Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaki śmieszny jest ten obcy. Dlaczego i jak żartujemy z innych nacji?

Marta Bigda
Maciej Dudzik
Belgowie śmieją się z Holendrów, że ci są skąpi, a Anglicy z Irlandczyków, że nie grzeszą inteligencją.

Gdyby Einstein był Polakiem, całe życie pracowałby jako sprzątaczka" - tak śmieją się z nas Amerykanie. My z kolei mamy ubaw po pachy z Pepików, którzy przecież tak zabawnie mówią. Ale bracia Czesi wcale nie pozostają nam dłużni - twierdzą, że Polacy nazywają jeża "maszerującą szczotką". Wygląda na to, że zawsze znajdzie się powód do obśmiania swojego sąsiada albo przynajmniej "kogoś innego". Jak się okazuje, każda nacja ma swoich ulubionych "obcych do wyśmiania".

Śmiechu wart język
Polacy twierdzą, że język czeski jest najśmieszniejszy na świecie. Stąd więc np. "szmaticzku na paticzku", co rzekomo ma oznaczać "parasolkę" (tak naprawdę to deštník). Co ciekawe, Czesi to samo mówią o języku polskim - zabawny! I opowiadają sobie, że Polki używają do malowania ust czegoś, co nazywają "tłuszczek na pyszczek", co ma oznaczać szminkę. Poza tym, zdaniem naszych sasiadów, język polski jest "strasznie szeleszczący".

Czeszki często uważają Polaków za niewychowanych, bo ci... wpuszczają je przodem do restauracji. To błąd, bo przecież w środku może trwać bójka. I kto wtedy będzie pokrzywdzony? Kobieta, bo weszła pierwsza...

- Jeden z moich studentów nabrudził kiedyś w hotelowym pokoju w Pradze - opowiada dr Joanna Szczepankiewicz-Battek, wykładowca akademicki. - Zszedł więc do recepcji i powiedział pani tam siedzącej, że "szuka szczotki". Pani stężała, a student nie wiedział, w czym problem - mówi.

Otóż czeskie "szukać" to wulgarne określenie na uprawianie miłości, natomiast "szczotka" to w żargonie prostytutka.
- Nieporozumienia językowe były przyczyną wielkiej awantury miedzy moimi znajomymi - Polakiem i Czeszką - na dzień przed ich ślubem - opowiada Maciej Sas, mój redakcyjny kolega. - Ona, widząc przyszłego męża w pięknym garniturze, westchnęła: "Wyglądasz jak frajer!". Obraził się. A ona przecież chciała ukochanemu powiedzieć, że jest... przystojniakiem, bo to znaczy słowo "frajer" po czesku. Dla odmiany on z radością pyta ją o odwagę czeskich żołnierzy...

Rosjanie z kolei śmieją się z Estończyków i Finów. A wszystko przez śpiewne, przedłużające się samogłoski, które w rosyjskich uszach przedłużają wypowiedź w nieskończoność. Przez to Estończycy i Finowie wydają się im powolni nie tylko w mowie, ale i myśleniu. - Kiedy chcemy powiedzieć "jesteś bystry jak rzeka", z nutką sarkazmu oczywiście, wystarczy, że nazwiemy tę osobę "gorącym Estończykiem" albo "narwanym Finem" - mówi Julia Zaritskaja, przedstawicielka rosyjskiej mniejszości narodowej w Estonii.

Sąsiad do obśmiania
- Jak mówią Francuzi, Szwajcarzy są na tyle powolni i oszczędni, że z przyczyn ekonomicznych najpierw robią dziury, a dopiero potem ser - opowiada Łukasz Skurczyński, który połowę życia i rodziny ma francuską. - Natomiast Belgowie w kawałach to odpowiedniki polskich blondynek - dodaje.

Belgowie natomiast boki zrywają, opowiadając sobie anegdoty o Holendrach, którzy w ich mniemaniu mają węża w kieszeni. - Porządzili trochę u nas z przekonaniem, że są lepsi, to teraz mają - śmieje się Kurt Strubbe, Belg od wielu lat mieszkający we Wrocławiu.

Niemców też nie kochają, jak to widać dobrze w opowieści, gdzie Holender spotyka nad brzegiem rzeki człowieka, który pije z niej wodę. Woła do niego po holendersku, by ten przestał, bo się zatruje. Gdy słyszy odpowiedź (po niemiecku): "Nie rozumiem!", podnosi energicznie obie dłonie do ust, pokazując, jak łapczywie powinien zabrać się z powrotem do gaszenia pragnienia.

Anglicy z kolei za największych głupków mają Irlandczyków. - Pewien Irlandczyk prasował firanki żelazkiem. Wypadł z okna - opowiada Kevin Aiston, Anglik, którego mieliśmy okazję oglądać w programie TVP 1 "Europa da się lubić". Jak mówi, "my śmiejemy się z nich, bo oni śmieją się z nas". - Choć muszę przyznać, że bawią nas też Francuzi. Prezerwatywy nazywamy "francuskimi listami", a oni "angielskimi listami" - dodaje.

W Anglii nie brakuje też dowcipów z trójką bohaterów narodowości angielskiej, niemieckiej i francuskiej. - Trochę jak wasze Polak-Niemiec-Rusek - mówi Aiston. - Zauważyłem jednak, że to Niemcy zawsze najbardziej obrywają w kawałach, bo śmiejecie się z nich wy, my i Francuzi na dobitkę.

Niemcy jednak też mają swoje powody do śmiechu. - Wiesz, po co Francuzom wsteczne lusterka przy czołgach? - pyta mój znajomy Jakob Jung. - Żeby mogli się zorientować, że nieprzyjaciel atakuje z tyłu.

Równie chętnie śmieją się z nas, opowiadając, że Rosjanie kradną u nich dwa samochody, bo zdają sobie sprawę, że będą wracać przez Polskę.

Finowie natomiast nie przepadają za Szwedami, bo ci długo okupowali ich kraj. - Przecież komary różnią się od Szwedów jedynie tym, że wkurzają tylko latem - śmieje się Ikkaa, młody mieszkaniec Finlandii.

Koreańczyków z kolei bawią Japończycy. - Mamy też ubaw z Chińczyków i Amerykanów, ale to chyba dość uniwersalne... - mruga Jungmin Kang, mieszkaniec Korei Południowej.

Nasi są najzabawniejsi
Okazuje się, że nie wszyscy chcą śmiać się tylko ze swoich sąsiadów. - Japończycy wolą raczej żartować ze swoich współrodaków, tyle że z różnych dystryktów - mówi Katsuhiko Shiota, nauczyciel we wrocławskiej szkole językowej Matsu-mi. - Podobnie jak Polacy, którzy mają swój Wąchock.

Nawet Niemcy mają odpowiednik tego miasta w kawałach. U nich ludzie, którzy zwijają asfalt na noc, pochodzą z Ostfriesen, czyli wschodniej Fryzji.

Włosi także nie przepadają za żartowaniem z innych narodów. - Co prawda nazywamy Niemców "mangiapatate", czyli pożeraczami ziemniaków, nadal jednak najwięcej śmiejemy się z siebie - przekonuje Silvia Giammetta, mieszkanka Turynu. - Zresztą, gdy odwiedziłam Frankfurt nad Menem, okazało się, że te ich ziemniaki naprawdę są niezłe...

Stereotyp to niezły wynalazek
Z Agnieszką Durską, politologiem ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, rozmawia Marta Bigda

Dlaczego tak lubimy śmiać się z naszych sąsiadów za granicą?
Bo są za granicą, a granica skrywa coś nieznanego. A jak lepiej oswoić coś, czego może trochę się boimy, jeśli nie przez śmiech? Podobnie działo się, gdy Polacy musieli zmagać się np. z niemieckim okupantem, silnym i strasznym; kwitł wtedy niepodległościowy nurt humorystyczny. Poza tym człowiek ma tendencje do uznawania tych innych za gorszych. A jeśli ktoś jest gorszy, to można, a nawet należy go obśmiać. Dowcipy o innych narodowościach wyrastają też na gruncie funkcjonujących w kulturze stereotypów, które są elementem naszej tożsamości. Dzięki temu mechanizmowi na przykład każde polskie dziecko wie, że Bawarczycy to radośni, grubi piwosze w szelkach. Szkoda tylko, że taki polski tatuś, który opowiada o Bawarczykach, sam nie widzi swojego piwnego mięśnia, ćwiczonego przy okazji kolejnego pieczenia kiełbasek w gronie znajomych.

Czy powinniśmy w takim razie wyzbywać się stereotypów?
Stereotypy same się zweryfikują, jeśli tylko zechcemy się ruszyć do tych nieznanych krain. Wtedy nagle okaże się, że obok piwoszy na Octoberfeście żyją ludzie wysportowani. A Rosjanie i ich brzozy nie są takie krwiożercze, jak wpierają nam politycy. I ani jedni, ani drudzy w swoim człowieczeństwie jakoś specjalnie się od nas nie różnią. A same schematy nie są wcale takim złym wynalazkiem. Oczywiście, prowadzą do upraszczania rzeczywistości, co często ją wykrzywia. Ale kto tak naprawdę ma monopol na obiektywną rzeczywistość? Poza tym dzięki schematom nie musimy za każdym razem od nowa uczyć się wszystkiego. Jeśli widzimy na stole kubek, wiemy, że jest to kubek i że możemy sobie w nim zrobić herbatę. Ciężko byłoby co rano odkrywać znaczenie tego oraz wielu innych przedmiotów czy zachowań.

To znaczy, że łamanie schematów nie może być pozytywne?
Ależ może, przykładem może tu zaświecić Euro, które pokazało, że Polacy to nie tylko złodzieje, pijacy i bałaganiarze, ale ciepły, miły i otwarty naród. Nie twierdzę, że nagle cały świat zmienił do nas swoje nastawienie, ale to już spory krok naprzód. Przecież stereotypy, ścierając się z rzeczywistością, też ewoluują. A wiadomo, że lepiej, jeśli na naszą korzyść.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska