Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gretkowska: Polska jest krajem cudów. Dlatego my jesteśmy cudaki, a nie obywatele

Ryszarda Wojciechowska
materiały prasowe
Nie żyjemy tylko meczami, wódą i naparzanką polityczną. Żyjemy w świecie kultury. Kto będzie się troszczyć o nasz poziom umysłowy, jeśli nie my sami? - pyta pisarka Manuela Gretkowska.

Dzisiaj pyta się głównie o politykę. Dlaczego?
Bo polityka pyta o nas. Nie tyle stuka nam do drzwi, co miesza nam w głowach.

Miesza też naszym językiem. Czy te wszystkie inwektywy typu: gorszy sort, komuniści i złodzieje, albo „Antek, ty świrze”, jak napisał na Twitterze były minister o obecnym, można nazwać jeszcze wolnością słowa, czy może już słownym rozwolnieniem? Dokąd to zmierza, Pani zdaniem?
Nasz kraj nigdy nie przeżył wojny domowej. Mieliśmy zabory i wojny światowe, ale nie domowe. I zawsze musieliśmy kogoś zwalczać z zewnątrz. Nie było więc czasu na rozeznanie się, kim jesteśmy i co myślimy. Bo przede wszystkim musieliśmy przeżyć. A teraz okazuje się, że w jednym kraju nie jesteśmy w stanie się dogadać. Bo część z nas żyje już w XXI wieku, a część jeszcze w XIX. Nie rozpadamy się jednak przez to na dwa kraje. Rozpadamy się na dwa plemiona, używając do tego języka. Walczymy na słowa.

Ale od brutalizacji języka się zaczyna. Więc jak z tym dalej żyć i się nie bać?
Doskonale sobie radziliśmy pod zaborami, pod hitlerowcami i komunistami i żyć będziemy. Pytanie - jak z tego wyjdziemy? Bo my po każdym wybuchu tej polskości długo potem musimy zeskrobywać sobie błoto z butów i sumień. Wolałabym, żeby Polska już nie wybuchała. Bo nie musi. Jesteśmy normalnym krajem i możemy powoli dokonywać zmian. I dogadywać się.

Ale politycy nie pozwalają nam na to, żebyśmy w końcu zeskrobali raz, a dobrze to błoto.
Nadejdzie czas, kiedy zeskrobiemy. Polska jest krajem cudu nad Wisłą. I te cuda ciągle się u nas zdarzają. To, co się stało z katastrofą smoleńską, a potem ten wybuch wulkanu podczas pogrzebu, tego by nikt nie wymyślił. To kraj cudów na dobre i na złe. Cudów, które nas ratują od tragedii i które nas w nie pakują. Dlatego my jesteśmy cudaki, a nie obywatele.

Skąd ta spirala takich strasznie negatywnych emocji, takiej niechęci czy wręcz nienawiści do siebie?

Jest bardzo wiele osób, które są tak nieszczęśliwe i sfrustrowane, że jak im się tylko da rzekomy powód, że ich wkurw jest sprawiedliwy i przywracający godność, to oni to kupują. Straszne, że się manipuluje nieszczęśliwymi ludźmi. Jarosław Kaczyński w dużym stopniu rezonuje z tymi straumatyzowanymi, nieszczęśliwymi i niespełnionymi ludźmi, bo sam taki jest. To jakiś rodzaj wibracji pod pozorem tego, że on im przywraca rzekomą godność, sprawiedliwość i dobrą zmianę. Jest takim dobrym wujkiem, który się teraz nimi zaopiekuje.

A zaopiekuje się?
Ja pojmuję politykę jako rozgrywkę różnych mafii. PiS jest dla mnie taką samą mafią jak Platforma, która skompromitowała się na własne życzenie. Te podsłuchy były tylko wisienką na torcie. Ale największą dla mnie tragedią jest to, że połowa wyborców nie chce głosować. Że ludzie nie mają zaufania do siebie, do sąsiadów i polityków. I to się nazywa demokracja? To nie jest żadna demokracja. To dramat. Dlatego Kukiz na fali tego antypolitycznego wkurwu dostał tak wiele głosów. Bo ludzie mają tego wszystkiego już po dziurki w nosie. Są zrozpaczeni. I myślę, że te marsze KOD są takimi samymi marszami bezradnej wściekłości, jaką mają w sobie wyborcy PiS na tamte rządy Platformy. I te wściekłości się ze sobą zderzają, wirują i się wzmacniają. To się robi taka demonizacja, że za chwilę nie wiadomo, co z tego wyniknie. Jeśli PiS będzie to dalej eskalowało, to moim zdaniem, jakiś rodzaj konfrontacji staje się nieuchronny.

Jak Pani, jako założycielka Partii Kobiet i uczestniczka Kongresu Kobiet, patrzy na Beatę Szydło, kobietę premiera?
Ostatnio obserwowałam, jak premier Beata Szydło, razem z Beatą Kempą, podczas wizyty u papieża przebrały się za kobiety z sycylijskiej mafii. Nikt się już tak nie ubiera. Co to nakrycie głowy miało znaczyć? Jaki wyrażać szacunek? To raczej symbol upokorzenia, który nie jest konieczny. Angela Merkel przywitała papieża ubrana w spodnie, a hiszpańska królowa podczas takiej wizyty miała gołą głowę, chociaż Hiszpania to bardzo katolicki kraj. Proszę mnie nie pytać o premier Szydło, bo premier to ktoś, kto ustawia klocki, organizuje rząd i prowadzi politykę kraju. W Polsce nie ma kobiet polityczek, które same by te klocki układały. Polityka to nadal męska gra. A Polska to kraj patriarchalny.

I kobiety nie mają nic do gadania, ani w polityce, ani w społeczeństwie. Kiedy Joanna Kluzik-Rostkowska, jako pierwsza kobieta w naszym kraju, zakładała własną partię, powiedziałam, że to będzie papierek lakmusowy roli Polek w polityce. Tą partią uratowała zresztą kilku chłopców przed politycznym niebytem. A jaki był koniec? Kiedy jej partia zaczęła dołować, koledzy, za których ona wykonała czarną robotę, powiedzieli: - Joasia ma dzieci i lepiej, żeby się nimi zajmowała w domu. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś tak mówi mężczyźnie. A przecież oni też mają dzieci. Ale im nikt nie powiedział: idźcie do domu, teraz my się tu będziemy bawić.

Może jednak coś się zmienia w myśleniu o kobietach.
Jarosław Kaczyński tłumaczył, na przykład, że po to jest wcześniejsza emerytura dla kobiet, żeby babcie mogły pomóc w wychowaniu wnuków. O dziadkach nic nie powiedział. Bo starszy mężczyzna jest godny szacunku i... przykrycia gazetą przed telewizorem. To jest ofiara wypadku życiowego, a kobieta ma tyrać do śmierci w domu lub przy wnukach i jej nie należy się odpoczynek. To są schematy patriarchalne z XIX wieku. Z drugiej strony, kobiety siedzą w domach i nie zaprotestują nawet w obronie swoich dzieci. A przecież mają córki i słuchają, że na Podkarpaciu, na przykład, nie ma już ani jednego szpitala, w którym można dokonać legalnej aborcji w przypadkach dopuszczonych prawem. Bo klauzula sumienia... To wbrew konstytucji.

Ale nie słychać sprzeciwów. Choć to nie sumienie, tylko morderstwo. Bo są ciąże pozamaciczne i wtedy giną i dziecko, i kobieta. Kobiety są w imadle. Jedna część tego imadła to mizoginia Kościoła, która skazuje je na śmierć w chwale i uważa to za zbawienne. Druga część to mental patriarchalny, wrośnięty w mężczyzn i kobiety... I wmawia się nam, że to imadło, które się na nas zaciska, to z troski o kobietę, tradycję i rozsądek.

Jak sobie tłumaczyć fakt, że jeden człowiek, czyli Jarosław Kaczyński, ma taką siłę i o wszystkim w kraju decyduje?

Patologia ma potworną siłę. Żyjemy w patologicznych związkach i nie potrafimy ich zerwać, aż do śmierci czasami. Ludzie pytają, dlaczego on pije i bije, a ona z nim jest i go kocha. Patologia ma większą siłę od normalności w chorym kraju. Jest bardziej atrakcyjna. A my jesteśmy krajem chorych ludzi, współuzależnionych z powodu traumy historycznej, osobistej.

W patologii łatwiej oprzeć się na kimś, nie myśleć, wierzyć wbrew rozsądkowi. Tak jesteśmy patriarchalnie wychowani. Poza tym mężczyzna w Polsce ma o wiele większy autorytet niż kobieta. Kiedy jest kilkaset kobiet, a on podnosi rękę i pyta, czy może otworzyć okno, zapada cisza. A kiedy kobiety mówią mądre rzeczy, robi się hałas. To niesprawiedliwe, że się urodziliśmy w miejscu tak straumatyzowanym i tak przeoranym, w którym jest nadal XIX wiek. Tymczasem Europa pędzi naprzód i wcale w jej interesie nie jest to, aby wszyscy byli mądrzy i wykształceni. Bo dobrze mieć gdzieś tam w swoim gospodarstwie półgłupich parobków, którzy będą klepać paciorki i utrzymywać swój skansen jako zagłębie taniej siły roboczej. A ten nasz układ doskonale to reprodukuje, przez Kościół i system edukacyjny. Wbrew temu, co PiS mówi, że to dobra zmiana, jest to tylko dobre cofnięcie się.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani: - Nie chodzę na demonstracje KOD - partyjni faceci załatwiają tam swoje sprawy, uciekają przed alimentami do polityki.
To zdanie wyrwane z kontekstu. Nie jestem totalnie bezkrytyczna. I widzę, że politycy rzeczywiście pomagają KOD. Widzę również, że w politykę ucieka się przed własnymi problemami. Ale dodaję jednak, że jestem takim niedojdkiem, który kiedyś pójdzie na manifestację. Pewnie przed wyborami. Nie jestem więc przeciwko. Chociaż teraz mam prawo jeszcze nie chodzić.

To już na koniec zapytam o literaturę.

Literatura dzisiaj nikogo nie interesuje.

Ale jak Pani, jako pisarce, żyje się w tym zalewie książek? Bo dzisiaj każdy, nawet skruszony gangster, może coś wydać i wydaje.
Od nadmiaru książek jeszcze nikt się nie zatruł. Każdy ma prawo czytać, co chce. Skoro ludzie piszą książki i je wydają, to znaczy, że mają czytelników. Myślę, że coś innego powinno nas niepokoić. To, że coraz mniej osób w Polsce czyta. W innych krajach Europy czytelnictwo idzie w górę. Ale nie u nas. Nie wierzę w takie bajki, że wielkie wydawnictwa troszczą się o poziom książek, a gazety za punkt honoru stawiają sobie rozsiewanie wiedzy. Widzę to też na własnym przykładzie. Napisałam książkę edukacyjną dla dzieci o filozofii. Opracowałam ją tak, że każde dziecko zrozumie. I wydałam już jeden tom, ale przy drugim usłyszałam, że to książka dla 13-latków. A oni wydają tylko dla 12- i 14-latków.

I nie udało się jej wydać?
Udało się, ale w wydawnictwie państwowym, a nie prywatnym. Książka nazywa się „Filozofia na wynos” i opisuje przygody dwojga nastolatków, wędrujących w czasie. W tym drugim tomie opisuję również mało znane fakty, jak ten, że Hitler chodził do jednej klasy z najsłynniejszym filozofem XX wieku Ludwigiem Wittgensteinem. I tak go nienawidził, że przypomniał go nawet w „Mein Kampf”.

Zapytam prowokacyjnie - czy dzieci potrzebują filozofii?
Dzieci nie. Ludzie potrzebują. Nie żyjemy tylko meczami, wódą i naparzanką polityczną. Żyjemy w świecie kultury. I bez wiedzy o tym, co ludzie myśleli, nie zrozumiemy ani sztuki, ani historii, ani tego, co się dzieje wokół nas. Filozofia jest potrzebna do tego, żeby nas uczyć, jak używać rozumu, a nie tylko emocji. I przede wszystkim uczy tolerancji. Bo w każdym wieku ludzie widzieli świat zupełnie inaczej. Nawet katolicy. Święty Tomasz z Akwinu uważał na przykład, że w dziewczynkę dusza wciela się o wiele później i aborcji można dokonywać do któregoś tygodnia. A jest świętym Kościoła katolickiego.

Takie jednak czasy, że o książce mówi się dziś krótko, a wpis z Twittera jakiegoś polityka jest nawet przez tydzień komentowany.
Bo to są emocje. I nasz wybór. Nikt nam nie każe. To tylko nasza hipokryzja i nasza łatwizna. A kto się będzie troszczyć o nasz poziom umysłowy, jeśli nie my sami? To są nasze wybory. Nie będę narzekała, że na rynku mamy tyle książek. Uważam, że w sklepach jest za dużo wódki, a nie książek. Mogę się śmiać, że na liście bestsellerów dla dzieci i młodzieży znajduje się książka... pusta, niezadrukowana. Albo mogą mnie bawić malowanki dla dorosłych w stylu: pokoloruj i nie wychodź za linie. To odstresowuje, ale to jest zdebilenie. Jeżeli więc doszliśmy już do takiego etapu, to każda książka zadrukowana uruchamia inny system myślenia niż gapienie się w telewizor, i tym samym uruchamia myślenie. Nie będę się więc nabijała z książek, nawet pisanych lewą ręką za prawym uchem. Niech będą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gretkowska: Polska jest krajem cudów. Dlatego my jesteśmy cudaki, a nie obywatele - Dziennik Bałtycki

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska