Chcieli oni 14 razy co tydzień manifestować na ulicach centrum miasta. Prezydent zgodził się na przemarsz tylko chodnikiem, bo marsz ulicami zakorkowałby całe miasto. Pierwszą manifestację - w minioną sobotę - zorganizowano więc tylko chodnikiem. Jednak organizatorzy serii demonstracji odwołali się do wojewody od decyzji magistratu. Wojewoda nakazał prezydentowi miasta raz jeszcze rozpatrzyć wnioski zwolenników legalizacji marihuany.
Powody są dwa. Jeden to błąd proceduralny, który urzędnicy prezydenta muszą naprawić, żeby ich decyzja była prawidłowa. Ale to drobiazg. Najważniejszy spór wojewody z magistratem dotyczy jednak tego, czy prezydent może odmówić przemarszu ulicami miasta w trosce o wrocławskich kierowców.
Odmowę zgody na demonstrację na ulicy prezydent argumentował obawą o zagrożenie życia, zdrowia albo mienia. Mogłoby się takie zagrożenie pojawić z powodu np. zakorkowania miasta.
Jednak wojewoda uznał, że utrudnienia komunikacyjne to za mało, by ingerować w wolność zgromadzeń. W uzasadnieniu decyzji napisał, że władze miasta powinny ustalić bezpieczny i możliwie najmniej kłopotliwy sposób przeprowadzenia zgromadzenia na zaplanowanej trasie. Paweł Czuma z biura prasowego wrocławskiego magistratu zapowiada, że władze Wrocławia rozważą możliwość zaskarżenia do sądu decyzji wojewody.
- Uważamy, że wolność jednych kończy się tam gdzie zaczyna się wolność drugich - mówi Paweł Czuma. - My przecież nie zabranialiśmy manifestacji, jak to zrobiły władze Warszawy. Tylko nakazaliśmy, żeby demonstracja nie zablokowała całego miasta. Inaczej podeszlibyśmy, gdyby to była jedna manifestacja. A to ma być czternaście. To oznacza paraliż miasta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?