Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile dorabia urzędnik w miejskiej spółce? Nawet 80 tys. zł rocznie

Magdalena Kozioł
Maciej Dudzik
Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz otrzymał od radnego Leszka Cybulskiego zaskakującą propozycję: każdy powinien mieć szansę, by w otwartym konkursie ubiegać się o posadę w radach nadzorczych spółek należących do miasta. Dziś sowite wynagrodzenie pobierają w nich wysocy urzędnicy magistratu, m.in. zastępcy prezydenta.

Faktycznie, rady nadzorcze miejskich spółek to maszynki do zarabiania pieniędzy. We Wrocławiu szefowie tych rad dostają niemal 3,5 tys. zł brutto miesięcznie, zaś pozostali członkowie nieco ponad 3 tys. zł. Nieco inaczej jest w spółkach kontrolowanych przez urząd marszałkowski. Bez względu na pełnione funkcje w radzie na konta co miesiąc wpływa 1,5 tys. zł brutto.

Ile do pensji może dorobić sobie urzędnik? To zależy od tego, w ilu radach zasiada. Na przykład wiceprezydent Wrocławia Adam Grehl w ubiegłym roku udzielał się w dwóch radach, za co zainkasował łącznie ponad 80 tys. zł. Dodajmy, że za pracę w magistracie otrzymał on w 2011 r. ponad 227 tys. zł. Skarbnik miejski Marcin Urban zasiadał w radach Wrocławskiego Centrum SPA oraz MPWiK - dostał za to ponad 35 tys. zł, zaś jego roczne wynagrodzenie w ratuszu wyniosło ponad 234 tys. zł.

We Wrocławiu do rady spółki Spartan, która w przyszłym roku pójdzie pod młotek, bo będzie prywatyzowana, oddelegowano nawet Pawła Czumę, rzecznika prasowego magistratu. - Jestem prawnikiem i mam wszystkie wymagane uprawnienia - zapewnił nas Czuma.

A może urzędnicy za pracę w radach nie powinni brać pieniędzy? Grzegorz Roman, pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. transportu aglomeracyjnego i szef rady w MPK, przekonuje, że do pracy za darmo nie byłoby chętnych. - Trzeba też pamiętać, że za nietrafione decyzje rady odpowiadamy swoim majątkiem - zaznacza Roman.

Piętnastu pracowników urzędu marszałkowskiego zasiada w radach nadzorczych spółek. Jarosław Maroszek, dyrektor departamentu polityki zdrowotnej, jest wiceszefem spółki Nowy Szpital Wojewódzki (placówka powstaje na wrocławskich Stabłowicach). Przewodniczącą tej rady jest skarbnik województwa Elżbieta Berezowska. W Kolejach Dolnośląskich radą kieruje Zofia Bożena Przygoda, zastępca dyrektora wydziału restrukturyzacji ochrony zdrowia, a członkiem jest tam Wiktor Lubieniecki, dyrektor departamentu infrastruktury. Wszyscy miesięcznie otrzymują 1500 zł brutto.

Lepiej powodzi się urzędnikom z wrocławskiego ratusza. Jarosław Broda, dyrektor wydziału kultury w magistracie, dorobił sobie w ubiegłym roku prawie 36 tys. zł. Zasiada w radzie Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Regina Danek, dyrektor wydziału nabywania i sprzedaży nieruchomości, w swoim oświadczeniu majątkowym wykazała ponad 40 tys. zł z pracy w radzie TBS. Ich pensje w ratuszu nie są tajemnicą. Broda zarobił w całym 2011 r. ponad 149 tys. zł, zaś Danek - ponad 163 tys. zł.

W radach miejskich spółek we Wrocławiu od urzędników aż się roi. W radzie nadzorczej Spartana oprócz Pawła Czumy, rzecznika prasowego, znajdujemy Pawła Romaszkana, szefa biura promocji miasta. W radzie Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji - Włodzimierza Patalasa, sekretarza miasta, a także Zbigniewa Komara, zastępcę dyrektora departamentu infrastruktury i gospodarki, oraz Jacka Barskiego, dyrektora departamentu architektury i rozwoju.

Szefem rady w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym jest Grzegorz Roman, pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. transportu aglomeracyjnego, w spółce zarządzającej lotniskiem - wiceprezydent Wojciech Adamski (zastąpił on w ubiegłym roku byłego wiceprezydenta i obecnego senatora Jarosława Obremskiego).

W radzie spółki Wrocławskie Inwestycje mamy wiceprezydenta Macieja Bluja, a do rady spółki Wrocław 2012 do niedawna oddelegowany był Michał Janicki (zwolniony na początku października ze stanowiska wiceprezydenta).

Nadal zasiadają w tej radzie Elżbieta Urbanek, dyrektor departamentu infrastruktury i gospodarki w urzędzie miasta, oraz Piotr Paś, dyrektor Zarządu Zasobu Komunalnego.

Zresztą urzędnicy na brak dodatkowego zajęcia i dodatkowych pieniędzy narzekać nie będą. Jeśli nawet zniknie jedna ze spółek (jak np. Spartan), to pojawi się zaraz jakaś inna - choćby Ekosystem, który zająć ma się gminnymi śmieciami.

O tym, że posada w radzie nadzorczej miejskiej spółki jest intratna, nikogo przekonywać nie trzeba. Wiceprezydent Wojciech Adamski w ubiegłym roku zainkasował ponad 40 tys. zł za pracę w radzie wrocławskiego parku wodnego. Teraz już go tam nie ma. Przewodniczącym został Jacek Dżedzyk, dyrektor wydziału prawnego urzędu miasta we Wrocławiu.

Jak wygląda sytuacja w innych miastach Dolnego Śląska? Negatywnym przykładem był do niedawna Wałbrzych, ale po tym, jak prezydentem został Roman Szełemej, wszystkie rady nadzorcze i zarządy tamtejszych spółek zostały wymienione.

Z jednym wyjątkiem. Nie zmienił się reprezentant gminy Wałbrzych w radzie nadzorczej Invest-Parku. Nadal jest nim Piotr Kruczkowski, były prezydent Wałbrzycha. Jeszcze jako szef miasta zasiadał on w radzie nadzorczej Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Wałbrzychu.

Ciekawy przykład mamy z Jeleniej Góry. W radzie nadzorczej Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego zasiada Paweł Domagała, naczelnik wydziału edukacji i polityki społecznej urzędu miejskiego. Z jego oświadczenia majątkowego wynika, że za pół roku pracy w radzie wziął tylko 1300 zł, co daje nieco ponad 200 zł miesięcznie.

Marek Woron, kanclerz Loży Dolnośląskiej BCC, zrzeszającej biznesmenów i szefów prywatnych firm, jest przekonany, że urzędnicy w radach nadzorczych miejskich spółek mogliby pracować bez żadnego wynagrodzenia. - To ich decyzja, czy się go zrzekną. Ale my jako społeczeństwo nie dorośliśmy jeszcze chyba do tego, by coś dać od siebie społeczeństwu, podzielić się za darmo swoją wiedzą - komentuje Marek Woron.

Takie rozwiązanie zastosował kilka lat temu w KGHM ówczesny prezes Mirosław Krutin. Zdecydował on, że praca w radach nadzorczych spółek-córek należy po prostu do obowiązków służbowych.

Leszek Hajdacki, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego, komentował wtedy zgryźliwie, że decyzja prezesa jest na pokaz, bo delegowani do rad pracownicy i tak dostają bardzo wysokie pensje.

- Trzeba wierzyć, że zostaną godziwie wynagrodzeni, bo za każdą pracę należy się zapłata - ironizował Hajdacki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska