Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głogów pamięta! Jak wspominamy dzień katastrofy w Smoleńsku?

Kacper Chudzik
Tragedia w Smoleńsku we wspomnieniach. Jak na wieści o niej reagowali znani głogowianie, oraz młodzi mieszkańcy miasta, którzy mieli wtedy po kilkanaście lat

Gdy 10 kwietnia 2010 roku wielu z nas włączyło radio czy telewizor, płynące z nich wieści zdawały się być nierzeczywiste. Mało kto dowierzał, że taka katastrofa mogła mieć miejsce. Mowa oczywiście o rozbiciu się prezydenckiego Tupolewa w Smoleńsku. Zginęło wtedy 96 osób - elita narodu ze wszystkich opcji politycznych, przedstawiciele władz wojskowych. Tragedia dotknęła też głogowian. Tego dnia na rynku zorganizowano mszę świętą ku pamięci ofiar. Przyszło na nią wielu mieszkańców.

Z okazji piątej rocznicy tej tragedii w Głogowie odbędą się oczywiście uroczystości upamiętniające ją. Połączone będą z rocznicą Zbrodni Katyńskiej i organizowane są właśnie przez głogowskie Rodziny Katyńskie. O godz. 11 w Kościele Bożego Ciała odbędzie się msza święta w intencji ofiar zbrodni oraz osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej. Po jej zakończeniu, około godz. 12. przy pomniku ofiar Katynia i Smoleńska złożone zostaną kwiaty. Tego samego dnia o godz. 16 w głogowskim muzeum odbędzie się wernisaż wystawy ze zbiorów IPN-u dotyczącej Zbrodni Katyńskiej. Nie zabraknie tam też informacji o krewnych głogowskich Rodzin Katyńskich.

10 kwietnia 2010 wpłynął w pewien sposób na każdego z nas. My sprawdzamy, jak głogowianie zapamiętali ten dzień. Co robili, gdzie dowiedzieli się o tragedii. Pytamy zarówno osoby znane, ale także młodych mieszkańców naszego miasta, którzy w dniu tragedii mieli kilka, bądź kilkanaście lat.

Jan Zubowski, prezydent Głogowa w latach 2006-2014

Ten dzień pamiętam dosyć dobrze. Z samego rana słuchaliśmy z żoną radiowej trójki. Nagle pojawiła się informacja o tym, że coś zdarzyło się w Smoleńsku. Nie było jeszcze wiadomo co się stało dokładnie. Włączyliśmy telewizję i na pasku zobaczyliśmy, że rozbił się prezydencki samolot. Pojechałem do ratusza. Tego dnia akurat organizowane było w Głogowie Motoserce, zbierano krew dla potrzebujących. Szybko zorganizowaliśmy przy tej okazji mszę na rynku. Odbyła się ona o godz. 16. Przyszło na nią wiele osób, około tysiąca. Ludzie mieli widać taką potrzebę serca. Tego dnia odbywała się też pielgrzymka do Jakubowa i brał w niej udział biskup Paweł Socha. To on poprowadził mszę.

Tragedia dotknęła mnie też osobiście, bo część z osób, które w Smoleńsku zginęły, znałem osobiście. Szczególnie zabolała mnie śmierć Aleksandry Natali-Świat. Udowodniła ona, że karierę polityczną można zacząć bardzo późno, a mimo to dotrzeć niemalże na jej szczyt. Przede wszystkim jednak to była bardzo ciepła osoba, którą darzyłem przyjaźnią. Kilka miesięcy przed katastrofą rozmawiałem też między innymi z Władysławem Stasiakiem, szefem kancelarii prezydenta oraz ministrem Pawłem Wypychem. Tematem rozmowy były odwiedziny Lecha Kaczyńskiego w naszym mieście, z okazji tysiąclecia Głogowa. Niestety, przez katastrofę w Smoleńsku nigdy nie doszło do tych odwiedzin. Myślę, że przez te tragiczne wydarzenie świat usłyszał wreszcie o zbrodni w Katyniu, jednak odbyło się to naprawdę ogromnym kosztem.

Ewa Drozd, poseł Platformy Obywatelskiej

Dzień przed tragedią miałam okazję rozmawiać jeszcze z kilkoma osobami, które zginęły w Smoleńsku. Pracowaliśmy w prezydium Sejmu. Pamiętam, że Grzegorz Dolniak śmiał się wtedy, że mam fajnie, bo wracam już do domu, a on jedzie jeszcze w delegację.
O samej katastrofie dowiedziałam się już w domu. Leżałam jeszcze w łóżku i włączyłam telewizor. Na wieść o tym, co się działo, zamarłam. Początkowo nie mogłam w to uwierzyć. Wysłałam nawet syna po gazetę do sklepu, żeby sprawdzić. Później niestety okazało się, że te informacje to prawda.

Znałam wiele osób, które tego dnia zginęły. Dla mnie strata każdego z pasażerów Tupolewa to ogromna tragedia. Nie rozróżniałam wtedy na tych, których bardziej czy mniej znałam. Wszystkie ofiary, to byli ludzie, których strata bolała. Zginął tam przecież między innymi prezydent naszego kraju. Można się było z nim nie zgadzać w niektórych kwestiach, ale należał się mu szacunek. Dopiero po czasie mogę przyznać, że strata niektórych bolała bardziej.

Mowa tu o Grzegorzu Dolniaku czy Sebastianie Karpiniuku, których znałam bardzo dobrze i darzyłam ich ogromną sympatią. Byłam na ich pogrzebach. To były bardzo smutne uroczystości. Chciałam też pożegnać Jerzego Szmajdzińskiego, ale wiele pogrzebów odbywało się w tym samym czasie i nie mogłam po prostu być wszędzie na raz.

Pamiętam też zamieszanie, jakie panowało tego dnia. Nie było wiadomo kto dokładnie leciał, bo ta lista pasażerów się zmieniała. Wiedziałam na przykład, że miał lecieć Grzegorz Schetyna, ale okazało się, że ostatecznie do tego nie doszło.

Zbigniew Sienkiewicz, radny miejski z głogowskiego SLD

Jeśli chodzi o samo wspomnienie tego dnia, to o tragedii usłyszałem w domu, z telewizji. Nie pamiętam co akurat robiłem, ale pamiętam że, pewnie tak jak wiele osób, początkowo nie mogłem uwierzyć w to co stało się tego dnia w Smoleńsku.

To była wielka strata dla całego kraju. Osobiście znałem Jerzego Szmajdzińskiego. To był bardzo dobry człowiek. Pamiętam, że był też bardzo zorganizowany. Często odwiedzał naszego miasto, choć tego samego dnia odwiedzał też inne miasta z regionu. Potrafił zagospodarować czas na mecz ręcznej, a potem jechać jeszcze dalej na żużel. Był generalnie wielkim fanem sportu, ale dbał też o nasz region i nasze miasto.

Wojciech Zubowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości

O tragedii dowiedziałem się z esemesa, który otrzymałem od mojego taty. Potem oczywiście sprawdziłem w radiu i telewizji. Ciężko było uwierzyć w to, co się stało. Pamiętam, że byłem akurat sam w domu. Jeszcze tego samego dnia wziąłem udział w mszy świętej, zorganizowanej na głogowskim Rynku.

Nie mogę powiedzieć, bym znał osobiście kogoś, kto zginął w tej katastrofie. Niektóre osoby spotkałem, ale nie była to znajomość jako taka.

Tomasz Karpiński, 21 lat

Tego dnia z samego rana wyszedłem na zakupy. Pamiętam, że pierwszą informację usłyszałem właśnie w sklepie w radiu. Byłem w szoku i słuchałem tego z lekkim niedowierzaniem.

Pamiętam reakcje ludzi, oni także słuchali tego z wielkim przejęciem. Zaraz wszyscy zaczęli komentować, przeżywać to co się stało i wracać do domów, pewnie, by dalej śledzić to, co się stało.

Ja też szybko wróciłem do domu i dalsze relacje śledziłem już w telewizji.

Julia Gajdzińska, 16 lat

10 kwietnia 2010 roku miałam 11 lat. Pamiętam, że nocowałam wtedy u babci, nieświadoma tego co zdarzyło się nad ranem. Mimo że moja rodzina nigdy nie była mocno zaangażowana politycznie, po pojawieniu się pierwszych informacji w telewizji, poczuliśmy jak uchodzi z nas powietrze.

Babcia była w szoku, nie mogła uwierzyć, iż śmierć jednocześnie poniosło tylu inteligentnych ludzi. Również ja, niezupełnie świadoma niewyobrażalnej tragedii, poczułam smutek i nieznany na sercu ciężar.

Ewa Dąbrowska, 15 lat

O katastrofie w Smoleńsku dowiedziałam się przez wiadomości. Pierwszą myślą było "Boże jak to się stało?" Potem przyszła do mnie kolejna myśl "Ci ludzie już nie żyją... Oni na prawdę nie żyją". Miałam wtedy 10 lat i nie do końca wiedziałam o co chodzi, ale widziałam, że jest to tragedia dla kraju. W końcu zginął prezydent a wraz z nim 95 osób. Czułam, że stało się coś strasznego, ale byłam chyba zbyt młoda by za bardzo się tym przejąć. Jak patrzę na to teraz w 5. rocznicę, to cisną mi się łzy do oczu.

Przemysław Raczyk, 16 lat

Dla każdego Polaka pamiętny dzień. Ja o tej tragicznej katastrofie dowiedziałem się w równie niespodziewany dla mnie sposób. Pamiętam, że była to sobota, więc poranek spędzałem z mamą, bo tata był w pracy w kopalni. Zaskoczył nas telefon od dziadka Józefa, który dysząc do słuchawki, powiedział kilka słów: "Katastrofa. Prezydent nie żyje. Włącz telewizor" i się rozłączył.
Przekazałem to mamie i zrobiliśmy tak, jak powiedział dziadek. Pamiętam osłupienie i przerażenie na twarzy mamy. Ja sam nie bardzo jeszcze wiedziałem o co chodzi, ale kiedy mama mi wszystko wytłumaczyła, płakałem razem z nią. Wykonałem wtedy jeden gest, który był według mnie konieczny - chwyciłem za różaniec. Cały czas na bieżąco śledziliśmy wszystko co tam się działo i z przejęciem przyjmowaliśmy do wiadomości, że znaleziono kolejne ciała i nikt stamtąd nie przeżył. Nie było ważne kto z jakiej był partii, ugrupowania, jakiej religii, każda kolejna ofiara, była tak samo ważna. Nasza rodzina bardzo odczuła tą tragedie, a zwłaszcza moi dziadkowie, którzy są zbulwersowani, że do dziś nie wszystko wyjaśniono. Co miesiąc chodzę na Mszę św. w intencji ofiar katastrofy i zapalam ten symboliczny znicz na pomniku ofiar, chociaż tyle mogę im dać od siebie.

Patrycja Skoczylas, 17 lat

Pamiętam, że była to sobota. Dwa dni wcześniej miałam urodziny i właśnie 10 kwietnia miałam świętować je razem z rodziną.
Rano dowiedziałam się jednak o katastrofie i odwołaliśmy spotkanie. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko naprawdę się wydarzyło.
Pamiętam też, że później, w poniedziałek, w szkole uczciliśmy ofiary katastrofy minutą ciszy. Z rozmów z kolegami i koleżankami ze szkoły wynikało, że wszyscy byli zszokowani tym zdarzeniem.

A jak Wy wspominacie chwile, w której dowiedzieliście się o katastrofie w Smoleńsku?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska