Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hutniczki w białych chusteczkach

Zygmunt Mułek
- W hucie zawsze było dużo roboty. W szczytowym okresie pracowało ponad 2300 osób. Nigdy nie narzekałem na zarobki  - mówi Lucjan Krzyżowski
- W hucie zawsze było dużo roboty. W szczytowym okresie pracowało ponad 2300 osób. Nigdy nie narzekałem na zarobki - mówi Lucjan Krzyżowski fot. Piotr Krzyżanowski
Gdy tylko Władysław Gomułka z partyjną delegacją wyjechał z legnickiej huty, zepsuł się piec - pisze Zygmunt Mułek.

Lucjan Krzyżowski ma 75 lat. Niezbyt wysoki, szczupły. Pełen pomysłów, energii. Praca w hucie? - Same miłe wspomnienia - uśmiecha się. - Gdy w 1991 roku odchodziłem na emeryturę, żegnało mnie 70 kolegów. Co to była za impreza! Ale potem... szybko wróciłem. A w wieku 69 lat wybudowałem dom. Trzeba mieć cel w życiu.

Dwaj synowie pana Lucjana - Romuald i Dariusz - też pracują w legnickiej hucie, w fabryce kwasu siarkowego. Im także pomagał stawiać domy. Żona Janina również miała romans z hutą - pracując w zaopatrzeniu.

Urodził się Chełmie Lubelskim. Potem los rzucił go do Pruszkowa, gdzie skończył technikum mechaniczne. Po szkole zatrudnił się w warszawskiej Fabryce Wyrobów Precyzyjnych. W grudniu 1956 r. upomniało się o niego wojsko. Dostał bilet do Legnicy. Zameldował się w koszarach Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przy ówczesnej ul. Świerczewskiego (dziś al. Rzeczypospolitej). Marzył nawet o karierze oficerskiej. Życie napisało jednak inny scenariusz.
- Na zabawie w kasynie poznałem piękną dziewczynę - wspomina. - I już inaczej patrzyłem na swoją przyszłość. Zacząłem myśleć o związaniu się z Legnicą na stałe.

Miasto zrobiło na nim wrażenie. Ładne, poniemieckie kamienice. Dużo zieleni. Wówczas ul. Świerczewskiego jeździł trolejbus, o czym niewielu mieszkańców już pamięta. Na innych trasach słychać było zgrzyt kół tramwajowych. Huta Miedzi dopiero się budowała. Widział, jak rosną hale produkcyjne.

- Tuż koło huty był wielki poligon - opowiada. - Ćwiczyliśmy tam natarcia i inne potrzebne piechocie umiejętności. W wolnych chwilach podglądaliśmy przez płot, co tam budują. Nawet wtedy nie pomyślałem, że później przepracuję w tym miejscu tyle lat.

A jednak. Po wyjściu z wojska w 1959 r. na chwilę wyjechał do Chełmna. Ale ciągnęło go do narzeczonej i szybko wrócił. 30 marca 1959 r. wzięli ślub. A kilka dni później już pracował w hucie. Trafił do brygady na warsztatach mechanicznych. Dostał najniższą grupę, 5 zł 40 gr na godzinę plus premię. Przez miesiąc, z nadgodzinami, wyciągnął półtora tysiąca złotych. - Mieszkaliśmy z teściami - mówi. - Za pierwszą wypłatę kupiłem tapczan - wspomina.

Wówczas na hali pieców przetapiano złom. Przyjeżdżały pociągi z całej Polski. Czego tam nie było! Żyrandole miedziane, medale, garnki. Strażnicy pilnowali, by ludzie nie wynosili tych przedmiotów. Huta się rozrastała. Młody Krzyżowski pracował od rana do nocy. Miesięcznie miał nawet 100 nadgodzin. Finiszowali, by zdążyć z zakończeniem budowy ciągu technologicznego.

- Wracałem do domu i kładłem się spać - zwierza się. - Dojeżdżałem z Przybkowa dwoma tramwajami. Najpierw "3", a potem przesiadałem się w "1". Pewnego razu, gdy jechałem do domu, ludzie zaczęli dziwnie na mnie patrzeć. W powietrzu unosił się dziwny zapach oleju i koksu. Długo musiałem tłumaczyć, że ubranie przesiąkło zapachami z topienia brykietów w piecu szybowym.
Wiosna 1959 r. była gorąca. W przenośni i dosłownie. Kończono budowę pieców szybowych, w których przetapia się koncentrat miedzi. Najpierw trzeba je było jednak zbrykietować. I do tej pracy przyjęto 150 młodych kobiet. Pan Lucjan wspomina, że piękne dziewczyny paradowały po hucie w ubraniach roboczych i w białych chustach na głowie. To był widok porażający dla młodych. Na brykietownię ciągnęły pielgrzymki. - Wiele takich podchodów skończyło się małżeństwami - wspomina. - Nie tylko praca była ludziom w głowie.

Ale czas gonił, bo jak to w tamtych czasach bywało, przecięcie wstęg musiało się odbyć obowiązkowo w jakąś ważną rocznicę. Zbliżał się 22 lipca, wówczas Narodowe Święto Odrodzenia Polski ( obchodzone do 1990 r.).

- Wiedzieliśmy, że przyjedzie delegacja partyjna i państwowa z samym Władysławem Gomułką, I sekretarzem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - opowiada. Przyjechali, z wielką pompą otworzyli ciąg technologiczny i pojechali. A już nazajutrz zdarzyła się awaria pieca szybowego.
Przez dwa tygodnie usuwali usterkę. Musieli nawet rozebrać część pieca. Poprawić wymurówkę. A potem już było z górki. Po roku pan Lucjan awansuje na mistrza. W latach 70. - na zastępcę kierownika Fabryki Kwasu Siarkowego.

- W hucie zawsze było dużo roboty. W szczytowym okresie pracowało ponad 2300 osób. Nigdy nie narzekałem na zarobki. Ale myślałem, że na mieszkanie będę czekał wieki. Jednak już po roku dostałem kawalerkę na ul. Rewolucji Październikowej. Zakład dużo domów wtedy remontował. Utrzymywał hotele. To były inne czasy.

Ale nie tylko pracą człowiek żyje. A takie giganty, jak Kombinat Górniczo-Hutniczy Miedzi, miał pieniądze i nie żałował ich dla pracowników.

- Rozwijała się turystyka. Mieliśmy własne autobusy i ośrodki wypoczynkowe. Wszędzie można było pojechać. I jeździliśmy wypoczywać - w kraju i za granicą. Nasze dzieci też masowo z tego korzystały - uśmiecha się na wspomnienie tamtych lat.

O hutnikach krążyły różne legendy i opinie. Wielu ludzi zazdrościło im zarobków, przywilejów socjalnych, tego, że szybko dostają mieszkania. Ale były okresy, że nie było chętnych do pracy. Ba dochodziło nawet do tego, że hutnicy dostawali premię za zwerbowanie kogoś do roboty. Ludzie przychodzili, popracowali parę miesięcy i odchodzili. Bo wtedy to praca szukała robotnika, a nie odwrotnie. Teraz, żeby dostać tutaj etat, trzeba nie lada znajomości.
- Tę moją pracę w hucie traktuję jako wspaniałą przygodę - przekonuje pan Lucjan. - Spełniłem się w niej. Ale nie tylko nią żyłem.

Na początku lat 60. minionego wieku zakłada własną sekcję trójboju siłowego. Sam wielkich sukcesów nie osiągnął, ale dryg do sportu i turystyki pozostał. Już po przekroczeniu pięćdziesiątki zaczął romans z nartami biegowymi. Wystartował w kilkunastu Biegach Piastów. W hucie zawiązali klub turystyczny "Sznurówa". I ruszali w trasę nawet kilkanaście razy w roku. Jest się czym pochwalić.

- Jeździliśmy na wczasy do NRD, Bułgarii. Nawet pojechałem Pociągiem Przyjaźni do Związku Radzieckiego. Zwiedziłem Wilno, Rygę, Leningrad. I byłem na olimpiadzie w Moskwie w 1980 r. - przez 10 dni. Mówiło się w mieście, że mamy wszystko.

I wreszcie przychodzi rok 1991. Pan Lucjan kończy 55 lat. Wówczas w tym wieku hutnicy mogli przechodzić na emeryturę. Teraz ten przywilej stracili. Ci, którzy przychodzili do pracy przed 20 czy 30 laty, czują się pokrzywdzeni. Ale nic już na to nie poradzą, że państwo zabrało im przywileje emerytalne.

- Ja chciałem jeszcze pracować, bo czułem się bardzo dobrze. - Wiek mi nie przeszkadzał. Ale okazało się, że moja emerytura będzie wyższa niż pensja w hucie. Odszedłem więc.
I po raz kolejny wspomina, jak pięknie żegnał się z kolegami. Zresztą taka jest tradycja, że emeryci zapraszają kolegów na pożegnanie. Niektóre takie bankiety są wystawne niczym wesela.
- Długo nie cieszyłem się wysoką emeryturą - uśmiecha się z przekąsem. - Rząd zabrał nam chyba jedną trzecią. Tak bywa. Oczywiście odwiedzałem kolegów w hucie. Spotykaliśmy się. Któregoś razu kierownik działu socjalnego zaproponował mi pracę. Tym razem nie w hucie, tylko w Ośrodku Sportów Wodnych w Kunicach. I tak w roku 1995 zostałem gospodarzem hutniczego ośrodka wypoczynkowego.

W piecu przetapiano miedziane żyrandole, medale i inne cuda...

To była ciekawa praca na świeżym powietrzu. I dość istotny dodatek do emerytury. Ostatecznie rezygnuje z pracy zawodowej w 2002 r. - I w taki sposób uzbierały się 42 lata roboty - wylicza z satysfakcją.

Ale znowu coś gna go do przodu. I już będąc na emeryturze, mając 69 lat, rozpoczyna budowę domu. - Mieliśmy piękne, trzypokojowe mieszkanie. Ale coś mnie nosiło. Uzbierałem trochę pieniędzy i wybudowałem dom. Teraz mam już 75 lat i nie chce mi się pracować. Ale po górach chodzę. Zapisałem się już na rajdy - dodaje pan Lucjan.
ZYG

Z kalendarium Polskiej Miedzi - Rok 1975

1 I - W KGHM powołano zespół ds. budowy kopalni Sieroszowice
31 I - zakończyło się głębienie szybu R III kopalni Rudna (1001 m)
11 II - decyzją ministra przemysłu ciężkiego utworzono zakład Huta Miedzi Cedynia w Orsku
12 II - m.in. Wacław Min-ta, Władysław Polak, Stanisław Świstak, Mieczysław Łata, Stefan Fiebig, Adam Chwaliński dostali od ministra nauki dyplomy za opracowanie technologii nasuwanej wieży szybowej
1 III - kopalnia Rudna rozpoczęła pracę w systemie czterobrygadowym
11 IV - Tadeusz Babisz dyrektorem naczelnym KGHM
13 VII - piłkarze Zagłębia Lubin awansowali do II ligi
3 IX - rozpoczęła się budowa HM Cedynia
3 XII - do KGHM przyjechali Edward Gierek i Piotr Jaroszewicz. CH

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska