Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

HISTORIA. Jak ubecy stworzyli Werwolf

Katarzyna Kaczorowska
Żołnierze radzieccy mieli padać ofiarą werwolfu (kadr kręconego we Wrocławiu filmu Anonima)
Żołnierze radzieccy mieli padać ofiarą werwolfu (kadr kręconego we Wrocławiu filmu Anonima) Paweł Relikowski
Werwolf. Wilcze bandy nazistów, którzy nie złożyli broni po wojnie. Straszono nimi tuż po wojnie. Straszono i w filmach. O tym czy słusznie pisze Katarzyna Kaczorowska

Jest koniec wojny. W obozie jenieckim siedzą Niemcy, z których część starannie ukrywa tatuaż pod prawą pachą. Amerykańskie tajne służby chcą od osadzonych wydobyć informacje o niemieckich archiwach. Rosjanie chcą wydania gruppenführera Wolfa, zbrodniarza, który na krótko przez kapitulacją hitlerowskich Niemiec wydał rozkaz rozstrzelania polskich i rosyjskich jeńców wojennych. Jeszcze dawni sojusznicy są sojusznikami, ale zimna wojna już wisi w powietrzu.
Ten odcinek "Stawki większej niż życie" zna każdy fan agenta J-23. I tym razem porucznik Hans Kloss stanie na wysokości zadania. Rozpracuje tajemniczego Wolfa, kolejno na szkolnej tablicy wypisując nazwiska: Wernitz, Ohlers, Lübow, Fahrenwirst. Serial powstawał od marca 1967 do października 1968 roku. 12 lat później, w 1980 roku, powstał film "Gazda z Diabelnej", którego akcja toczy się tuż po wojnie na ziemiach zachodnich, a polscy osadnicy zmagają się nie tylko z szabrownikami, ale też i esesmanami z band Werwolfu.

Werwolfem straszono, zwłaszcza tuż po wojnie i zwłaszcza na tzw. ziemiach odzyskanych, gdzie rzeczywiście spokojowi nie sprzyjali maruderzy, szabrownicy i żołnierze niewylewający za kołnierz. Strach przed niemieckimi bandami lada chwila gotowymi uderzyć na młode państwo osadzające się na nowych terenach szybko stał się jednym ze sposobów na konsolidowanie wokół wspólnego, tajemniczego wroga.

W 1967 roku Marian Orzechowski w książce "By inni mogli spać spokojnie. Z dziejów walk o utrwalenie władzy ludowej na Dolnym Śląsku" wyliczył, że w latach 1945-1947 działało tu 70 podziemnych organizacji niemieckich, które wysadzały w powietrze składy pociągów, lokomotywy, domy i fabryki. Jak pisze dr Joanna Hytrek-Hryciuk, historyk z wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, opowieści o sięgającym grozie Werwolfie można by traktować jak paliwo do rozbudzania wyobraźni miłosników tajemnic Dolnego Śląska, gdyby nie prawdziwe ludzkie dramaty. W latach 1946-1950 przed Wojskowym Sądem Rejonowym toczyło się kilkadziesiąt procesów, w których za przynależność do niemieckich organizacji podziemnych wydano co najmniej 26 wyroków śmierci. Do 2010 roku odnaleziono dokumenty potwierdzające wykonanie 11. Niemcy, którzy Naczelny Sąd Wojskowy uchylił wyroki wydane przez WSR, najczęściej trafiali do więzienia na 15 lat. Co najmniej 18 osób zmarło w czasie śledztw lub w czasie odsiadywania wyroku. Wszyscy zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy dolnośląskich Powiatowych Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego, którzy oczywiście przedstawiali w śledztwie niezbite dowody powtierdzające udział zatrzymanych w podziemnych bandach. Ale już same nazwy tych band powinny były dać do myślenia: Freies Deutschland, Britische Schlesien, Freie Schlesien, Weisswasser czy... Polonia Restituta, której działalności miał finansować niemiecki koncern chemiczny I.G. Farben.

Sprawa Werwolfu wróciła na przełomie lat 70. i 80., kiedy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych wrócono do porządkowania starych spraw i archiwów. Wśród opracowanych wtedy dokumentów znalazł się nawet wykaz członków Werwolfu z powiatów lwówe-ckiego, świdnickiego, jeleniogórskiego, jaworskiego czy kłodzkiego. Analitycy Departamentu I MBP byli przekonani, że podziemne organizacje niemieckie współpracowały z zachodnioniemieckim wywiadem po to, by odrodzić "wojenną germańską potęgę". Żeby było jeszcze ciekawiej, ich zdaniem nazistowska dywersja powstawała od początków 1944 roku w oparciu o członków NSDAP, ale też... Komunistycznej Partii Niemiec i gestapo. Jej działalność zaś regulowała specjalna instrukcja, zgodnie z którą wytypowani Niemcy mieli nawiązywać kontakty z Polakami na odpowiednich stanowiskach w administracji państwowej, oferować im w zamian za kolaborację rozmaite atrakcyjne nieruchomości. Mieli też starać się o polskie obywatelstwo zatrudnienie w ważnych dla gospodarki przedsiębiorstwach, by później móc przeprowadzać akcje sabotażowe.
"Metoda dla nas Polaków, też zupełnie jasna, jeśli weźmie się pod uwage, że w Polsce obecnie, specjalnie na terenach zachodnich, jest dużo elementu polskiego, zdemoralizowanego a więc szkodliwego, ludzi, którzy są więcej zajęci sprawami osobistymi i korzyściami materialnymi niż pracą dla odbudowy swojego kraju, to przyznać należy, że instrukcja niemiecka jest niezwykle trafną" - napisali analitycy peerelowskiej służby bezpieczeństwa.

W 1946 roku w ministerstwie bezpieczeństwa opracowano specjalną ankietę, pomocną przy przesłuchiwaniu domniemanych członków podziemnych band niemieckich. W lutym tego roku w Wydziale I Departamentu I utworzono specjalną sekcję do walki z nimi. Kapitan Rychtarski, kierownik Sekcji III, nie krył swojej oceny sytacji po zakończeniu wysiedleń ludności niemieckiej: "Dla nas zacznie się robota trudniejsza, bo z wrogiem przygotowanym zawczasu do tej pracy, starannie zakonspirowanym w każdej neimal dziedzinie naszego życia. Dlatego więc należy już teraz stworzyc centralny aparat do walki z podziemiem niemieckim - aparat rzutki i sprężysty, bijący podziemie niemieckie ich własnymi metodami".
Niemały wkład w tworzenie legendy Werwolfu miał też kapitan Edward Straś, członek PPR , który miał za zadanie w powiecie bolesławieckim rozpracować i rozbić grupę Freies Deutschland.

Jak pisze dr Hytrek-Hryciuk, Straś nie miał nawet szkoły podstawowej, ukończył za to trzygodniowy kurs polityczny Związku Walki Młodych w Kielcach, a po kilkunastu dniach kolejnego szkolenia wstąpił do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Legnicy, skąd oddelegowano go właśnie do Boelsławca.

W archiwach IPN zachowały się dokumenty pokazujące śledztwo dotyczące Freies Deutschland, które miało tworzyć od 200 do 1400 osób, byli żołnierze Wehrmachtu, członkowie NSDAP, Hitlerjugend i niemiecki kler. W maju 1946 roku był już opracowany wstępny plan rozpracowania tajemniczej organizacji. W tym samym miesięcu przyszedł pierwszy sukces - na terenie Bolesławca aresztowano 90 Niemców, którzy mieli być rzekomo powiązani z amerykańskim wywiadem. Wśród zatrzymanych był ks. Paul Sauer, który wzbudził podejrzenia, bo słuchał radia i prowadził działalność duszpasterską wśród wiernych. Znalezione w jego mieszkaniu kościelne pisma uznano za "druki o treści antypolskiej". Gwoździem do trumny był list, jaki ksiądz napisał do siostry: "Warunki życia pod okupacją polską przedstawiają się katastrofalnie, Polacy źle traktują Niemców, no jest nadzieja, że wojna, która będzie wkróce, połozy kres polskiemu panowaniu nad Niemcami (...) Ewakuacja Niemców na terenie Dolnego Śląska odbywa się w strasznych warunkach, przy ograbianiu ludności niemieckiej przez Polaków".
Śledczy przypisali Freies Duetschland podłożenie miny latem 1945 na bolesławieckim kąpielsku - zginęło wtedy 37 żołnierzy Armii Czerwonej, zamach na polskiego burmistrza i zaminowanie jednego z mostów. Ewa Reimm, jedna z zatrzymanych Niemek, wspomniała później, że najpierw ubek zaproponował jej zgodę na wyjazd w zamian za przyznanie się do udziału w bandzie, a potem zaczał bić. Pięścią, a w końcu po gołych stopach bambusowym kijem.

W więzieniu zmarł ks. Paul Sauer. Proces rzekomych członków grupy Freies Deutschland relacjonował polski "Pionier", który pisał: "Zakończony proces wykazał jaskrawo, że zaledwie rok po zakończeniu wojny Niemcy marzą o odwecie". Na karę śmierci skazano 15 osób. Wykonano 8, w tym na dwóch kobietach.

Katarzyna Kaczorowska
Korzystałam z artykułu dr Joanny Hytrek-Hryciuk "Wróg publiczny? Działania dolnośląskiego urzędu bezpieczeństwa wobec podziemia niemieckiego na Dolnym Śląsku"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska