Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile świąt w świętach

Marek Mendyk
- Pamiętam wyjątkową atmosferę rodzinnych świąt - mówi biskup Marek Mendyk
- Pamiętam wyjątkową atmosferę rodzinnych świąt - mówi biskup Marek Mendyk UIP
O oczekiwaniu i sacrum Bożego Narodzenia z biskupem pomocniczym diecezji legnickiej Markiem Mendykiem rozmawia Agata Grzelińska

Świąteczne dekoracje atakowały nas już od listopada. A z drugiej strony raczej mówimy ogólnie o świętach, nie o świętach Bożego Narodzenia. Niepokoi to Księdza Biskupa?
Problemem bywa silne pragnienie, by bardzo szybko doświadczyć tego, na co czekamy. Nie uświadamiamy sobie, że nawet całe wydarzenie nie jest tak piękne, jak to oczekiwanie na nie. Spodziewamy się prezentów, spotkań z kimś, kogo lubimy, kochamy, ale bywa, że już samo to spotkanie nie jest tak ważne, jak przygotowania. Mamy do czynienia z komercjalizacją świąt i desakralizacją. Przeżyłem taki "cywilizacyjny" szok jedenaście lat temu w Niemczech na stypendium. Tam po Wszystkich Świętych w marketach pojawiały się choinki, bałwany z czapką św. Mikołaja czy raczej Dziadka Mroza. Pomyślałem: "Panie Boże, chyba nie o to chodzi". Święta, na które my w Polsce wtedy jeszcze czekaliśmy - czemu towarzyszył też specjalny klimat w domu i w kościele - stały się tam tak bardzo komercyjne. U nas był wprawdzie 6 grudnia św. Mikołaj, ale to jeszcze nie była Gwiazdka. Tam jakby wszystko pojawiło się za jednym zamachem. Bez figurki Pana Jezusa i Świętej Rodziny, ale już z choinkami ozdobionymi bombkami, na których widniały raczej nazwy firm aniżeli akcenty świąteczne. Wydawało mi się, że do Polski to nie dojdzie, że jesteśmy inni, ale przyszło.

Obawia się Ksiądz, że w Polsce nie będzie już wypadało mówić o świętach Bożego Narodzenia tylko o wakacjach zimowych?
Dziesięć lat temu byłbym gotowy odpowiedzieć, że nie grozi. Po dziesięciu latach muszę powiedzieć, że silne są wpływy tych, którzy święta sprowadzają do świeckiego charakteru. To dotyczy i Bożego Narodzenia, i Wielkanocy. I to mnie trochę martwi.

Na przykład biura podróży, które oferują w świątecznym czasie atrakcyjne wyjazdy? Tylko czy musimy świętować w domu?
Klimat domu - doświadczenie wspólnoty w rodzinie, pośród przyjaciół - ma znaczenie. Jeżeli mamy rodzinę, niech to będą święta bardzo rodzinne. To dobra okazja, by starać się, by święta nie były przeżuwane tylko przeżywane. Ważne, by nie kierować się egoistycznymi pobudkami - szukać odpoczynku od świata, a tak naprawdę uciekać od najbliższych. Jesteśmy "skazani" w tym dobrym znaczeniu na wspólnotę najbliższych ludzi, z nimi tworzymy klimat wzajemnej pracy i dojrzewania, także w sferze ducha. Jest rzeczywiście coraz więcej ludzi, którzy w czasie świąt odpoczywają od codzienności, zapominając, że istotą powołania życiowego - i to niezależnie, czy jest się wierzącym czy nie - jest poczucie odpowiedzialności za drugiego człowieka.

Bywa, że ludzie wyjeżdżają, bo nie lubią rodzinnych świąt.
Przyszedł do mnie kiedyś chłopak i mówi: "Wszyscy czekają na święta, a ja się ich boję, bo rodzice będą sobie składali życzenia, mama będzie płakać, tata będzie mówił coś przykrego". Nierzadko, niestety, w czasie świąt wyrzucamy sobie to, co przykre, choć chyba nikt na takie święta nie czeka. Ja mam dobre wspomnienia, ale wiem, że wielu ludziom bywa ciężko. Ja pamiętam, jak rano budził nas rozgrzany piec i odgłosy gotowania z kuchni. Rodzice nie szli do pracy, choć bywało, że mama musiała, bo nie wykonano planu rocznego. Pamiętam ją od wczesnych godzin krzątającą się w kuchni, tato palił w piecu, przynosił węgiel, przygotowywał choinkę. Czuło się inność tych dni. Mama, która zwykle zostawiała zakupy na stole w kuchni, przed świętami znikała z nimi. Intuicyjnie wyczuwaliśmy, że zadbała już o prezenty. Dziś nie mam możliwości, by przeżyć święta w gronie najbliższych, jakkolwiek w Wigilię będę u mamy i z rodzeństwem. Będziemy duchowo się łączyć z naszym zmarłym tatą. Ale święta spędzę już z księżmi i siostrami zakonnymi i liczę na to, że będziemy razem kolędować.
Zaczynamy święta w listopadzie, bo chcemy mieć je dłużej?
To jest jak z różą. Chcemy, by z pączka rozwinęła się w piękny kwiat. Robimy wszystko, by przyspieszyć dojrzewanie, ale jej żywotność jest krótka. Szybko pryska też wrażenie świątecznej atmosfery. Dla mnie szokiem było spotkanie z młodymi ludźmi, którzy powiedzieli, że nie czekają na święta, bo kojarzą im się z nudą siedzenia przy stole, rozmowami, które nierzadko prowadzą do sprzeczek. Z drugiej strony z Europy Zachodniej słychać głosy, że świat już się przejadł świeckimi świętami. Pojawiają się grupy ludzi, którzy chcą przywrócić świętom sacrum, widzą sens Adwentu, szukają refleksji w domach zakonnych czy rekolekcyjnych. Benedyktyni już mają zajęte miejsca pomiędzy świętami a Nowym Rokiem, bo są tacy, którzy chcą wyciszenia, refleksji, modlitwy.

Będziemy wracać do duchowości?
Powinniśmy przywrócić sakralny wymiar świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, sens Adwentu jako czasu szczególnego - czujnego, mądrego, pobożnego i radosnego oczekiwania. Nie jesteśmy w stanie zmienić świata, możemy być czasem wyrzutem sumienia dla innych. Wielka praca czeka nas, duszpasterzy, ale i media. Spotykam się z księżmi, rozmawiam z katechetami i widzę, że jeszcze sporo dzieci pojawia się na roratach, ale to już nie są te czasy, kiedy kościół był pełen dzieci z lampionami. Dzisiaj trudniej się zdobyć na wysiłek. Dzięki Bogu mamy wspaniałych dziadków i babcie, którzy wiedzą, że to wczesne wstawanie rano ma sens, że budowanie lampionu ma sens, że chodzenie na roraty to nie jest wysiłek bezowocny. Trudniej pracuje się z rodzicami. Oni stawiają pytania: Co z tego będę miał? Dziecku trudno się odnaleźć w takim niemotywującym środowisku.

Ile powinno być święta w świętach?
Trzeba zacząć od słów, które narzucają się same: "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię". Tylko wtedy, gdy człowiek będzie żył atmosferą Boga, obecnością Boga w swoim życiu, będzie mógł mocą wiary rozwiązywać różne problemy, będzie w nim doświadczenie radości, pokoju, życzliwości, prawdziwej wolności, płynącej ze świadomości, że jestem wolny od grzechu. To jest trudna droga, czasem po ludzku wydawałoby się prawie niemożliwa, ale na czym polega świętość? Na tym, by wiernie wypełniać codzienne swoje obowiązki i mieć świadomość, że jestem słaby i potrzebuję nawrócenia. "Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu" - pisze św. Paweł w Liście do Rzymian. Bardzo mi się to podoba, zwłaszcza w tych adwentowych rozważaniach. Adwent to czas, który przypomina, że Jezus przyjdzie ponownie. Ludzie nie bardzo w to wierzą, ale On przyjdzie, bo tak powiedział: "W chwili, której się nie domyślacie". Adwent uświadamia nam, że nasze życie to czas oczekiwania. Nie wiemy, kiedy staniemy przed Panem Bogiem i rozliczymy się z tego, co było dobre, co złe, dlatego musimy czuwać i być gotowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska