Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hubert Hurkacz przegrał z debiutancką tremą i rywalem. Dotkliwa porażka Polaka w półfinale Wimbledonu

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Hubert Hurkacz
Hubert Hurkacz AP/Associated Press/East News
Hubert Hurkacz nie zdołał niestety pokonać Włocha Matteo Berrettiniego i awansować do finału Wimbledonu. Pomimo dotkliwej [3:6, 0:6, 7:6(3), 4:6] porażki Polak może być dumny ze swojego występu na londyńskiej trawie.

Nie skłamiemy pisząc, że cała Polska (a przynajmniej znacząca jej część) zasiadła w piątkowe popołudnie przed telewizorami. Jak to zwykle bywa - sukcesy naszych sportowców sprawiają, że mamy w naszym kraju wysyp ekspertów od piłki nożnej, tenisa czy dowolnej innej dyscypliny. Gdy w 2013 roku o finał Wimbledonu walczyli (niestety bez powodzenia) Agnieszka Radwańska i Jerzy Janowicz redaktor naczelny jednej z ogólnopolskich gazet (tytuł i nazwisko litościwie przemilczymy) przekonywał w programie radiowym, że ich sukcesy to efekt... wielu lat spędzonych w zagranicznych akademiach tenisowych (co, delikatnie rzecz ujmując, drastycznie mijało się z prawdą).

Tym razem na szczęście obyło się bez podobnych „kwiatków”. Nie licząc może nie mających pokrycia w faktach rewelacji „New York Times’a” o koronawirusie, na którego miał zachorować Hurkacz po wygranym na przełomie marca i kwietnia turnieju ATP Masters 1000 w Miami (co miało być przyczyną jego słabych występów na kortach ziemnych i przed samym Wimbledonem), oraz lekko kontrowersyjnej wypowiedzi Zbigniewa Bońka, który zadeklarował, że „będzie kibicował Berrettiniemu, choć nie jest to dla niego łatwa sytuacja”. Powodem były rzecz jasna rodzinne koligacje, bo trener Włocha Vincenzo Santopadre prywatnie jest zięciem prezesa PZPN i ojcem dwójki jego wnuków.

- Kluczowy będzie return - przekonywał przed meczem w studiu Polsatu Sport deblowy finalista US Open i Masters Mariusz Fyrstenberg, nawiązując do wzrostu (obaj po 196 centymetrów) i dyspozycji serwisowej, jaką Hurkacz i Berrettini prezentowali w poprzednich meczach. Wtórował mu deblowy mistrz Wimbledonu z 2017 roku Łukasz Kubot, którego zdaniem pierwszego finalistę poznamy dopiero po pięciosetowym maratonie. - Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Czekamy na więcej. Ja wierzę, że Hubert będzie skoncentrowany i od początku będzie atakował Włocha -przekonywał.

Kluczowe okazało się jednak doświadczenie, o którym wspominał zresztą przed meczem Włoch, dla którego był to już drugi w karierze wielkoszlemowy półfinał. Przyznał, że gdy w 2019 roku przebił się do czołowej czwórki w US Open było to dla niego coś nowego, niespodziewanego. Tak jak w piątek dla Polaka, dla którego w czterech najważniejszych turniejach na świecie barierą nie do przejścia była do tej pory trzecia runda, a w meczu z Berrettinim najzwyczajniej w świecie (tak to przynajmniej wyglądało) zjadła go debiutancka trema.

To był zdecydowanie najgorszy mecz ze wszystkich, jakie rozegrał w tegorocznym Wimbledonie, na co wpływ miała przede wszystkim jego postawa. Do stanu 3:2 w pierwszym secie był co prawda wyrównany, choć już w trzecim gemie nasz tenisista musiał bronić trzech break pointów. W szóstym chwilę serwisowej słabości miał z kolei Berrettini. Wrocławianin nie był jednak w stanie jej wykorzystać. To był koniec widowiska, które od tego czasu zmieniło się w teatr jednego aktora. Włoch grał swoje, a Polak niestety coraz częściej się mylił.

Wpakowany przy break poincie w siatkę forhend kosztował go przełamanie na 3:4. Nieudany forhend zakończył również pierwszego seta. O drugim w zasadzie można napisać tylko tyle, że się odbył. Hurkaczowi nie udało się w nim wygrać nawet gema. Nie wyglądało to dobrze. Dobrze się również nie skończyło, choć przed rozpoczęciem trzeciego seta wrocławianin opuścił kort, a po wznowieniu gry prezentował się znacznie lepiej. Zdołał nawet wygrać (po tie-breaku) seta, a przegrywając 3:5 w kolejnym obronił piłkę meczową. Ostatecznie ze zwycięstwa cieszył się jednak Berrettini, który został pierwszym od 1976 roku Włochem w wielkoszlemowym finale. Wtedy to, na kortach im. Rolanda Garrosa, triumfował Adriano Panatta. O tytuł Włoch zagra z Serbem Novakiem Djokoviciem, albo z Kanadyjczykiem Denisem Shapovalovem.

A nam pozostał mały niedosyt, bo efektowne zwycięstwa Hurkacza nad Rosjaninem Daniiłem Miedwiediewem i Szwajcarem Rogerem Federerem rozbudziły nasze nadzieje na kolejny (po Radwańskiej w 2012 roku) finał Wimbledonu, a może nawet na zwycięstwo (wspominał o tym m.in. na naszych łamach Wojciech Fibak). Trzeba jednak cieszyć się z tego, co się ma, bo wrocławianin i tak zaszedł w stolicy Anglii dalej, niż się przed rozpoczęciem turnieju spodziewaliśmy.

Zarobił przy tym 465 tysięcy funtów (czyli ponad dwa miliony złotych) ,a przede wszystkim zdobył bezcenne doświadczenie, które z pewnością (taką przynajmniej mamy nadzieję) zaprocentuje w kolejnych latach, a Iga Świątek długo nie pozostanie naszą jedyną (singlową) wielkoszlemową mistrzynią.

Awans do półfinału sprawi ponadto, że Hurkacz awansuje w poniedziałek na 11. miejsce w rankingu ATP.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Hubert Hurkacz przegrał z debiutancką tremą i rywalem. Dotkliwa porażka Polaka w półfinale Wimbledonu - Sportowy24

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska