Tego dnia pracowało w niej jedynie kilku robotników, jak co dzień wykopywali piasek, który płynąca nieopodal rzeka Dobra naniosła niegdyś na te tereny. W pewnym momencie musieli przerwać swoje zajęcie, bo w miękkim gruncie natrafili na coś dziwnego. Opór łopatom stawiał sporych rozmiarów kamień. Gdy w końcu udało im się go usunąć, ich oczom ukazał się niezwykły widok – dół w ziemi o wymiarach 2 × 3 m wyłożony równo kamieniami. W środku znajdowały się ludzkie szkielety. Gdy przybyli na miejsce archeolodzy rozpoczęli prace wykopaliskowe, co rusz wyciągali z piasku cenne elementy wyposażenia grobu: złotą i srebrną biżuterię, złote przybory toaletowe, brązowe naczynia, szklaną czarkę, srebrne noże i nożyczki. W sumie kilkadziesiąt bezcennych przedmiotów.
Archeolodzy nie mieli wątpliwości – robotnicy odkryli prawdziwy skarb! Oceniono, że znalezione obiekty pochodziły z przełomu III i IV wieku n.e. i zostały wykonane w różnych częściach Imperium Rzymskiego, a pochowany z nimi mężczyzna był najprawdopodobniej lokalnym władcą, być może z germańskiego plemienia Wandalów lub słowiańskiego plemienia Ślężan.
Nawet bez tej fachowej ekspertyzy znalazcy bezcennego skarbu oraz okoliczni mieszkańcy wiedzieli, że mają do czynienia z wyjątkowymi i bardzo cennymi przedmiotami. Zanim na miejscu pojawiły się odpowiednie służby zabezpieczające oraz badacze z uniwersytetu pod wodzą archeologa i medyka Wilhelma Gremplera, zdążyli wyjąć z grobu kilka wartościowych artefaktów. Mimo przeprowadzonego przez policję śledztwa, nie udało się ich odzyskać.
Natomiast mieszkańcy Wrocławia wpadli w euforię, przez wiele dni nie mówiono o niczym innym tylko o skarbie, w czym duża była zasługa miejscowej prasy umiejętnie podgrzewającej atmosferę. Po kilku miesiącach archeolodzy odkryli na terenie piaskowni kolejne dwa groby. Pochowano w nich kobiety wraz z należącą do nich biżuterią z cennych kruszców i kamieni oraz licznymi naczyniami. Trzeba przyznać, że mimo problemów z naruszeniem przedmiotów z pierwszego grobu, znalezisko to miało dużo szczęścia, bowiem odkryte zostało na ziemi należącej do Heinricha Korna, przedsiębiorcy i wydawcy „Schlesiche Zeitung”, który był także jednym z założycieli Muzeum Starożytności Śląskich i właśnie tej placówce przekazał wszystkie znalezione przedmioty.
W 1937 roku wrocławianie mogli oglądać cały skarb na wystawie zorganizowanej w Śląskim Muzeum Rzemiosła Artystycznego i Starożytności. Jednak nie cieszyli się nią długo, dwa lata później prawie wszystkie przedmioty ze złota i srebra wyjechały do Berlina na wielką wystawę prezentującą największe osiągnięcia niemieckiej archeologii. Do Wrocławia już nigdy nie wróciły. Po raz ostatni widziano je w Berlinie w 1945 roku, gdy do miasta wkroczyła Armia Czerwona.
W tym samym czasie zaginęła też część obiektów pozostawionych we Wrocławiu. Na szczęście niektóre elementy słynnego skarbu oraz kopie najcenniejszych przedmiotów wykonane jeszcze przed wojną dotrwały do naszych czasów. Dzisiaj można je podziwiać w Arsenale na wystawie stałej Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?