Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak oficer ABW pomagał detektywowi śledzić konkubenta pewnej wrocławianki

Marcin Rybak
Fot. Janusz Wojtowicz/zdjęcie ilustracyjne
Oficer wrocławskiej delegatury ABW przekazywał informacje z tajnych baz danych koledze detektywowi - byłemu oficerowi i to wysokiemu rangą. Były to m.in. billingi, czyli wykazy rozmów telefonicznych różnych osób oraz informacje o miejscach logowania się do sieci telefonu komórkowego. Tak wynika ze śledztwa wrocławskiej Prokuratury Okręgowej. Detektyw i funkcjonariusz przyznali się do postawionych im zarzutów przestępstw i chcą dobrowolnie poddać się karze.

Rzecz wydarzyła się w 2012 roku, a w ostatnich tygodniach do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie. Doniesienie złożyła specjalna komórka ABW, zajmująca się ujawnianiem nieprawidłowości i przestępstw w Agencji.

Służby tajne mają nieograniczony dostęp do różnych baz danych. Funkcjonariusze mogą jednak sięgać po nie tylko w związku z prowadzonymi przez siebie sprawami. Kontrola służb wewnętrznych ABW wykazała, że kilka razy jeden z wrocławskich oficerów zlecał sprawdzenia, ale nie potrafił wytłumaczyć do jakiej sprawy. Kontrolerzy wykryli, że o „koleżeńską przysługę” miał go prosić wrocławski detektyw Robert B.

Pan Robert był przez wiele lat wysoko postawionym oficerem delegatury ABW, a wcześniej Urzędu Ochrony Państwa. Po odejściu na emeryturę, założył firmę detektywistyczną. Jedna z jego klientek chciała się dowiedzieć, co w określonych dniach robił jej konkubent. Detektyw poprosił kolegę funkcjonariusza o pomoc, a ten zlecił swoim podwładnym, by sprawdzili miejsca, w których telefon sprawdzanej osoby łączył się z siecią. Tak historię tą opisuje uzasadnienie aktu oskarżenia.

Drugim przypadkiem – ujawnionym przez śledczych – było zlecenie znanego wrocławskiego biznesmena. Co ciekawe, przed laty zatrzymywanego pod zarzutem poważnych przestępstw przez Urząd Ochrony Państwa. Biznesmen był w konflikcie ze swoją byłą konkubiną i poprosił o informacje dotyczące osób, z jakimi kontaktowała się. Znowu Robert B. sięgnąć miał po pomoc kolegi.

Obaj oskarżeni porozumieli się z prokuratorem co do skazania bez procesu. Uzgodnili wyrok 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 4500 zł grzywny. Jeśli taki wyrok zaakceptuje sąd, zostanie on wydany bez procesu.

ZOBACZ TEŻ: Wrocław: Ksiądz skazany za gwałt i pedofilię. Siedem lat więzienia. Ale zostaje na wolności (FILM)

Oskarżony detektyw – w rozmowie z dziennikarzem portalu www.gazetawroclawska.pl – zwrócił uwagę na fakt, że przepisy o usługach detektywistycznych nie dają osobom wykonującym jego zawód żadnych uprawnień do sięgania po informacje. To – jak mówi – problem, na który zwraca uwagę ogólnopolskie stowarzyszenie detektywów.

Rzecznik Stowarzyszenia Licencjonowanych Detektywów Piotr Radlak potwierdza, że z wykonywaniem tego zawodu nie wiążą się żadne możliwości zdobywania informacji. Na przykład o tym, na kogo zarejestrowany jest samochód, co utrudnia skuteczną pracę. - Możemy tylko prosić o pomoc różne instytucje – mówi rzecznik. Stowarzyszenie chciałoby ustawowego rozszerzenia uprawnień. - Chodzi na przykład o to żeby można było mieć dostęp do informacji, choćby z rejestru pojazdów i kierowców. Oczywiście w ograniczonym zakresie, pod jakimiś rygorami – mówi rzecznik. Z drugiej strony dziwi się kolegom byłym funkcjonariuszom, którzy sięgają po niedostępne dla cywilów bazy danych. Wiedząc z jakimi poważnymi konsekwencjami to się może wiązać.

CZYTAJ TAKŻE: Lincz na złodzieju bmw. Kazali mu kopać grób

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska