Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakoś nie czuję satysfakcji

Aleksander Malak
Przed tygodniem pożartowałem sobie (prima aprilis) na temat Sky Towera, dziś mam ochotę na kolejny symbol (lepiej będzie "symbol") Wrocławia. Oczywiście mam na myśli smutny chiński lampion stojący na Pilczycach.

Osiem lat temu, kiedy wybuchła euforia związana z przyznaniem Polsce Euro 2012 i Wrocławiowi trzech meczów eliminacyjnych, pozwoliłem sobie na następujące stwierdzenie: "Może nasi wrocławscy notable czym prędzej oddadzą swoje trzy mecze z 2012 Krakowowi, sami zaś zainwestują w Oporowską (jeżeli już), resztę z połowy miliarda wydadzą na ulice, a chiński lampion wytną sobie z papieru i podświetlą świeczką. Też będzie ładnie. Trochę czasu zostało".

Dowodziłem przy okazji, że nie ma szans na to, by wrocławski stadion zapełnił się więcej niż 3-4 razy w roku, co oczywiście natychmiast przełoży się na ogromne straty, nie licząc konieczności spłacania niebotycznego kredytu, bo jak się okazało, pół miliarda to zaledwie połowa tego, co rzeczywiście na stadion wydano. Euforia przeważyła.

Kilka lat później mój "zajadły" przyjaciel wybrał się na mecz Śląska, po czym natychmiast dał upust swojemu entuzjazmowi, co również w tym miejscu odnotowałem: "Wiesz, ile ludzi było tydzień temu na meczu Śląska? 42 tysiące 771 osób. A jaka atmosfera? We wrześniu na Adamku też tyle było! Na wielkich samochodach trochę mniej, ale dużo. A to dopiero początek! Za dwa tygodnie mecz z Wisłą! Komplet będzie! Gdzie te twoje tylko 4 imprezy w roku? Odszczekaj to, co napisałeś, że stadion jest Wrocławiowi niepotrzebny!".

W odpowiedzi przyjacielowi entuzjaście odpisałem, że "jeszcze poczekam, zanim odszczekam".

Minęły kolejne lata. Przyjacielowi entuzjazm minął, podobnie jak mijają choroby wieku dziecięcego, więc odezwał się w te słowa: "Jeżeli cenzura ci zezwoli, napisz wreszcie o pie... Śląsku, zbędnym stadionie i..." - w tym miejscu poświęcił kilka słów powszechnie uznawanych za obelżywe miłościwie panującemu nam prezydentowi, ale ich (tych słów) nie przytoczę i wcale nie dlatego, że mi cenzura zabrania. Po prostu nie piszę komentarza w sieci i kropka.

Cóż ja mogę napisać o stadionie nowego? Cóż ci, przyjacielu, dam, czego inni nie dali? Że stadion ciągle generuje straty? Że miłościwie nam panujący ciągle zmienia garnitury zarządzające chińskim lampionem czy, jak chcą złośliwi, rolką papieru toaletowego, ale i tak wszystko wskazuje na to, że stadionowy kredyt to "dzieci i po dzieciach".

To kredyt, bo na razie jeszcze niewiele się o nim myśli. Na razie trzeba wyjść na swoje z tzw. działalnością bieżącą. Podobno zero będzie za trzy lata, a najbardziej do zera przybliżą organizowane "eventy". Kiedy słyszę "event", od razu wiem, że rozmówca ma na myśli "ewentualnie imprezę", ale kiedy powie z angielska, to mu się lepiej robi na duszy, a kasa od razu będzie większa. Nie będzie. Bo w kasie do zera nawet po najlepiej zorganizowanych skokach na bungee, dniach przedszkolaka, torach gokartowych, lodowiskach, wynajmie pomieszczeń na biura (podobno taniej na Manhattanie?), koncertach itp., daleko, oj, daleko. Żeby nie wspomnieć o zarabianiu. Podobno wszystko w nogach piłkarzy Śląska. Gdyby dobrze grali, to stadion by się wypełniał, loże byłyby sprzedane, znalazłby się tytularny sponsor, może by nawet przyjechał Mick Jagger (do którego i tak by trzeba było dopłacić!).

Piłkarze nawet obiecywali, że w tym celu będą gryźć trawę. Cóż, skoro ich gra (jak całej polskiej "ekstraklasy") obraża piłkę nożną. A trawę gryzą tak, że nawet jej podobno wymieniać nie trzeba. I od Euro nikt nie wymienia. Może więc zaorać? Albo przynajmniej opryskać tę rolkę, czy tam chiński lampion, rumiankowym zapachem. Świeżo będzie. I przyjemnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska