Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ireneusz Mamrot: Nie uważam, że trenerzy z pierwszej ligi są gorsi

Tomasz Dworzańczyk
Tomasz Dworzańczyk
Ireneusz Mamrot nie obawia się pracy w Jagiellonii i zapewnia, że ta rola go nie przerośnie
Ireneusz Mamrot nie obawia się pracy w Jagiellonii i zapewnia, że ta rola go nie przerośnie Piotr Krzyżanowski
Decyzję o przyjęciu oferty z Jagiellonii podjąłem błyskawicznie. To dla mnie krok do przodu - mówi Ireneusz Mamrot, nowy trener żółto-czerwonych.

Kiedy słyszał Pan, że Michał Probierz kończy swoją pracę w białostockim klubie, przeszła przez głowę myśl, że to Pan będzie jego następcą?

Ireneusz Mamrot (trener Jagiellonii): Ależ skąd. Byłem przekonany, że w ekstraklasie wszystko obraca się wokół tych samych nazwisk i nawet nie pomyślałem, że moja osoba będzie brana pod uwagę. Na pewno było to spore zaskoczenie, kiedy otrzymałem telefon i usłyszałem propozycję objęcia zespołu.

Długo Pan się wahał?

W zasadzie decyzję podjąłem błyskawicznie, choć pozwolono mi się z tym przespać i na spokojnie wszystko przemyśleć. Pozostawała jednak kwestia Chrobrego Głogów, z którym niedawno przedłużyłem kontrakt, ale udało się tę sprawę szybko pozytywnie załatwić. Wtedy już nie było przeszkód.

Pracował Pan w Głogowie blisko siedem lat. Nie żal było zostawiać teraz tego wszystkiego?

Rzeczywiście, zżyłem się z tym klubem i ludźmi w nim pracującymi. Czułem duży szacunek, a w piłce to bardzo ważne. W dodatku opuszczam klub w momencie, kiedy zanosiło się na niewielkie zmiany kadrowe, w porównaniu do lat ubiegłych i najbliższy sezon zapowiadał się całkiem nieźle. Ale z drugiej strony, każdy chce się rozwijać. Zresztą może do Chrobrego teraz przyjdzie ktoś z nowym, świeżym spojrzeniem i wyjdzie to drużynie na dobre.

Czeka Pana przeprowadzka na drugi koniec Polski. Dystans z Głogowa do Białegostoku jest raczej spory.

To prawda, chyba nie mogłem dalej trafić. Ale ja pochodzę z Trzebnicy, dzielącą Głogów o sto kilometrów i dotąd w domu też nie bywałem częściej niż raz w tygodniu. Dlatego nie przeraża mnie perspektywa pracy tak daleko, tym bardziej, że w fachu trenerskim nie wybiera się miejsca zatrudnienia, tylko pracuje się tam, gdzie nas chcą. Poza tym, perspektywa prowadzenia Jagiellonii, czołowego zespołu ekstraklasy, mocnego w ostatnich latach, takie niuanse spycha na dalszy plan.

W Białymstoku zmierzy się Pan z legendą Michała Probierza, architekta sukcesów klubu.

Zdaję sobie sprawę, że to nieuniknione. Zresztą, podobna sytuacja będzie miała też miejsce w Głogowie, gdzie ktoś zajmie moje miejsce. Nie przeraża mnie ta perspektywa, traktuję to jako wyzwanie. Mam duży szacunek do Michała Probierza, to ścisła czołówka trenerska w Polsce. Wynik z Jagiellonią w ubiegłym sezonie został przez niego wyciągnięty na maksa. Każdy ma jednak jakiś pomysł na drużynę i mam nadzieję, że mój wypali. Mogę zapewnić, że mam bodziec do pracy i czuję przypływ sił witalnych, związanych z pracą w Białymstoku.

Zastanie Pan trudną rzeczywistość. Za chwilę trzeba grać w eliminacjach Ligi Europy i nie będzie czasu na normalne przygotowania.

Na pewno nie jest to łatwe. Historia pokazuje, że w ostatnich latach kluby grające w pucharach miały problem, może poza Legią, która obroniła tytuł. Krótszy okres przygotowawczy nie jest normalną sytuacją. Na razie jednak jeszcze nie miałem nawet czasu, by zastanowić się nad tym, jak przez to przejść, bo wszystko dzieje się tak szybko.

Czeka Pana debiut w ekstraklasie, bo dotąd pracował Pan w I lidze. To duży przeskok?

Wcale nie uważam, że trenerzy z pierwszej ligi są gorsi. Wręcz przeciwnie - są lepsi, bo znają na wylot pierwszą ligę, a do tego śledzą wszystko, co dzieje się w ekstraklasie. Z kolei szkoleniowcy z najwyższej klasy rozgrywkowej najczęściej pilnują tylko swojego świata, w którym się obracają i to powoduje ich ograniczenia. Jeśli chodzi o mnie, to pracując w Głogowie miałem blisko do Wrocławia i Lubina, gdzie jeździłem i oglądałem mecze ekstraklasy, dlatego jestem na bieżąco.

W Głogowie miał Pan pod ręką świetną bazę do przygotowań. W Białymstoku pod tym względem będzie gorzej.

Wiem czego się spodziewać. To na pewno jest ważna kwestia, bo w Chrobrym, rzeczywiście, mieliśmy pod tym względem duży komfort. Świetne boisko do gry i do treningów, na miejscu siłownia. W Białymstoku tak dobrze nie jest, w dodatku jeszcze klimat utrudnia sprawę jesienią i zimą. Ale te kwestie w całej Polsce idą powoli do przodu i spodziewam się, że na Podlasiu też z czasem będzie coraz lepiej.

Ma Pan już sztab, z którym będzie pracował w Białymstoku?

Na razie mogę tylko powiedzieć, że razem ze mną nadal będzie pracował dotychczasowy asystent z Chrobrego - Adrian Siemieniec. Odnośnie trenera bramkarzy jeszcze decyzja nie zapadła.

Prowadzony przez Pana Chrobry słynął z ofensywnej i ładnej dla oka gry. Taki styl będzie miała też Jagiellonia
?

Jak każdy trener chciałbym, żeby mój zespół grał ładnie, a do tego skutecznie. Trudno teraz na gorąco deklarować, jak będzie w Jagiellonii, bo wiele zależy od tego, jaka będzie kadra. Na pewno większość drużyn w Polsce skupia się na szybkim ataku, bo atak pozycyjny wymaga więcej pracy. Osobiście jestem zwolennikiem grania piłką po ziemi i wymagam, żeby linia obrony wyprowadzała akcje. Wszystko jednak zweryfikuje boisko i wyniki. Mogę jednak obiecać, że będziemy starać się grać w piłkę.

MAGAZYN SPORTOWY24 - ROBERT ZIELIŃSKI PODSUMOWUJE SEZON W EKSTRAKLASIE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ireneusz Mamrot: Nie uważam, że trenerzy z pierwszej ligi są gorsi - Kurier Poranny

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska