Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Horror mieszkańców wrocławskiego Śródmieścia. Szczury wychodzą z toalet, przegryzają kable i zdychają pod maskami samochodów

Nadia Szagdaj
Nadia Szagdaj
Mieszkańcy Śródmieścia przeżywają istny horror. Szczury atakują w domach i na podwórkach, mimo trwającej deratyzacji. Harcują w stropach i rurach, wychodzą z toalet i wpędzają mieszkańców w koszty.
Mieszkańcy Śródmieścia przeżywają istny horror. Szczury atakują w domach i na podwórkach, mimo trwającej deratyzacji. Harcują w stropach i rurach, wychodzą z toalet i wpędzają mieszkańców w koszty. autorzy Polska Press
Mieszkańcy Śródmieścia przeżywają istny horror. Mimo trwającej deratyzacji, szczury atakują w domach i na podwórkach. Harcują w stropach i rurach, wychodzą z toalet i wpędzają mieszkańców w koszty. Choć Miasto daje ludziom rady, jak powinni walczyć i zapobiegać pladze szczurów, samo zdaje się jej nie ogarniać. Problemów bardziej złożonych natomiast, rozwiązać nie umie. A nawet nie chce, bo nie reaguje na prośby i pisma. Jeden z listów od zdesperowanej mamy, trafił nawet na biurko Jacka Sutryka. Jak zareagował prezydent? Nie odpisał.

Spis treści

Stare Miasto czy Śródmieście stwarzają swoją specyfiką idealne warunki dla szczurów. Łatwy dostęp do piwnic i zakamarków na podwórzach, spora ilość restauracji, a do tego nierzadko lokatorzy "dokarmiający gołębie" i wyrzucający jedzenie wprost na podwórze, tworzą perfekcyjny dom dla gryzoni. Ale szczury pojawiają się nie tylko tam, gdzie jest brudno. Opanowały miasto i stały się prawdziwym utrapieniem.

Martwy szczur w toalecie

O skali problemu przekonała się pani Renata, mieszkająca na parterze niewysokiej kamienicy przy ulicy Wąskiej, na Nadodrzu. W środę (15 marca) w toalecie znalazła martwego szczura.

- To nie jest pierwszy raz - mówi. - Poprzednio widziałam tylko chowający się w muszli klozetowej ogon, a potem odpływającego w głąb rury szczura.

Od tamtej pory 9-letnia córka pani Renaty, boi się korzystać z łazienki. Ale szczury harcują nie tylko tam. - Córka ma łóżko piętrowe. Szczury zaś opanowały sufit i nocami chodzą jej metr nad głową - opowiada pani Renata, a samo mówienie o sytuacji, w której się znalazła, wyraźnie sprawia jej emocjonalny ból.

List w sprawie szczurów trafił na biurko prezydenta

Problem na Wąskiej zaczął się latem 2022 roku, kiedy mieszkańcom założono - nomen omen - kratkę deratyzacyjną. Od tamtej pory szczury chodzą po rurach, po których ślizgają się pazurkami, piszczą i wyprowadzają na spacerki młode. Pani Renata nie raz zgłaszała sprawę w urzędzie miasta, a w końcu napisała list do samego Jacka Sutryka. Bez odpowiedzi. To samo w kwestii urzędników, którzy z początku odsyłali ją do kolejnych osób i instytucji, a potem przestali odpowiadać w ogóle.

- To jest mieszkanie komunalne. Ostatnio przyszła kolejna podwyżka i tak już niemałego czynszu. Z niedużą pensją i dzieckiem na utrzymaniu, nie jestem w stanie przeznaczyć pieniędzy na prywatną deratyzację, bo wiązałoby się to ze spruciem sufitu, usunięciem odchodów, szczurzych gniazd i zwłok, dezynfekcją stropów i ponownym ich uzupełnieniem. Nie stać mnie na to - ocenia pani Renata.

Okazuje się, że szczury sieją terror nie tylko w jej mieszkaniu, ale także u sąsiadki z parteru. Teraz pną się po stropie do mieszkań na pierwszym piętrze. To tam, z rury wyskoczył ostatnio szczur i zrobił rekonesans po mieszkaniu innej sąsiadki. Podczas gdy gryzonie opanowują całą kamienicę na Wąskiej, a urzędnicy nie reagują na listy od pani Renaty, na innej ulicy rozgrywa się kolejny dramat.

Martwe szczury pod maskami samochodów

Naszym oczom ukazuje się ładne, zadbane podwórko, z dobrą nawierzchnią i elementami zieleni. To co przykuwa naszą uwagę to spalona wiata śmietnikowa i piętrzące się śmieci wielkogabarytowe, które powoli "zaglądają" ludziom do okien na parterze. Tu właściciele idą w koszty.

- W serwisie auto było już kilka razy. Niedziałający klakson, potem parktronic, wspomaganie układu kierowniczego, kable od reflektorów - przegryzione. Dwa razy zdechł mi pod maską szczur. Smród niemożliwy - opisuje pan Łukasz. - Też trzeba było oddać samochód na warsztat, bo gryzoń wszedł tak głęboko, że dopiero mechanik go wyciągnął.

Ten problem trwa już kilka lat. Kiedy otworzy się okno wieczorem, słychać szczury szalejące na podwórku. W krzakach leży pełno szczurzych zwłok, które sprząta pracownik miasta. - Chodzi tu taki pan i zbiera martwe szczury - przyznaje pan Łukasz i dodaje. - Ale one nie zdychają od trutki. Albo ktoś je przejedzie, albo dorwie je kot. Mogły tez paść pod naszymi maskami od trutek, które serwujemy im sami.

Miasto odpowiada w sprawie szczurów

- Mieszkańcy mogą zgłaszać incydenty związane ze szczurami do Wydziału Środowiska przy magistracie lub bezpośrednio do straży miejskiej - zaleca Grzegorz Rajter z urzędu miejskiego. - Za deratyzację odpowiedzialni są zarządcy budynków. To na nich spoczywa obowiązek zakupienia trutki i przeprowadzenia deratyzacji zgodnie z zasadami.

Sęk w tym, że teren przy wiacie śmietnikowej zarządzany jest przez Wrocławskie Mieszkania (spółkę miejską), tak jak i niektóre kamienice. Do tego dochodzą inni zarządcy z pozostałych budynków. Zbiorowa odpowiedzialność poskutkowała na Grunwaldzkiej trutkami z datą ważności, która minęła... dwa lata temu!

Oczywiście straż miejska przyjrzy się przede wszystkim temu, czy deratyzacja jest prowadzona według ściśle określonych zasad. Strażnicy przeszli szkolenia, dzięki którym są w stanie szybko to stwierdzić. Na przykład, odszczurzanie nie powinno kojarzyć się nam wyłącznie z wyłożeniem różowego preparatu na papierowe tacki.

- Nawiązaliśmy współpracę z naukowcami z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Usłyszeliśmy, że szczury lubią szukać jedzenia i takie na tackach wydaje się dla nich nieatrakcyjne - twierdzi Grzegorz Rajter. Jest więc szansa, że szczur nie tknie trutki, bo nie musi jej "zdobywać". Wynika to ze szczurzego behawioryzmu.

- Byli tu strażnicy. W środę z nimi rozmawiałem - potwierdza pan Łukasz. - Kiedy zapytałem kto powinien zostać ukarany mandatem za całą tę sytuację, powiedzieli, że firma, która nie wywiozła śmieci. Dowiedziałem się wtedy, że na takie śmieci powinno się zamówić kontener i jest to usługa bezpłatna. Ale kontener ma zamówić nie mieszkaniec, a zarządca, którym są w tym przypadku Wrocławskie Mieszkania. Czy Miasto ma zatem zamiar samo sobie wystawić mandat? - zastanawia się pan Łukasz.

Plaga szczurów większa niż dotychczas i dłuższa deratyzacja

- Tych zgłoszeń jest faktycznie ostatnio więcej, więc najwyraźniej populacja szczurów też wzrosła. Cały czas uczymy się walczyć ze szczurami. Ta deratyzacja "po nowemu" będzie trwała przez 10 miesięcy - mówi Rajter.

To dobra wiadomość, bo do tej pory był to okres znacznie krótszy. Ale pracownik urzędu podkreśla, że efektów nie zobaczymy po miesiącu czy nawet dwóch. Na podobne działania trzeba czasu. I co najważniejsze, chęci ze strony mieszkańców.

- Jeśli zarządcy będą odszczurzać, a ludzie mimo to nie przestaną wyrzucać jedzenia i nie zaczną np. zamykać kubłów na śmieci, nie pozbędziemy się problemu - zauważa Grzegorz Rajter.

Na Grunwaldzkiej sytuacja zdaje się być jednak o wiele bardziej złożona. Wyłożone trutki są przeterminowane, a nikt nie przyznaje się do terenu, na którym stoją. Wielkogabarytowe śmieci sięgają już prawie okien parteru jednej z kamienic, co grozi nie tylko plagą szczurów w mieszkaniu, ale i poważnym pożarem. Gdy pan Łukasz próbował zgłosić owo zagrożenie, usłyszał od Wrocławskich Mieszkań, że nie jest stroną w sprawie. W skrócie, skoro jego kamienicą nie zarządza WM, a on sam nie mieszka w tej, w której grozi pożar, nie ma w tej kwestii nic do powiedzenia. Nie ważne, że płonący budynek, spowodowałby zagrożenie dla wszystkich mieszkańców kwartału...

Na Wąskiej z kolei nikt nie wyrzuca jedzenia. Nie ma tu też kubłów na śmieci.

- Dzielimy z innym budynkiem małe podwóreczko, czyste i schludne. Niestety szczury zrobiły w nim takie podkopy, że latem dzieci wpadały pod ziemię - opowiada pani Renata. - To przecież stanowi zagrożenie dla ich zdrowia i życia - dodaje.

Trudno więc mówić o złotym środku, który rozwiąże problem raz na zawsze, szczególnie gdy sytuacja kompletnie wymknęła się spod kontroli.

Niezaprzeczalnie możemy sobie pomóc

Miasto, tam gdzie jest to możliwe, winno wspomagać mieszkańców w walce ze szczurami. Niestety, powyższe przykłady pokazują, że rozmiar plagi gryzoni we Wrocławiu zdaje się przerastać możliwości magistratu. Aby nie namnażać problemów możemy tam, gdzie nie jest jeszcze tragicznie, zadbać o własne podwórko.

Takiego zachowania nie tolerujmy!

Jeżeli zaś sami nie mamy sobie nic do zarzucania, nie bagatelizujmy tego, że ktoś działa przeciwko nam. Jeśli spotkamy się z sytuacją, w której ktoś wyrzuca resztki jedzenia na ulicę i nie reaguje na nasze argumenty, możemy zgłosić to do straży miejskiej. Za podobny incydent grozi ponad 500 złotych mandatu!

Zapytaliśmy, czy miasto planuje akcję edukacyjną dla mieszkańców, która pomoże zrozumieć ten problem. Okazuje się, że podobne akcje były już prowadzone - do zarządców wysyłane były plakaty, a na ekranach w MPK wyświetlane były stosowne informacje dotyczące deratyzacji. Niestety jak widać, problem z nami został.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska