Górnik Łęczna - Zagłębie Lubin 2:1
Ostatni mecz w tym roku był dla Miedziowych ważny z wielu względów. Przede wszystkim na ławce trenerskiej nie było już Dariusza Żurawia, który po sromotnym laniu w Warszawie (porażka 0:4) został zwolniony. W 19. kolejce zespół poprowadził więc jeden z jego asystentów - Paweł Karmelita. Nazwisko nowego stałego trenera powinno być znane jeszcze w tym roku i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że będzie nim Piotr Stokowiec. W niedzielę co najwyżej oglądał to spotkanie jako widz.
Dla Karmelity nie był to pierwszy raz, kiedy musi zastępować szkoleniowca. Wiedział co robić i nie chciał trwać w dotychczasowej stagnacji. Dokonał kilku zmian w składzie, przede wszystkim stawiając na nominalnego napastnika, jakim jest Czech Tomáš Zajíc. Patryk Szysz wrócił na skrzydło.
Początek spotkania należał do jego drużyny. Zagłębie miało inicjatywę i było konkretniejsze jeśli chodzi o kreowanie akcji ofensywnych. Przewagę Miedziowych w 13 min udokumentował Jakub Żubrowski, trafiając bezpośrednio z rzutu wolnego. Piłka ustawiona na około 25-metrze po strzale defensywnego pomocnika odbiła się jeszcze od słupka tuż przy jego spojeniu z poprzeczką i zatrzepotała w sieci. Wyciągnięty jak struna Maciej Gostomski był bez szans. Było to jedyne trafienie w pierwszej połowie.
Po zmianie stron nie można było wskazać drużyny, która miała większą przewagę. Z każdą upływają minutą widać było, jak bardzo miejscowym zależy na zmianie niekorzystnego rezultatu. Ewentualna wygrana dawała im bowiem wyjście ze strefy spadkowej.
Zielono-Czarni atakowali coraz śmielej, ale to Zagłębie kolejny raz wpakowało piłkę do siatki. W 72 min celną główką popisał się Karol Podliński, ale sędziowie po długiej analizie VAR stwierdzili, że na pozycji spalonej w tej akcji był Mateusz Bartolewski i gola nie uznali.
Uskrzydleni tym faktem gospodarze napierali jeszcze mocniej i w 81 min doprowadzili do wyrównania. Jason Lokilo dośrodkował w pole karne, a tam błąd techniczny popełnił 20-letni Kacper Lepczyński, zagrywając piłkę ręką. Arbiter wskazał na "wapno", a do piłki dość niespodziewanie nie podszedł Bartosz Śpiączka, a Przemysław Banaszak i pewnym strzałem wyrównał wynik spotkania.
Najgorsze dla lubinian było dopiero przed nimi. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry bardzo aktywny Damian Gąska dośrodkował z rzutu rożnego, tam "obciął się" 21-letni Kamil Kruk i w efekcie Śpiączka strzelił gola głową. Gola zapewniającą podopiecznym Kamila Kieresia trzy punkty.
W Lubinie wszyscy od prezesa, poprzez dyrektorów i trenerów podkreślają, że stawianie na młodych piłkarzy jest w DNA tego klubu i nikt nie będzie schodził z tej ścieżki, licząc się z tym, że błędy będą się przytrafiały. Dziś właśnie po tych wkalkulowanych błędach wychowanków Miedziowi tracą nie jeden, a trzy punkty i to w spotkaniu z rywalem, którego mieli obowiązek pokonać. W efekcie Zagłębie ma już tylko cztery punkty przewagi nad strefą spadkową.
Czy to oznacza, że jednak będzie trzeba z tej drogi na chwilę zboczyć? Pewnie nie, ale poza wychowankami trzeba sprowadzać zdecydowanie bardziej jakościowych piłkarzy od tych, którzy są w zespole obecnie. Ta porażka utwierdza nas w tym, że czeka nas bardzo ciekawe okno transferowe w stolicy polskiej miedzi.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?