Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaka obecnie jest różnica między panem, wójtem a plebanem?

Arkadiusz Franas
Paweł Relikowski
Szanowni Państwo, którzy nie zdrzemnęli się na lekcji polskiego, gdy omawiano Mikołaja Reja "Krótką rozprawę między trzema osobami, Panem, Wójtem i Plebanem, którzy i swe, i innych ludzi przygody wyczytają, a także i zbytki, i pożytki dzisiejszego świata" (chciałbym teraz zobaczyć taki tytuł w gazecie!) wiedzą, iż z władzą już w XVI wieku lekko nie było. Minęło pięć stuleci, a generalnych zmian jakby nie widać. Oczywiście są to już mocno inne relacje, przybyło panów, pleban powoli traci na znaczeniu a poza tym, że jeszcze na chwilę pozostanę w stylistyce renesansowej: nihil novi.

Zostawmy więc plebana, bo sprawa Komisji Majątkowej zajmującej się zwrotem majątków zagrabionych Kościołowi w PRL trafiła już do Trybunału Konstytucyjnego, a procesu oddawania nieruchomości raczej się już nie odwróci. Popatrzmy natomiast na relacje pana i wójta, choć normalny człowiek lekko się już gubi, kto jest kim. Polska po 1990 roku żyje w mocnym rozkroku. Do końca nie wiadomo, czy jesteśmy państwem opartym na silnym samorządzie, czy też na władzy scentralizowanej. Przez te 20 lat natworzyliśmy sobie marszałków województw, starostów, burmistrzów, prezydentów miast, a jest jeszcze urząd wojewody i nasz stary piastowski wójt (choć jego rodowód trochę germański). No i oczywiście cała załoga rządowa z premierem na czele i różne mniej lub bardziej potrzebne urzędy typu ZUS, KRUS czy NFZ. Nikt normalny nie może mieć pojęcia, kto nami rządzi.

Ile czasami się nadenerwujemy, że burmistrz czy wójt nie naprawili nam drogi i, przepraszam za dosadność, klniemy na gości ile wlezie, aż im się pewnie zdrowo czka z siłą wodospadu, a okazuje się, że to droga starosty, który żyje gdzieś tam przyczajony na swym urzędzie i średnio wiadomo, czym się zajmuje. To znowu wnerwiony rodzic biegnie do kuratorium, by poskarżyć się, iż jego genialna pociecha jest prześladowana przez szkolnego pedagoga ze względu na różowy kolor włosów, a tu niespodzianka. Kuratorium działające przy wojewodzie nic nie może, bo szkoła należy do samorządu. Żeby było ciekawiej, to jeszcze trzeba ustalić, do którego: wojewódzkiego, powiatowego czy gminnego? Przykłady błądzenia można by mnożyć w nieskończoność.

Materia powoli tego nie wytrzymuje. Tak samo jak przedstawiciele samorządu nie wytrzymują już niezdrowych relacji między gminami a państwem. Stąd m.in. środowe wystąpienia trzech prezydentów Krakowa, Wrocławia i Poznania, którzy mają już dość manipulacji rządu przy pieniądzach gmin, które albo naprawdę są samorządne i same zajmują się swymi wydatkami, ze wszelkimi elementami kontroli oczywiście, albo wracamy do gospodarki scentralizowanej i będziemy wykonywać plany roczne premierów. Ten ostatni wariant w niedalekiej przeszłości się nie sprawdził, co jeszcze niektórzy powinni pamiętać, a pozostali mogą zapoznać się z tym w książkach dotyczących dziejów PRL-u.

Powiem krótko: to wreszcie w którąś stronę musi pójść. Ja jestem za zwiększaniem kompetencji samorządów lokalnych i wojewódzkich. Co z powiatami? Trudny orzech do zgryzienia i niech kombinują ci, co je wymyślili, czyli Jerzy Buzek z prof. Michałem Kuleszą. Ale wróćmy do gminy. Na jej poziomie musi rozgrywać się najwięcej. Tylko samorząd lokalny ma przyszłość. Gdy już doszliśmy do wyborów bezpośrednich wójtów, burmistrzów i prezydentów miasta, to nie powinniśmy z tej drogi zawracać. Po ośmiu latach obowiązywanie nowej wersji samorządu widać, że się sprawdza. W wielu miejscowościach pojawili się gospodarze z prawdziwego zdarzenia, a nie funkcjonariusze partyjni, co widać choćby na przykładzie przywołanych wcześniej Krakowa, Poznania czy Wrocławia. Oczywiście w każdej z tych metropolii widać też, iż owi najwyżsi urzędnicy potrzebują lepszego nadzoru, ale generalnie idzie to w dobrym kierunku. I państwo takim samorządom powinno pomagać, a nie przeszkadzać. Tu nie może być nadal zależności feudalnej, czyli gminy płacą, a państwo w roli pana je wydaje, zresztą często bez sensu. Państwo jako forma organizacji jest zresztą przeżytkiem niczym koń Pawlaka. Zwłaszcza w takiej wersji wszechmogącego poborcy podatkowego.

Nie ma innej przyszłości niż silny samorząd. Powiem więcej, on wcześniej czy później i tak wygra, o to jestem zupełnie spokojny. Chodzi o to, żeby wcześniej. Bo tylko tu i teraz wiemy, co dla nas jest najlepsze. Zawsze z perspektywy Warszawy, czy w przypadku jakiejś mniejszej miejscowości dolnośląskiej Wrocławia, ogląd jest zniekształcony. I czas już skończyć z tym, co przed 500 laty: "Ksiądz pana wini, pan księdza, A nam prostym zewsząd nędza (...) "Dajże czynsz, dajże kokoszy! (...) Dajże sep, sery, gęś, jajca!". Zobaczą Państwo, feudalizm upadnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska