Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głodują już tydzień, a wycieńczonych zastępują nowi [ZDJĘCIA]

Adriana Boruszewska
Adriana Boruszewska
Od soboty trwa głodówka w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej. Na zdjęciu od lewej: Gosia, Ania, Patrycja, Mateusz, Krzysiek i Paweł.
Od soboty trwa głodówka w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej. Na zdjęciu od lewej: Gosia, Ania, Patrycja, Mateusz, Krzysiek i Paweł. Fot. Adriana Boruszewska
Z tych, którzy tydzień temu rozpoczynali głodówkę w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej, została tylko Ania. Reszta protestujących musiała zrezygnować ze względu na stan zdrowia. W środę pojawili się jednak nowi głodujący.

Dwoje lekarzy rezydentów, dwóch lekarzy stażystów, studentka medycyny i żona rezydenta - to oni obecnie głodują w szatni Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. Najdłużej, bo od soboty, protestuje Ania, zwana przez wszystkich weteranką.

Ania nie jest lekarzem, ale wystarczy, że jest nim jej mąż. To dla niego od soboty głoduje, bo jak mówi, on sam z powodu braku kadry lekarskiej na oddziale, nie mógł pozwolić sobie na odejście od łóżek pacjentów. - W pierwszej dobie czujesz głód. Najbardziej w porze posiłków. Trwa to 2-3 godziny. Potem przechodzi. W drugiej dobie protestu głód złapał mnie rano. Też przetrzymałam. Od niedzieli głód mi już nie doskwiera. Nie myślę o jedzeniu - mówi nam Ania, która od tygodnia pije tylko wodę i izotoniki. Protestujący nie mogą przyjmować innych płynów tj. soki, kawa z mlekiem czy słodkie napoje. - Na widok jedzenia mnie mdli. Wiem, że gdy zakończę głodówkę, będę na początku musiała stosować dietę pooperacyjną, czyli jeść np. kleik - tłumaczy Ania.

Dziś rano, po pięciu dniach głodówki, swoje miejsce w klinicznej szatni musiał opuścić Michał, rezydent kliniki chorób wewnętrznych. Ze względu na stan zdrowia. Jednak Ania sama nie została. W środę do głodujących dołączyła Patrycja (lekarz rezydent), Paweł (lekarz rezydent), Gosia (studentka medycyny) i Krzysiek z Mateuszem (lekarze stażyści).

- Mam dosyć tego, że na neurologii, gdzie leży kilkunastu pacjentów, są tylko dwa miejsca na rehabilitację. Muszę dzwonić po innych oddziałach i szukać miejsc dla moich pacjentów. Bezskutecznie. Wszędzie jest ten sam problem - mówi z żalem Patrycja, rezydentka, a jej kolega, Mateusz, stażysta, dodaje, że to właśnie lekarze są na pierwszej "linii ognia" z pacjentem. - Ciężko jest czasem wytłumaczyć pacjentom, że nie jesteśmy odpowiedzialni za to, że nie ma sprzętu, czy są kolejki.

Krzysiek, lekarz stażysta ze szpitala przy ul. Kamieńskiego przyznaje, że protestuje, bo chce normalnie leczyć pacjentów. - Zastanawiałem się, czy nie dołączyć też do protestu w stolicy. Jestem jednak tutaj. Protestuję, bo chce normalnie leczyć pacjentów, nie martwiąc się tym, że uniemożliwia mi to system - dodaje.

Przy szatni szpitala trwa cały czas zbiórka podpisów pod obywatelskim projektem o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Jej najważniejszym postulatem jest zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia w ciągu 3 lat do 6,8 proc. PKB.

Podpisy zbierają zarówno głodujący, jak i pracownicy szpitala, którzy mocno popierają protest (czego wyrazem są koszulki z napisem "Popieram protest głodowy medyków"). Podpisują się wszyscy, również pacjenci. - Przychodzą, wspierają nas, wiedzą o co walczymy i podpisują się pod projektem ustawy - zauważa Patrycja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska