Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Wrocław stał się bastionem oporu przeciw władzy PRL

Katarzyna Kaczorowska
3 grudnia 1981 roku Józef Pinior, rzecznik finansowy dolnośląskiej "S", razem z Piotrem Bednarzem, wiceprzewodniczącym zarządu regionu, podjął z konta 80 milionów złotych. Związkowe pieniądze ukryto w rezydencji arcybiskupa Henryka Gulbinowicza, ówczesnego metropolity wrocławskiego. Dziesięć dni później okazało się, że dzięki nim Wrocław stanie się bastionem oporu przeciwko peerelowskiej władzy.

Niecałe trzy miesiące wcześniej, 18 października, pierwszym sekretarzem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej został generał Wojciech Jaruzelski. Tego samego dnia zwołano zebranie Zarządu Regionu "S" - na godzinę 21 - najwyraźniej zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Czekano na wyniki IV Plenum Komitetu Centralnego, ale ulica mówiła przede wszystkim o przedłużeniu o dwa miesiące zasadniczej służby wojskowej. Szef wrocławskiej bezpieki, pułkownik Czesław Błażejewski, raportował do centrali Ministerstwa Spraw Wewnętrznych: "Fakt ten łączy się z zamiarem wprowadzenia w kraju stanu wyjątkowego. Stąd potrzeba zatrzymania przeszkolonej i doświadczonej kadry żołnierskiej".

Dwa tygodnie później, pod koniec października, do Wrocławia przyjechał Bob Woodward, słynny dziennikarz "Washington Post", który razem z Carlem Bernsteinem doprowadził do ujawnienia afery Watergate. Klub Dziennikarza pękał w szwach. "Gazeta Robotnicza", największy dziennik w regionie, zamieściła relację z tego spotkania i rozmowę z Woodwardem, którą zrobił Andrzej Heyduk.
"Woodward: - Rozmawiając tu z dziennikarzami, wprawiałem niektórych z nich w zakłopotanie, zaś rozmowy z robotnikami wprawiały w zakłopotanie mnie. Dziennikarzy wprawiałem w zakłopotanie prostymi pytaniami, na które nie umieli lub nie chcieli odpowiedzieć.

Heyduk: - Na przykład?
Woodward: - Na przykład dlaczego nie można być bezstronnym we wszystkim, co się pisze, dlaczego nie można podawać faktów bez jednoczesnej interpretacji, dlaczego nie można połowy dziennikarzy jakiejś redakcji zatrudnić do rozpracowania jednego tematu, np. problemu dystrybucji żywności, dlaczego ludzie wam nie wierzą itd. Ciebie też pytałem, dlaczego telewizja nagrała tu ze mną wywiad, który nie został pokazany. Nie odpowiedziałeś.

Heyduk: - Bo nie wiem. Czy sądzisz, że Polacy mogą sobie akurat teraz pozwolić na bezstronność?
Woodward: - Na bezstronność zawsze można sobie pozwolić".
Woodward na tym spotkaniu mówił, że najważniejsza jest prawda. Daniel Passent zapytał go "ale jaka prawda?", mówiąc wprost gościowi zza oceanu, że w Polsce są dwie prawdy: władzy i "Solidarności". Ktoś z sali dodał, że właściwie są to cztery prawdy, bo jeszcze jednej i drugiej strony barykady o sobie nawzajem.

Jeszcze 12 listopada Lech Wałęsa przekonywał we Wrocławiu Zarząd Regionu, że jest "stosunkowo słaby", a "rząd jest gotów do kompromisów, a więc my też".
W raporcie wysłanym do dyżurnego operacyjnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie, pułkownik Błażejewski cytował wystąpienie Wałęsy: "Musimy postępować mądrze, aby zmienić konstytucję. Musimy się przeorganizować. (…) Filozofią władzy jest rozbić związek. Ja walczę, ale brak jest solidarności i brak siły, co grozi rozpadem".

W oficjalnej rozmowie zamieszczonej w "Gazecie Robotniczej" Wałęsa mówił Markowi Rybczyńskiemu: "Musimy się dogadać. (...) Porozumienie możemy zawrzeć na jakiś czas, przypuśćmy na dwa lata, a po drugie - możemy się umówić, że będzie ono obejmowało tylko określone tematy, na przykład wyjście z kryzysu, wyżywienie kraju i jeszcze parę punktów, a w innych będziemy działać oddzielnie".

Ale kiedy w nocy z 24 na 25 listopada oddziały specjalne rozbiły strajk w Wyższej Szkole Pożarnictwa, której studenci nie chcieli się zgodzić na militaryzację uczelni pod szyldem MSW, stawało się coraz bardziej jasne, że dojdzie do zwarcia. Pytanie tylko brzmiało, kiedy?
3 grudnia 1981 roku Zdzisław Balicki, redaktor "Gazety Robotniczej", późniejszy jej naczelny, napisał w komentarzu: "Obecnie rysują się, jak sądzę, trzy drogi rozwoju sytuacji polskiej: droga dotychczasowa, jakaś forma dyktatury lub porozumienie narodowe. Innych realnych dróg nie widzę".

Chyba tylko wtajemniczeni w akcję "Synchronizacja" mieli świadomość, co znaczą słowa Balickiego, który albo był prorokiem, albo miał świetne kontakty w najwyższym aparacie władzy. Koperty z rozkazami czekały w sejfach na otwarcie już od października. W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku rozpoczęto akcję "Jodła". W całym kraju odcięto łączność telefoniczną, wprowadzono blokady dróg, godzinę milicyjną, rozpoczęły się masowe aresztowania. Zatrzymywani prosto z komend trafiali do ośrodków internowania. Dolnoślązacy do Grodkowa i Nysy, kobiety z całego kraju - do Gołdapi.

Stan wojenny zawieszono 31 grudnia 1982 roku, zniesiono 22 lipca 1983 roku. Przywódcy dolnośląskiego podziemia: skazany w trybie doraźnym w listopadzie 1982 roku Władysław Frasyniuk i Józef Pinior - po rocznej odsiadce w areszcie od kwietnia 1983 roku - wyszli na wolność na mocy amnestii latem 1984 roku. Piotr Bednarz, odsiadujący cztery lata więzienia, był na leczeniu w szpitalu, po próbie samobójczej w maju 1984.

W pierwszym tygodniu stanu wojennego internowano 5 tysięcy osób. Ogółem - 10 tysięcy. Najtragiczniejsze wydarzenia pierwszych dni rozegrały się na Śląsku, w kopalni "Wujek". Na Dolnym Śląsku strzały padły 31 sierpnia 1982 roku. W czasie masowych manifestacji w Lubinie i Wrocławiu zginęły cztery osoby.

Podstawą prawną do wprowadzenia stanu wojennego był art. 33 ust. 2 Konstytucji PRL (według numeracji przyjętej w 1976 r.[26]), który stanowił:
"Rada Państwa może wprowadzić stan wojenny na części lub na całym terytorium Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, jeżeli wymaga tego wzgląd na obronność lub bezpieczeństwo państwa. Z tych samych powodów Rada Państwa może ogłosić częściową lub powszechną mobilizację".
Rada Państwa była jedynym organem uprawnionym do podejmowania decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego, a ówczesna ustawa zasadnicza nie przewidywała żadnych ograniczeń czasowych. 16 marca 2011 roku Trybunał Konstytucyjny uznał dekrety Rady Państwa dotyczące stanu wojennego za niezgodne z Konstytucją RP.

Z ostatniego sondażu TNS OBOP wynika, że dla 51 procent respondentów decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego była uzasadniona. 27 procent ma zdanie przeciwne. Zdecydowanie źle oceniają go ludzie w wieku do 35 lat. 62 procent respondentów jest zdania, że stan wojenny pozwolił zachować władzę tym, którzy ją sprawowali, a 53, że decyzja ta miała na celu zniszczyć rodzącą się demokrację.
Co należy się autorom stanu wojennego? 26 proc. badanych uznało, że szacunek, tyle samo, że potępienie. 23 proc. uważa, że należy im się proces za zbrodnię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska