Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak anglistka po angielsku odeszła ze szkoły. Z pieniędzmi uczniów

Błażej Organisty
XIV LO to najlepsze liceum we Wrocławiu
XIV LO to najlepsze liceum we Wrocławiu Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Już ponad pół roku rodzice uczniów z XIV LO przy al. Brucknera we Wrocławiu czekają na zwrot pieniędzy od nauczycielki angielskiego, której prywatna firma miała zorganizować wakacyjny kurs językowy dla uczniów w Londynie. Do kursu nie doszło, nauczycielka zwolniła się z pracy, a część rodziców wciąż czeka na pieniądze. Kurs kosztował 3000 złotych za osobę. Sprawą zainteresowało się już kuratorium.

Wycieczka z kursem angielskiego dla uczniów najlepszego liceum we Wrocławiu miała się odbyć podczas ubiegłorocznych wakacji. Nauczycielka przekonuje dziś, że chciała zorganizować ją na prośbę rodziców. Założyła więc firmę, a w szkolnym e-dzienniku zamieściła zaproszenie na wieczorne spotkanie organizacyjne. Przyszło 60 rodziców. - Wszyscy entuzjastycznie zareagowali na ten pomysł – opowiada nam anglistka.
Tłumaczy, że zdecydowała się zorganizować wyjazd sama, aby był tańszy. - Nie kierowały mną cele zarobkowe. Nie zarobiłabym na tym wyjeździe ani złotówki – twierdzi.

Ostatecznie na wyjazd zdecydowało się dwadzieścia osób. Ich rodzice przelali na firmowe konto anglistki po 3 tysiące złotych. Nauczycielka wysłała zaliczkę do Anglii.
Szybko okazało się jednak, że chętnych na wyjazd jest ze mało, by mógł dojść do skutku. Kurs został więc odwołany. Ale wpłacona zaliczka przepadła. Nauczycielka nie oddała więc pieniędzy części rodziców. Niektórzy nie odzyskali wpłaconej sumy do dziś, choć minęło już ponad pół roku.

- Chodzi o prawie trzy tysiące złotych. Nasz syn miał pojechać na kurs, a teraz nie możemy skontaktować się z nauczycielką – mówi nam jeden z rodziców.

Problem w tym, że w międzyczasie anglistka zwolniła się z pracy. Dyrektor jej nie zatrzymywał i zgodził się rozwiązać umowę za porozumieniem stron. Anglistka opuściła mury XIV LO z końcem października.

Dyrektor XIV LO Marek Łaźniak zarzeka się, że o organizowanym przez nauczycielkę wyjeździe nic nie wiedział. O sprawie dowiedział się dopiero na początku września od rodziców kilku uczniów, którym nauczycielka nie oddawała pieniędzy. - Nie spodobało mi się jej zachowanie, ponieważ nie zawiadomiła mnie o tym, że w szkole oferuje prywatny wyjazd i zachęca do udziału w nim swoich uczniów. Wyraziłem niezadowolenie. Istotne było dla mnie to, żeby rozliczyła się z rodzicami – wyjaśnia Marek Łaźniak. - Od września ta pani sukcesywnie zwraca opłaty za niedoszły wyjazd. Większość rodziców ze zrozumieniem odnosiła się do sprawy, ale nie wszyscy – dodaje.

Anglistka twierdzi tymczasem, że jej przełożony wiedział o inicjatywie. - Mógł jedynie nie zauważyć ogłoszenia, które zamieściłam – przyznaje. - Szukałam chętnych także w innych szkołach, prywatnych, gdzie pracują moje koleżanki, bo bardzo zależało mi, aby kurs odbył się zgodnie z planem. Chciałam sprawić młodzieży przyjemność - dodaje.

Sprawę bada kuratorium. Co grozi nauczycielce? Czytaj dalej na kolejnej stronie

Sprawę już bada Kuratorium Oświaty we Wrocławiu. Dowiedziało się o niej od dyrektora. - Kurator pełni w takich przypadkach rolę pełnomocnika wojewody ds. dyscyplinarnych i przekazuje sprawę do rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli. Jeżeli ten uzna zdarzenie jako karygodnie i możliwe do udowodnienia, to powoła komisję dyscyplinarną - tłumaczy portalowi GazetaWroclawska.pl Janusz Wrzal, dolnośląski wicekurator.

Rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli Marek Sieczka potwierdza, że prowadzi postępowanie w tej sprawie, ale na razie nie może ujawnić szczegółów. Podstawą jest przepis, który mówi o naruszeniu godność zawodu lub obowiązków nauczyciela. Karą dyscyplinarną może być nagana z ostrzeżeniem, zwolnienie z pracy, zakaz wykonywania zawodu przez 3 lata lub zakaz pełnienia funkcji nauczyciela na całe życie.

Wicekurator przyznaje, że samo oferowanie prywatnego wyjazdu w szkole nie jest niezgodne z prawem. - Przepisy tego nie regulują. Każde wyjście do kina działa na podobnych zasadach. Nauczyciel zbiera pieniądze od uczniów, a później wydaje je na wspólną aktywność. Na pewno skandaliczne nie jest to, że nauczycielka chciała zabrać uczniów na wakacyjny kurs poza szkołą, ale nie do przyjęcia jest to, że nie wywiązała się z oddania pieniędzy. To brzydko pachnie, ale najpierw trzeba ustalić wszystkie szczegóły – podkreśla Wrzal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska