Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Internetowi królowie pół żartem, pół serio. Wśród nich m.in. Levy, Kręcina i Rasiak

Stanisław Moneta
Stanislav Levy to była postać
Stanislav Levy to była postać Tomasz Bolt/Polskapresse
Bez nich świat sportu byłby dużo nudniejszy. Ich wyczyny na zawsze pozostaną w pamięci internautów dzięki żartom i historiom wymyślanym przez kibiców. Oto sportowi bohaterowie internetu.

Nie ważne, co o tobie mówią. Ważne, żeby nie przekręcili nazwiska - uważają celebryci i różnej maści gwiazdy show-biznesu. W epoce internetu i mediów społecznościowych równie wielką popularnością mogą po-szczycić się ludzie sportu. I to niekoniecznie ci z pierwszych stron gazet. Głupia wypowiedź, kompromitujące zdjęcie, a nawet fantazja anonimowego internauty mogą z przeciętnego sportowca uczynić bohatera sieci.

Samokrytyka: poziom Skwara
Jesteśmy dziadami. Niech pan zapyta bramkarza, Foszmań-czyka, innych chłopaków, co, k…, zrobili (…). To się nie mieści w pale! Ta liga nam się nie należała. I brawa dla Gorzowa. My nie umiemy grać w piłkę. Jesteśmy beznadziejni, k… - kto nie zna monologu Grzegorza Skwary po meczu Rakowa Częstochowa z Arką Nowa Sól w 2008 r.? Gospodarze osiem minut przed końcem prowadzili 2:1, przegrali 2:3 i pożegnali się z awansem do II ligi. Skwara oskarża kolegów, kibice Rakowa podejrzewają o sprzedanie meczu właśnie jego. Kto ma rację - nie dowiemy się nigdy. "Paker" przyznał się do zarzutów korupcyjnych do-tyczących meczów Górnika Łęczna w sezonie 2003/2004, w Częstochowie nikt go za rękę nie złapał. Innym mistrzem samokrytyki jest Radosław Janukiewicz. Bramkarz pierwszoligowej wówczas Pogoni po porażce ze słabiutką Olimpią Elbląg (1:2) nie wytrzymał. Pomeczowa rozmowa zaczęła się spokojnie, po chwili miotał jednak przekleństwami niczym Samuel L. Jackson w "Pulp Fiction". - Święta mamy do dupy, kibice są wkur…, sami jesteśmy wkur…, trener jest wkur…, ogólnie jedno wielkie wkur… (…) Każdy z nas powinien zadać sobie pytanie, czy, k…, chce grać dla Pogoni, czy nie. Jak nie, to, k…, wypier… - grzmiał. - Panie, no k.., jak my przegrywamy mecz, k…, z drużyną skleconą, k…, na biegu z dziewięciu, k…, gości z Uzbekistanu czy z Rosji? Przecież to jest, k…, skandal. - ciągnął wywód (niespełna pięciominutowy), w trakcie którego użył 54 wulgarnych słów. Mowa motywująca zadziałała jednak na kolegów, którzy wzięli się w garść i awansowali do ekstraklasy z drugiego miejsca.

Człowiek od wszystkiego
A może piłkarze Pogoni po prostu zgłosili się do Zdzisława Kręciny? Były sekretarz generalny PZPN, a dziś dyrektor Piasta Gliwice został przez internautów obwołany człowiekiem, który potrafi załatwić wszystko. Symbol PZPN, który w rozmowie z naszą gazetą przyznał, że "nie trzeba go namawiać na alkohol", doczekał się fanpage'a na Faceboo-ku (z ponad 63 tys. fanów), którego autor podlewa legendarne zdolności organizacyjne działacza sosem złożonym z ironii i czterdziestoprocentowego roztworu alkoholu. Złoty medal mistrzostw świata w siatkówce? Za sznurki pociągał pan Zdzisław. Mundial w Katarze przełożony na zimę? "A próbowaliście kiedyś wypić pół litra w 50-stopniowym upale? Musiałem podjąć taką decyzję". Jego zagranicznym odpowiednikiem jest Gianni Infantino, włoski działacz UEFA znany z uczestnictwa w losowaniach europejskich pucharów. Polscy kibice nadali mu swojski przydomek... "Łysy z UEFA" (wielu zwraca też uwagę na jego podobieństwo do Stanisława Tyma). Umiejętności? Odpowiednie podgrzewanie kulek, dzięki czemu wyniki losowania są tylko formalnością. Nie wszystkim podobają się jednak żarty z Włocha. "Myślę, że nazywanie pana Gianni Infantino przez poważnych dziennikarzy łysym z UEFA to lekka przesada" - napisał na Twitterze prezes PZPN Zbigniew Boniek.

Ludzie do niczego
Przeciwieństwem "obrotnych" Kręciny i Infantiniego są sportowcy, którym - delikatnie mówiąc - nie wyszło. Takich akurat nigdy nie brakowało, ale tylko kilku zyskało nieśmiertelność w świadomości kibiców. Kapitan Grawitacja, Ikar, Bula, Duma Newtona - to pseudonimy nadane przez kibiców Robertowi Matei. Szesnastokrotny medalista mistrzostw Polski wsławił się kilkoma skokami, po których fani podejrzewali, że... zapomniał przypiąć nart. 85 metrów na mamuciej skoczni w Planicy czy 79 w Lillehammer to wyniki, które wryły się w pamięć kibiców równie dobrze, jak sukcesy Adama Małysza. Niskich lotów były też dowcipy o Grzegorzu Rasiaku, które największą popularność zyskały, gdy selekcjoner Paweł Janas uparcie stawiał na rosłego napastnika. Kibice brutalnie wyśmiewali jednak jego nieporadny wygląd na boisku i "drewnianą" technikę. Ulubiona wokalistka Rasiaka? Kora. Klub? Stolarka Woło-min. Gra komputerowa? Dąb Raider.

Super(?)bohaterowie kibiców
W niektórych przypadkach popularność i tok myślowy stojący za nią trudno wytłumaczyć w logiczny sposób. W lutym wierni fani Stanislava Levý'ego obchodzili rocznicę zwolnienia, sympatycznego skądinąd, czeskiego szkoleniowca ze Śląska Wrocław. Może jego image podczas pierwszych meczów (skórzana kurtka, czerwony t-shirt, złoty łańcuch, kultowy wąs), może niefortunna wypowiedź ("Zasłabłem w trakcie spotkania, bo cały dzień nie piłem"), a może przypadek zadecydował o tym, że Czech stał się bohaterem serii historii pisanych przez kibiców. Wcielał się w nich w rolę.... menela, nadużywającego denaturatu herszta szajki wywodzącej się z byłej Czechosłowacji, która wprowadziła terror na osiedlu kamienic socjalnych we Wrocławiu. Wyłudzanie kredytów (na dowód Patrika Mraza, byłego piłkarza Śląska), kradzież złomu, kłusownictwo - to dzień powszedni Staszka z krótkich opowiadań, tzw. podszywek. Zagadką pozostaje tylko, dlaczego sympatyczny szkoleniowiec łączony jest z Ołomuńcem i tamtejszą Sigmą, chociaż nigdy w tym klubie nie pracował, a urodził się w Pradze...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska