18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gotować nie każdy może. Dlaczego kochamy oglądać kulinaria na małym i dużym ekranie?

Marta Wróbel
Ewa Wachowicz – była Miss Polonia i rzeczniczka rządu Waldemara Pawlaka – prowadzi program kulinarny „Ewa gotuje”, którego jest także producentką. Wcześniej produkowała też „Podróże kulinarne Roberta Makłowicza”
Ewa Wachowicz – była Miss Polonia i rzeczniczka rządu Waldemara Pawlaka – prowadzi program kulinarny „Ewa gotuje”, którego jest także producentką. Wcześniej produkowała też „Podróże kulinarne Roberta Makłowicza” Fot. Anna Kaczmarz
Dziś w programach kulinarnych liczą się ładny uśmiech, talent do opowiadania historii lub odrobina sensacji. Julia Child, postawna kobieta w mocno średnim wieku, mogłaby nie zostać telewizyjną gwiazdą

Jest taki jeden program kulinarny, w przypadku którego możemy być pewni, że nikt nas nie robi w balona. Do reality show „Najgorszy kucharz świata” (TVN Style) mogą dostać się tylko ci, którzy nie potrafią gotować. Uczestnicy programu, który powstał w 2010 roku w Stanach Zjednoczonych jako przeciwwaga dla „Masterchefa” – konkursu dla utalentowanych kucharzy amatorów – to prawdziwi kuchenni ignoranci. Przypalają wodę na herbatę, nie potrafią usmażyć jajecznicy, a ich rodziny dostają torsji na samą myśl o przygotowanych przez nich smakołykach. Ostatnią deską ratunku jest dla nich udział w kilkutygodniowym, intensywnym kursie gotowania pod okiem specjalistów. Widz obserwuje, jak przypalają mięso i pieką ciasta z zakalcem. Joshie Berger – prawnik z wykształcenia, który wygrał drugą edycję „Najgorszego kucharza świata” – najbardziej ujął jury swoim poczuciem humoru. Dziś zarabia na życie jako komik. W nagrodę dostał tytuł Najgorszego z Najlepszych i 25 tysięcy dolarów. Nieźle, jak na kulinarnego laika, prawda?

Wychylam śmiało głodne ciało, czyli „kuchnia na ostro”
Kiedy w latach 60. Julia Child zaczęła prowadzić swój kulinarny program w amerykańskiej telewizji. Miliony widzów z zapartym tchem śledziły, jak patroszy i kroi kurczaka. Child długo nie wiedziała, co chce w życiu robić. Kiedy stwierdziła, że „najlepiej wychodzi jej pochłanianie jedzenia”, postanowiła, że nauczy się gotować, by mogła jeść jeszcze więcej. Skończyła więc prestiżową francuską szkołę kucharską Le Cordon Bleu i została kulinarną osobowością telewizji. Postawna i, według popularnych kryteriów, mało atrakcyjna Amerykanka stała się sławna dopiero po 50. Dziś na jej program nie znalazłoby się pewnie miejsce w prime-timie ramówki największych stacji telewizyjnych.

Teraz w programach kulinarnych, gotowanie jest często na drugim planie. Liczy się ładny uśmiech, a najlepiej odrobina sensacji. Tak jest w przypadku „Bitchin’ Kitchen” (Kuchnia +). Prowadzi go kobieta o „więziennym” pseudonimie – Nadia G. Wygląda jak gwiazda rocka – ostry makijaż, tatuaże, odlotowe stroje niczym z teledysku i częste „rzucanie mięsem”. Otóż Nadia nie mówi, że „wrzuca coś na ruszt”, tylko coś na niego „pie....e”, przy okazji przeginając się i wyginając.
– Kto powiedział, że media muszą być mądre? Media mają być zjawiskowe, żywe i kolorowe. Chodzi o robienie z siebie małpy – tłumaczy prof. Leszek Pułka z Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego, także recenzent kulinarny. I dodaje: – Dla przykładu w niemieckiej telewizji jest wyraźne rozróżnienie na programy rozrywkowe i te na serio. U nas mamy do czynienia z pomieszaniem pojęć.

Omułki, trufle i koper włoski, czyli ani słowa o pierogach mamy
Jeszcze 10 lat temu stacje telewizyjne nie rozpieszczały nas liczbą programów kulinarnych. Mieliśmy „Kuchnię z Karolem Okrasą” i „Podróże kulinarne Roberta Makłowicza”, potem w TVN pojawił się Pascal Brodnicki. W programie „Pascal: Po prostu gotuj!” zapraszał znajomych na przygotowaną przez siebie kolację. Wtedy Polska o gotowaniu nie myślała. Po emisji pierwszej edycji „Tańca z gwiazdami” (2005 r.) Polska chciała tańczyć. „Rozgotowaliśmy” się na dobre dopiero niedawno. Dziś każda szanująca się stacja telewizyjna emituje przynajmniej dwa programy kulinarne, są konkursy „Masterchef” (TVN) dla amatorów i „Top Chef” (Polsat) dla profesjonalnych szefów kuchni. – Moda to powielanie. Nigdy nie wiadomo, skąd się bierze. Ważne, że ktoś robi na tym niezły interes. Nic dziwnego, że wszyscy gotują na ekranie, to generuje zysk – uważa Piotr Bikont, publicysta i krytyk kulinarny.
Bikont dodaje, że szczególnie irytuje go program „Słodki drań” (Kuchnia +). Obejrzeliśmy kilka odcinków i okazuje się, że drań (Jacek Sikora – właściciel czekoladziarni i... mim) słodki tylko bywa. Częściej zaskakuje liczbą min i wątpliwej jakości gagami.
Zabawnie też bywa w telewizyjnych programach śniadaniowych. Szczególnie wtedy, gdy zapraszani do „Pytania na śniadanie” (TVP2) i „Dzień dobry TVN” (TVN) celebryci w wywiadach w kolorowej prasie opowiadają o upodobaniu do pierogów ruskich i kaszanki, a w telewizji gotują „światowe” omułki i trufle. Zarzekają się przy tym, że w swojej kuchni używają na co dzień kopru włoskiego i świeżej kozieradki...

Sympatyczny prowadzący, czyli bez uśmiechu ani rusz
Ważne, żeby na ekranie było miło. Ewa Wachowicz, była Miss Polonia i rzeczniczka premiera Waldemara Pawlaka (1993--1995), od sześciu lat prowadzi w Polsacie autorski program „Ewa gotuje”. Gotuje wszystko: po polsku, chińsku i hisz-pańsku. Kiedy podchodzi do lodówki, wiruje w rytm piosenki („Poznaj ten świat, gdzie Ewa gotuje, gdzie serca płynie smak...!”). Tak bardzo lubi gotować, że z jej twarzy uśmiech nie schodzi ani na chwilę. Producenci „Top Chefa” uznali więc, że może zasiąść w jury tego programu (obok m.in. Wojciecha Modesta Amaro, szefa kuchni w Atelier Amaro, restauracji, która jako pierwsza w Polsce może się pochwalić prestiżową gwiazdką Michelina).

A co zawodowcy sądzą o tym wszystkim? – Polakom wydaje się, że znają się na wszystkim: na piłce nożnej i na gotowaniu. Choć trzeba przyznać, że w ostatnim czasie klienci zadają mi coraz bardziej wyszukane pytania dotyczące jedzenia – mówi Grzegorz Pomietło, szef kuchni wrocławskiego Art Hotelu.
Niesłabnącą popularnością cieszą się też emitowane w Dwójce programy podróżniczo-kulinarne Roberta Makłowicza. Zyskał on sobie wielką sympatię widzów, mimo mało eleganckiego sposobu jedzenia na ekranie. Makłowicz to nie kucharz, tylko sympatyczny gawędziarz. „Swojski” gawędziarz.

Tak łatwo wypaść z ramówki, czyli dobry montaż to podstawa
O tym, że kiedy oglądalność spada, nie pomoże nawet superproducent Rinke Rooyens, przekonali się twórcy „Sąsiada na widelcu”(TVP1). W stworzonym z rozmachem, ale bez polotu programie dwie rodziny pod okiem szefa kuchni Roberta Sowy rywalizują na najlepsze potrawy. Telewizja na razie nie zamierza kręcić nowych odcinków kulinarnego show. Narzucone uczestnikom przez twórców programu potrawy wydają się dla nich zbyt wyszukane, a montaż sprawia wrażenie, jakby show kręcone było w zwolnionym tempie. W tym wszystkim ginie gdzieś radość z gotowania i samo jedzenie. A powinno być ono przecież głównym bohaterem programu.
Tej radości z całą pewnością nie można odmówić siostrze Anieli („Anielska kuchnia” i „Anielskie smaki” w Religia TV). Zakonnica przypomina smaki swojego dzieciństwa. Proste potrawy siostry Anieli zawierają co prawda o wiele za dużo tłuszczu, ale z jaką wielką przyjemnością się to wszystko ogląda..

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska