Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak kochać tę Europę, która wciąż każe nam się za coś wstydzić? Ale czy każe?

Agata Grzelińska
Redaktor Agata Grzelińska
Redaktor Agata Grzelińska Fot. Tomasz Hołod / Polska Press
Spotkałam się ostatnio ze znajomym, prawdziwym Europejczykiem, który przez wiele lat mieszkał za granicą. W jednej z pięknych, zachodnioeuropejskich stolic. Człowiek to bardzo inteligentny. Oczytany. Śledzący na bieżąco nie tylko polską, ale i europejską prasę. Sypiący celnymi uwagami, aż chce się słuchać. Tyle że do czasu. Chce się słuchać, dopóki nie wpadnie w tę tak ostatnio modną tu i ówdzie usilnie lansowaną teorię, że cała Europa się z nas śmieje.

Usłyszałam więc dobrze znaną z niektórych gazet i niektórych telewizji śpiewkę, że jesteśmy (my - w sensie: Polacy) prowincjonalni, zakompleksieni, mentalnie zacofani, prostaccy, szowinistyczni, nietolerancyjni, mali, skarlali, dzicy itp. A do tego ta nasza historia, ci AK-owcy źli i okrutni. A do tego ci czający się za każdym rogiem narodowcy, faszyści, antysemici, a teraz dodatkowo jeszcze antyislamiści, homofoby, nieroby...

Słuchałam, a w uszach brzmiała mi „Bajka o misiu (tom I)” rewelacyjnej grupy Lao che z takim oto tekstem: „Hop hop, ratunku, z misia robią misia o bardzo małym rozumku”. I dalej: „Miś wtrącony między wrony, u tronu Babilonu. (...) Echo wyje uuu i straszy: wilkami, wojnami, kryzysami, kredytami, szaleńcami za sterami, Ruskami, Żydami, gejami, brudasami, rękawami z asami, forami ze specami, nocami z babami z wąsami”.

Uch, można zacząć się bać, można zacząć się wstydzić, można się załamać. Tylko po co? Czy nie lepiej wziąć przykład z Wielkiej Brytanii? I zamiast się bać, klękać i wstydzić, pogrozić tej tak o nasz los zatroskanej Europie? Że jeśli będzie się za bardzo panoszyła, to jej podziękujemy? Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy na londyńskich lotniskach, są napisy: Wielka Brytania i Unia Europejska. W tej kolejności. I kolejność tę czuć tam na każdym kroku. Owszem Brytyjczycy są w Unii, ale są przede wszystkim u siebie, a u siebie to oni dyktują warunki. I to takie, które im odpowiadają, a Europa niech robi z tym, co chce.

Czy namawiam do wyjścia z Unii Europejskiej? Broń Boże, uważam, że powinniśmy być w jej strukturach. Chciałabym tylko, byśmy stali w niej na wyprostowanych nogach, a nie padali na kolana, tym bardziej że na kolana chcą nas rzucać nie tyle Europejczycy z innych krajów, ile spora część nas samych - część polskich polityków, część polskich dziennikarzy, artystów, intelektualistów chorych na jakąś dziwną, ciężką, antypolską chorobę.

Nie dajmy się nikomu straszyć, ani tym z lewa, ani tym z prawa. Zacznijmy być dumni z tego, kim jesteśmy, skupmy się na tym, co robimy dobrze i róbmy to jeszcze lepiej. I zamiast podpowiadać Europie, co ma u nas wyśmiewać, mówmy jej, co powinna w nas podziwiać. A dlaczego nie?

Czy chcę powiedzieć, że jesteśmy idealni i że nie mamy się czego wstydzić i nad czym pracować? Oczywiście, że nie. Jest wiele spraw, które wymagają naprawienia, poprawy, mentalnych zmian. Od tych wielkiego kalibru, jak naprawa gospodarki, po te pozornie małe, ale świadczące o siedzących w nas kompleksach. Jak choćby ta z mojego polonistycznego podwórka. Dlaczego Czesi będący w Unii Europejskiej nie boją się odmieniać po czesku nie tylko nazw firm, ale wszelkich anglojęzycznych nazwisk. W ich telewizji zobaczymy więc Penelope Cruzovą i Jennifer Lopezovą. A my nie tylko kupujemy w Real oraz w Ikea i pierzemy w Ariel, ale coraz częściej nawet modlimy się za Jana Nowak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska