Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Schetyna: Z Wrocławia na szczyt władzy

Hanna Wieczorek
Donald Tusk mówi o nim, że ma najlepsze cechy Gladiatora i Shreka
Donald Tusk mówi o nim, że ma najlepsze cechy Gladiatora i Shreka Bartek Syta
Polacy dużo wybaczą politykowi pod warunkiem, że jest skuteczny. Lata całe Grzegorz Schetyna miał markę jednego z najskuteczniejszych polityków. Mówiono o nim "niezatapialny Grzegorz". Jego gwiazda przygasła po aferze hazardowej. Na krótko...

Grzegorz Schetyna urodził się w Opolu. Pochodzi z nauczycielskiej rodziny. We Wrocławiu pojawił się w 1981 roku. Rodzice namówili go na studia w stolicy Dolnego Śląska. Miał osiemnaście lat, zdał na prawo i jak sam później mówił, ta decyzja wyznaczyła nowy etap w jego życiu.

NZS, Solidarność Walcząca, Wałęsa

Studiował prawo, a potem historię. Szybko związał się z Niezależnym Zrzeszeniem Studentów, w tym samym czasie w NZS działali we Wrocławiu Rafał Dutkiewicz, Bogdan Zdrojewski, Jacek Protasiewicz, Ryszard Czarnecki. Był na jednym roku z Władysławem Stasiakiem, którego potem zastąpił na stanowisku szefa MSWiA.

Schetyna w czasach studenckich związał się też z Solidarnością Walczącą. U Kornela Morawieckiego uczył się organizacji, gubienia ogonów, zapamiętywania telefonów. W stanie wojennym to Wrocław był twierdzą opozycji. Walczącą twierdzą. Do dzisiaj starzy wrocławianie na plac Pereca mówią Gazplac. A Schetyna tak opowiadał o tamtych czasach Igorowi Jankemu:

To była rzeźnia, butelki, benzyna, tam było wszystko. Budowaliśmy barykady. Uważałem, że walka na ulicy to obowiązek

- To była rzeźnia, butelki, benzyna, tam było wszystko. Budowaliśmy barykady. Uważałem, że walka na ulicy to obowiązek. Biło się pięć tysięcy ludzi, a przecież we Wrocławiu mieszkało 600 tys. Gdzie jest reszta, pytałem.

W latach osiemdziesiątych Schetyna uczył się nie tylko walki. Kiedy został szefem NZS, okazało się, że jest świetnym organizatorem. Koledzy do dzisiaj pamiętają, jak przed studenckim strajkiem okupacyjnym sprawdzał, czy wystarczy koców i gdzie są wyjścia ewakuacyjne. Pamiętają także, że był niezłomnym antykomunistą. Nie siadł przy jednym z podstolików Okrągłego Stołu jako przedstawiciel Zrzeszenia, choć czekało tam na niego miejsce. Zamiast niego wydelegowano... Mariusza Kamińskiego.

A kiedy do Wrocławia przyjechał Lech Wałęsa, to właśnie Schetyna zapytał chodzącą legendę Solidarności: "Jak pan mógł nas zostawić? Solidarność pan załatwił, a dlaczego nie załatwiliście rejestracji NZS?". Uczestnicy tego spotkania do dzisiaj wspominają, że wszyscy na sali zamarli. Schetyna zaimponował im odwagą. A on sam opowiada, że był bardzo grzeczny, tyle że jego pytanie nie było wpisane w atmosferę tego spotkania i dodaje, że Wałęsa trochę się niecierpliwił, ale wysłuchał i podziękował.
Jedni do samorządu, drudzy do urzędu

Przyszedł rok 1990. Większość kolegów Schetyny z Niezależnego Zrzeszenia Studentów wybrała samorząd. Do wrocławskiej Rady Miejskiej startowali między innymi Bogdan Zdrojewski i Rafał Dutkiewicz. Dzisiejszy marszałek Sejmu wybrał inną drogę.

Tak o tym opowiadał w 2007 roku: "Umówiliśmy, że ja idę do urzędu wojewódzkiego. Zostałem asystentem wojewody Janisława Muszyńskiego, potem dyrektorem urzędu, a w końcu wicewojewodą. Taka była umowa z Dutkiewiczem i Zdrojewskim. Wtedy powołano już rząd Mazowieckiego. Trzeba było reformować i dzielić urząd, oddawać władzę samorządom. W to się zaangażowałem". We wrocławskim urzędzie wojewódzkim nie zagrzał długo miejsca. Został odwołany w 1992 roku, kiedy tekę premiera objął Jan Olszewski.

Rok 1990 to także pierwsze spotkanie z Donaldem Tuskiem. Schetyna wspomina, że to Tusk chciał się z nim spotkać. Szukał ludzi, którzy podjęliby się budowy Kongresu Liberalno-Demokratycznego we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku. Trzy lata temu tak mówił o tym spotkaniu: "Rozmawialiśmy trzy godziny. Potem umówiliśmy się na następne spotkanie, znowu rozmawialiśmy trzy godziny. Po tych sześciu godzinach wiedziałem, że to jest to, o co mi chodzi w polityce. Patrzyliśmy podobnie na wiele spraw, mieliśmy podobne wibracje - i NZS-owskie, i antykomunistyczne".

Trzeba było reformować i dzielić urząd, oddawać władzę samorządom. W to się zaangażowałem

Ludzie się znaleźli. Pierwszym szefem KLD we Wrocławiu został późniejszy marszałek województwa profesor Jan Waszkiewicz. Profesor wspomina, że Schetyna i otaczający go młodzi ludzie byli bardzo aktywni. - Szybko pożegnaliśmy się - mówi Waszkiewcz. - Okazało się, że mamy inne spojrzenie na politykę i KLD.

Poszło o wybory i listę kandydatów. Waszkiewicz uważał, że na pierwszych miejscach powinni się znaleźć politycy, ludzie związani z Kongresem. Schetyna forował kandydatów związanych z biznesem.

Po klęsce wyborczej KLD w 1993 roku Schetyna sam zaczyna działalność biznesową. Zakłada pierwsze komercyjne Radio Eska. Odnosi sukces, rozgłośni słucha cały Wrocław. Pierwszym prezesem rady nadzorczej Eski zostaje Rafał Dutkiewicz. Z Eską Schetyna rozpoczyna kolejną kampanię. Radio w 1994 roku staje się sponsorem strategicznym wojskowego klubu sportowego, właściciela sekcji koszykówki. I choć nikt nie wierzy w sukces wrocławskich koszykarzy, Schetyna i tu odnosi sukces. Klub, prowadzony żelazną ręką, sześć razy zdobywa mistrzostwo Polski i zaczyna się liczyć w Europie. Grzegorz Schetyna rozstaje się z Eską i koszykarskim Śląskiem w 2000 roku.
Wielka wojna o Unię Wolności

Kiedy w 1994 roku Kongres Liberalno-Demokratyczny połączył się z Unią Demokratyczną, we Wrocławiu starły się dwie bardzo silne osobowości. Grzegorz Schetyna stanął do walki z Władysławem Frasyniukiem. Do dzisiaj można usłyszeć, jak obaj panowie, obrzucając się nieparlamentarnymi słowami, brali się do bitki. Rozdzielali ich szacowni działacze, panowie profesorowie. Jeden z wrocławskich polityków wspomina, że mówiło się, iż kto chce pięknie ginąć na barykadzie, to z Frasyniukiem, a kto chce wygrywać, nawet brzydko, to ze Schetyną.

W 1999 roku wybuchła we Wrocławiu tak zwana afera z pompowaniem kół. Przed zjazdem Unii Wolności frakcja z dawnego KLD wzmacniała się, przyjmując do starych kół i zakładając zupełnie nowe składające się z przypadkowych ludzi. O pompowanie oskarża się Schetynę, ale trzeba przyznać, że i druga strona, tak zwani "etosowcy", nie zasypiali gruszek w popiele. Ostatecznie w 2000 r. Tusk przegrywa jednak walkę o szefostwo w partii. Z kierownictwa partii znikają ludzie dawnego Kongresu. Działacze KLD i związani z nimi politycy opuszczają Unię Wolności i zakładają Platformę Obywatelską. PO w 2000 roku dostaje się do parlamentu, Schetyna zostaje sekretarzem generalnym nowej partii. W 2006 roku zostaje też szefem struktur dolnośląskich.

Jako sekretarz generalny Schetyna żelazną ręką rządzi Platformą. Całą Polskę obiegają opowieści o tym, jak krzykiem stawia na baczność działaczy PO, jak rozjeżdża tych, którzy stają mu na drodze. I wskazują, że jego ofiarą jest Jan Maria Rokita, kiedyś jedna z najjaśniejszych gwiazd Platformy, dzisiaj osoba prywatna, pozostająca poza polityką. Nie rwie się jednak do pierwszego szeregu. Mówi o sobie, że nie jest frontmanem, raczej rozgrywającym. I zna swoje miejsce w szeregu. Przez cały czas jest lojalny wobec Donalda Tuska.

Jan Rokita: ..macie tu we Wrocławiu zło wcielone - Grzegorza Schetynę

Zresztą to od Rokity można było usłyszeć w 2007 roku, że "...macie tu we Wrocławiu zło wcielone - Grzegorza Schetynę". Ale ten sam Rokita przyznał później, że to Schetyna był gwarantem sukcesu. Inni, choć przyznają, że Schetyna bywa brutalny, podkreślają inne jego cechy. Mówią, że jest pracowity, lojalny, a do tego, jak coś obieca, to nie zmienia zdania.

Po wygranych przez Platformę wyborach Schetyna zostaje ministrem spraw wewnętrznych i administracji oraz wicepremierem w rządzie Donalda Tuska. Jego pozycja zaczyna się chwiać jesienią 2009 roku, kiedy wybucha afera hazardowa. Do dymisji podaje się 7 października 2009 roku. Dwa dni później zostaje szefem klubu parlamentarnego PO.

Stosunki między Schetyną a Tuskiem wyraźnie ochłodziły się. Przeciwnicy zaczęli zacierać ręce i mówić o tym, że afera hazardowa była rafą, na której rozbił się "niezatapialny Grzegorz". Wróżono szybki koniec jego kariery. W mediach zaczęły się pojawiać informacje o tym, w jaki sposób Donald Tusk zamierza się go pozbyć ze ścisłego kierownictwa partii.
Złota klatka czy kontrofensywa

Wybór Grzegorza Schetyna na marszałka Sejmu nie był wielkim zaskoczeniem. Ostatecznie dawno już mówiono o takiej możliwości. Janusz Palikot jako pierwszy w wywiadzie dla "Polski" prognozował, że Schetynie ostatecznie w nowym rozdaniu kart w związku z decyzją Tuska o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich i zbliżającym się kongresem partii przypadnie właśnie fotel marszałka.

Wtedy jednak Schetyna mocno protestował, bo po odejściu z rządu i osłabieniu pozycji byłaby to dla niego złota klatka - odsunięcie na boczny tor przy zachowaniu wszelkich pozorów.

Grzegorz Schetyna nie zamierza dać zamknąć się w złotej klatce i wykorzysta szansę, jaką daje mu pełniona funkcja

Sytuacja się zmieniła po wyborach w PO. Bo, jak pisała Anna Wojciechowska w "Polsce", nowy sekretarz generalny, niezależnie, kto nim zostanie (dziś najczęściej mówi się, że Tusk postawi na ciętego na Schetynę młodego Sławomira Nitrasa), nie będzie miał już takiej formalnej, a - co ważniejsze - faktycznej władzy, jaką miał Schetyna. Liczyć się będą regiony, a tu 9 na 16 obsadził swoimi ludźmi niedawno Schetyna. To właśnie delegaci z regionów zdecydują, najpewniej wczesną jesienią, o nowym składzie ścisłych władz PO. Uzyskując w nich większość, nowy marszałek Sejmu ze spokojem będzie mógł znosić te nużące obowiązki.

Dzisiaj chyba już nikt nie ma wątpliwości, że Grzegorz Schetyna nie zamierza dać zamknąć się w złotej klatce i wykorzysta szansę, jaką daje mu pełniona funkcja. Tym razem będzie budował swoją pozycję i swój wizerunek, a nie pozycję Donalda Tuska. I nie przeszkodzi mu w tym nawet premier, rekomendujący go w ten sposób: - Grzegorz ma najlepsze cechy bohaterów "Gladiatora" i "Shreka".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska