Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakie nauki z powstania warszawskiego płyną dla matek karmiących piersią

Arkadiusz Franas
O co w czasie tych wakacji ludzie kłócą się najczęściej? O miejsce na plaży, powstanie warszawskie i co nam dała wizyta papieża Franciszka. Plaży unikam jak ognia od lat. Głównie dlatego, że mam ciut inną koncepcję wypoczynku, niż przepychanie się między ciałami wysmarowanymi niczym indyk przed włożeniem do piekarnika. Ale co kto lubi...

O powstaniu warszawskim nie lubię dyskutować, zwłaszcza w kontekście poszukiwania odpowiedzi na pytanie, czy było potrzebne. Z szacunku dla tych, co walczyli. Uważam, że jak wybuchło, to było potrzebne. A z drugiej strony, co ja, żyjący w XXI wieku, który musi się zmagać z problemami typu, jaki smartfon wybrać córce, mogę wiedzieć o motywacji ludzi, którzy musieli zmagać się z jarzmem niewoli. A co mi zostało z wizyty papieża? Taki obrazek: dwie uczestniczki Światowych Dni Młodzieży, bodajże z Ameryki Południowej, ze zdziwieniem mówią, że będąc w obozie w Auschwitz odkryły, że to Niemcy mordowali w czasie II wojny światowej. One dotąd uważały, że to jacyś naziści z Europy. Dobrze, że w ogóle wiedziały o czymś takim, jak II wojna światowa i obozy koncentracyjne, ale dziwne filtrowanie wiadomości przynosi skutek.

Zaczynam się obawiać, że niezbyt wyszukany dowcip o tym, iż Polacy w czasie wojny mordowali Żydów, a Niemcy chronili ich w getcie może dla niektórych stać się obowiązującą wiedzą. A propos powstania, a właściwie Muzeum Powstania Warszawskiego. Ostatnio usłyszałem też opinię, że jest ono kompletnie niepotrzebne, bo tylko utrwala wzorce ksenofobiczne i rozdrapuje stosunki polsko-niemieckie. Zamarłem... Czy tak trudno rozdzielić historię od teraźniejszości? Nie możemy zapominać, że to Niemcy byli sprawcami II wojny światowej, ale kompletnie nie ma to już żadnego znaczenia przy naszych obecnych relacjach. Proste? A po co nam Muzeum Powstania Warszawskiego i pamięć o tamtych czasach? Jest wiele powodów. Dla mnie jednym z ważniejszych staje się to, by ludzie rozumieli, że ważne jest poczucie wspólnoty, działanie dla szerszego grona, a nie tylko dla siebie. Że współczesna filozofia egocentryzmu jest nieco krótkowzroczna.

To teraz o czymś, co mną naprawdę wstrząsnęło w ostatnich dniach. 10 tys. złotych odszkodowania oraz przeprosin w mediach domaga się od jednej z sopockich restauracji gdańszczanka. Według kobiety, w lokalu nie pozwolono jej swobodnie nakarmić dziecka piersią. - To postępowanie (...) dotyczy dyskryminacji w dostępie do usług, co jest zabronione na gruncie tzw. ustawy antydyskryminacyjnej. Proces jest także wyrazem niezgody na nierówne traktowanie kobiet karmiących piersią w przestrzeni publicznej - tłumaczy przewodniczący Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. A szanowny panie przewodniczący, co z dyskryminacją ludzi, którzy siedzą w kawiarni i nie chcą tego oglądać? Teraz modne jest takie obnoszenie się z karmieniem w przestrzeni publicznej. Bo to podobno takie urocze. Może nie dla każdego. Jako ojciec, już dawno niekarmiący, pamiętam, że z żoną zachwycaliśmy się pierwszymi zawartościami pieluchy naszego dziecka, ale jakoś się specjalnie z tym nie obnosiliśmy. Bo mieliśmy świadomość, że to urocze tylko dla nas. Pytanie, kiedy w lokalach publicznych niektórzy zaczną walczyć i z tą dyskryminacją. Bo co ważniejsze: moje zadowolenie, czy jednak większości gości w lokalu?

I właśnie powstanie warszawskie zawsze podsuwa mi tę prawidłową odpowiedź. I przepraszam wszystkich, którzy mogą czuć się poruszeni niestosownym zestawieniem heroicznej walki z pieluchami. Ale taka walka, jakie czasy. Na szczęście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska