Jeszcze nie tak dawno Ireneusz Mamrot przymierzany był do Śląska, lecz wówczas we Wrocławiu postawiono na doświadczonego Jana Urbana. Teraz Jagiellonia Białystok jest wiceliderem LOTTO Ekstraklasy, a WKS ma po pięciu kolejkach na koncie tylko jedno zwycięstwo.
Mamrot pochodzi z oddalonej o 30 km od stolicy Dolnego Śląska Trzebnicy. Przez siedem lat był trenerem Chrobrego Głogów, z którym awansował z III ligi do I i mimo niewysokiego budżetu radził tam sobie całkiem dobrze. Gdy we Wrocławiu zwalniano najpierw Romualda Szukiełowicza, a potem Mariusza Rumaka, jego nazwisko pojawiało się w kontekście pracy przy Oporowskiej, ale wydaje się, że bardziej niż działacze, chciały tego media i część kibiców. Nawet ostatniej zimy jego kandydatura nie była na poważnie brana pod uwagę. Decyzję o wyborze nowego szkoleniowca podejmowali wówczas prezes Krzysztof Hołub oraz dyrektor sportowy Adam Matysek.
- Nie jesteśmy dziś w sytuacji takiej, żebyśmy mogli w Śląsku testować, uczyć kogoś czy stawiać na kogoś mniej doświadczonego - uzasadniał wówczas prezes Hołub, czym ewidentnie nawiązywał do Mamrota.
Jagiellonia jednak zaryzykowała i po charyzmatycznym Michale Probierzu postawiła na trenera bez doświadczenia w ekstraklasie, z drugiego końca Polski, który swój debiut w oficjalnym meczu w nowym klubie zaliczył w europejskich pucharach.
Czy Mamrot sprawdził się na wschodzie Polski? Pozycja w tabeli go broni, styl mniej. W pierwszych dwóch meczach Jaga wygrała dzięki trzem rzutom karnym. Pogoń Szczecin pokonała 1:0, po katastrofalnym błędzie w 90 min stopera „Portowców” Jarosława Fojuta. Do tego trzeba doliczyć porażkę 1:3 z Sandecją oraz szybkie odpadnięcie z Pucharu Polski (1:2 z Zagłębiem Lubin) i Ligi Europy. - Patrząc obiektywnie mieliśmy kilka spotkań, których wcale nie musieliśmy wygrać - przyznaje Mamrot.
Od oceny jego pracy i stylu gry Jagiellonii ucieka Jan Urban.
- Wyniki są podobne, jak za czasów Michała Probierza, ale minęło za mało czasu, by mówić o stylu gry drużyny. Na początku pozostałości po poprzednim trenerze, nawyki, sposób zachowywania się bardzo często zostają. Wydaje mi się jednak, że trener Mamrot zawsze lubił piłkę kombinacyjną, przyjemną dla oka. Może mieli trochę więcej szczęścia, ale na koniec sezonu ten bilans jest i tak na zero - mówi Urban, którego teraz najbardziej zajmują problemy kadrowe. W sobotę co prawda uda się znaleźć w Śląsku 18 zdrowych piłkarzy (a w tym sezonie nie było to regułą), lecz z Jagiellonią nie zagrają Sito Riera, Robert Pich i Jakub Kosecki. - Musimy sobie poradzić. Tak się złożyło, że są to kontuzje ważnych, podstawowych zawodników w tym samym momencie. Szkoda, bo my kilku z tych chłopaków doprowadzamy do rytmu meczowego. Wielu z nich przyszło do nas z różnych stron Europy, gdzie też nie za często grali. Jak wrócą, znów będzie trzeba ich wprowadzać, kiedy nie będę w pełni formy fizycznej - tłumaczy Jan Urban.
Rywal kadrowo też wydaje się słabszy. W szeregach Jagiellonii nie ma już Konstantina Vassiljeva czy Jacka Góralskiego, którzy odeszli z klubu. W sobotę nie zagra też kontuzjowany Arvydas Novikovas.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?