Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Masiota: Wisłę może uratować nowy inwestor, który przekaże miliony złotych. Jeżeli tak się nie stanie, to klub może czekać upadłość

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Fot. Wojciech Matusik
- Albo ktoś dostarczy Wiśle w szybkim terminie kilkanaście milionów złotych, a w kolejnych miesiącach ok. 20 mln zł, albo trzeba zaczynać od nowa - mówi Jacek Masiota, adwokat specjalizujący się w prawie sportowym.

- Komisja Licencyjna PZPN zawiesiła Wiśle Kraków SA licencję na grę w ekstraklasie. Co może wydarzyć się dalej?

- Czas na kolejne decyzje jest do początku wiosennej rundy w ekstraklasie. Na razie nie do końca wiadomo z kim Komisja Licencyjna ma rozmawiać, w tym senie, że nie wie, kto obecnie jest właścicielem piłkarskiej spółki. Koncepcja unieważnienia umowy przez TS Wisła zawartej wcześniej z zagranicznymi inwestorami jest co najmniej dziwna. Trzeba byłoby zobaczyć dokumenty, by ocenić czy ta umowa obowiązuje, czy już nie. Nie może być stanu pośredniego. Albo właścicielem są fundusze inwestycyjne Alelega Luxembourg i Noble Capital Partners, albo właścicielem jest TS Wisła.

- Pana zdaniem powinien to rozstrzygnąć sąd?

- Wszystko zależy od treści umowy, ale prawdopodobnie tak się powinno stać. Nie można czynnością prawną unieważnić umowy. To sąd stwierdza nieważność, a nie jedna ze stron umowy. Jeżeli ktoś coś sprzedaje, przenosi prawo własności, to nie może sam stwierdzić, że umowa jest nieważna. Ktoś musi to potwierdzić, o tym orzec. Na razie nie wiemy, kto jest właścicielem piłkarskiej spółki Wisły. Komisja Licencyjna PZPN niewątpliwie to ustali. Jeżeli sama stwierdzi po przeglądnięciu dokumentów,że trudno to orzec, to rozstrzygnie o tym sąd. Jeżeli jest spór o to, kto jest właścicielem, czy fundusze inwestycyjne, czy TS Wisła, to właściwym do zbadania tego będzie pewnie Sąd Rejestrowy. Na to potrzeba czasu, a Wisła go nie ma za dużo, bo prawie już musi spełniać wymogi dotyczące dalszej gry w ekstraklasie. Sytuacja zamiast się rozwiązywać, coraz bardziej się gmatwa.

- Jeżeli jednak ze względu na wagę problemu sąd pilnie wyda rozstrzygnięcie, to klub będzie nadal mógł występować w ekstraklasie?

- Tak, oczywiście. Jeżeli będzie wiadomo kto jest właścicielem i Komisja Licencyjna PZPN będzie miała się możliwość spotkać z przedstawicielem klubu, to będzie mogła zadecydować czy odwiesić licencję czy nie. Pracy im jednak nie zazdroszczę, bo to będzie trudne. Jeżeli zostanie ustalone, kto jest właścicielem klubu, to Komisja Licencyjna PZPN zbada czy spełnione są wszystkie kryteria niezbędne do dopuszczenia do gry w ekstraklasie.

- A co się stanie, jeśli rozpoczną się w lutym rozgrywki, a licencja nadal będzie zawieszona?

- Jeżeli licencja nie zostanie odwieszona, a będą trzy walkowery z rzędu, to zgodnie z regulaminem PZPN będzie to koniec udziału Wisły w rozgrywkach.

- Jaka Pana zdaniem czeka więc Wisłę przyszłość?

- Jeżeli teraz miałbym prognozować, to skończy się na tym, że w przyszłym sezonie nowy podmiot reprezentujący Wisłę zostanie zgłoszony do rozgrywek organizowanych przez Małopolski Związek Piłki Nożnej i jeżeli będzie na to zgoda, to może to być IV liga. Chyba że znajdzie się jeszcze ktoś, kto szybko zdecyduje się wesprzeć klub co najmniej kilkunastoma milionami złotych. Zaznaczam, że nie życzę Wiśle tego, by grała w IV lidze. Życzę jej inwestora, który wpłaci na jej konto te kilkanaście milionów, ale bardzo trudno będzie takiego znaleźć. Słyszy się o akcjach pomocowych ze strony nowych stowarzyszeń kibicowski czy osób znanych w mieście, które są godne pochwały, ale to nie są kwoty, które mogłyby sytuację w pełni naprawić.

- W takim razie Wisła byłaby w lepszej sytuacji, gdyby nie doprowadziła do sprzedaży piłkarskiej spółki Vannie Ly i Matsowi Hartlingowi?

- Tak. Doszło do przeniesienia prawa własności akcji. W związku z tym, żeby doszło do przeniesienia zwrotnego, to musi dojść do umowy w tej sprawie, czyli kolejnej czynności prawnej. A nikt z zagranicznych funduszy się nie pojawił żeby to zrobić. W związku z tym pewnie na dziś właścicielem są nadal fundusze Alelega Luxembourg i Noble Capital Partners.

- Ale TS Wisła ogłosiło, że teraz z powrotem jest właścicielem akcji piłkarskiej spółki?

- Nie mam pojęcia jak to się stało, jak można unieważnić umowę. Można o to wnioskować do sądu.

-Gdyby TS Wisła było właścicielem piłkarskiej spółki, to mogłoby chociaż wytransferować jakiego zawodnika, czy kilku piłkarzy i miało pieniądze na spłatę zadłużenia?

- Jest jednak pytanie, czy Wisła byłaby w stanie przeprowadzić taki transfer. Gdyby do mnie przyszedł menedżer zawodnika, np. Zorana Arsenicia, że chce go wytransferować, to jako prawnik powiedziałbym piłkarzowi: "Niech pan najpierw wezwie klub o zapłatę zaległości, jak nie zapłacą, to rozwiąże kontrakt, odejdzie jako wolny zawodnik i na wstępie dostanie większą kwotę w nowym klubie. Byłoby taniej i prościej niż badać, czy osoba, która się podpisała pod transferem, jest władna do tego, żeby to zrobić.

- Sprawdzał Pan dokumenty dotyczące działalności Wisły SA. Co w nich Pan wypatrzył?

- Ze sprawozdań finansowych, które przeglądałem i z zadłużenia, jakie dostrzegłem, wynika czarno na białym, że są spełnione przesłanki do ogłoszenia upadłości Wisły SA. Z tego co pamiętam, były tam przeterminowane zobowiązania w kwocie ponad 20 mln zł. Oprócz tego jest zobowiązanie wobec Tele-Foniki, ono nie jest teraz wymagalne, w kwocie ponad 40 mln zł. Bieżące wydatki, jakie ma Wisła, polegające na utrzymaniu pierwszej drużyny oraz wpływy nie równoważą się stale od czasów gdy klub został przejęty przez TS Wisła. Wcześniej ten brak równowagi był równoważony przez pożyczki z Tele-Foniki. Było więc tak, że właściciel dokładał pieniądze do działalności klubu. Później TS Wisła, jako właściciel, nie dokładało pieniędzy i zadłużenie systematycznie rosło. Ponieważ takie sytuacje się zdarzają na rynku, wymyślono coś takiego, jak postępowanie upadłościowe, które służy przede wszystkim przedsiębiorcy, czyli w tym wypadku Wiśle SA. Można było w tej spółce restrukturyzować zobowiązania, podciąć koszty i Wisłę ochronić. Natomiast mam wrażenie, że częstą praktyką w przypadku klubów piłkarskich jest to, że wynik sportowy jest dla prezesów, zarządów i pracowników klubu ważniejszy niż wynik finansowy. Jeżeli ta hierarchia wartości jest tak mocno zachwiana, jak miało to miejsce w przypadku Wisły, to prowadzi to do takiej sytuacji, z jaką mamy obecnie do czynienia.

- Można było tego uniknąć?

- Tak, ale dwa lata temu, a nie nawet dwa miesiące temu. Na początku, kiedy TS Wisła przejmowało klub, to powinno się zorientować, że nie jest w stanie tak dalej funkcjonować, jak za czasów Bogusława Cupiała i Tele-Foniki, skoro nie ma pieniędzy do zasypywania dziury w budżecie. Już wówczas trzeba było doprowadzić do sytuacji, w której koszty będą się równoważyć z przychodami, co oczywiście odbiłoby się na wyniku sportowym. Zapewne z tego względu, że tak mogło się stać, takiej decyzji nie podjęto. Wręcz przeciwnie, podejmowano decyzje dokładnie odwrotne. Był taki okres w Wiśle, w którym trzeba było płacić trzem trenerom.

- Ściągano też zawodników z różnych krajów, licząc zapewne na to, że będą wpływy z ich transferów.

- Ale to jest hazard, a nie działalność gospodarcza. Hazard zazwyczaj kończy się źle. Podsumowując, to wtedy był czas na to, by ograniczyć koszty i zrobić z Wisły poprzez działania czysto marketingowe przedsiębiorstwo, które jest dochodowe. Takich kroków nie podjęto i ta degrengolada postępowała. Teraz sytuacja jest taka, że albo ktoś dostarczy Wiśle w szybkim terminie kilkanaście milionów złotych, a w kolejnych miesiącach ok. 20 mln zł, albo trzeba zaczynać od nowa. Nie widzę innych możliwości.

- A jeżeli będzie zaczynanie od nowa, to wierzyciele doczekają się zaległych wypłat?

- Nie doczekają się ich i to skończy się wieloma procesami wobec byłego zarządu Wisły SA, bo ktoś do takiej sytuacji doprowadził, a to jest przez prawo dość precyzyjnie uregulowane.

- Za to co się stało może więc odpowiedzialność ponieść była prezes Wisły SA Marzena Sarapata?

- Umowy piłkarze mają z Wisłą SA i tylko tam mogą kierować swoje roszczenia, ale też do władz tego klubu. Na zarządzie spółki akcyjnej spoczywa obowiązek ogłoszenia upadłości w terminie, by chronić wierzycieli. Jeżeli przedstawiciele zarządu tego nie zrobią, to odpowiadają swoim majątkiem. Za działanie na szkodę wierzycieli jest też odpowiedzialność karna. Nie przesądzam winy kogokolwiek. Ale jeżeli wierzyciele nie zostaną spłaceni, to zapewne pojawią się sądowe postępowania przeciw zarządowi Wisły SA.


Adam Pietrowski o unieważnieniu sprzedaży Wisły przez TS: Mats Hartling się z tego śmieje. To nielegalne!


Wisła Kraków. Zoran Arsenić dziękuje kibicom za propozycję pożyczki, ale szuka klubu. "Kontrakt już rozwiązany"

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska