Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Giro dItalia: Ci z Astany w ogóle się Nibali (ZDJĘCIA)

Wojciech Koerber, Polsa - Włochy
Czwartkowy etap Giro dItalia z Mori do Polsy w regionie Trentino liczył sobie ledwie 20 km (jazda indywidualna na czas). Dziwne? Nie, bo było to 20 km w górę z różnicą wzniesień bliską 1100 metrom oraz maksymalnym nachyleniem 10 procent.

Nim jednak na trasę ruszyli zawodowcy, na zwiady puszczono kilku chętnych pismaków. W tym niżej podpisanego, którego w ostatnich dniach sprytnie podchodził red. Robert Zieliński, codziennie zadając pytanie "czy lecisz w czasówce?". No więc musiałem polecieć. Na bombie węglowodanowej, pizzy spożytej już w środowy wieczór nieopodal gościnnego Aktiv Hotelu Santalucia w Torbole. No i udało się kreskę osiągnąć.

Zawodowcy? - Trzeba iść w trupa. Każdy jedzie tym razem swój własny wyścig i nie ma co się oszczędzać - deklarował przed czasówką Przemysław Niemiec (Lampre-Merida), piąty w generalce. Tuż przed sobą miał lidera swojej grupy Michele Scarponiego (20 sekund przewagi) oraz zajmującego trzecie miejsce Kolumbijczyka Rigoberto Urana (Colombia), do którego tracił 1.27 min. Ten Uran podobno jednak też mocarz. Gdy tak wspinałem się do Polsy, wpatrzony spoconymi oczami w przednie koło, dostrzegłem na drodze napis Uran Gutan. Dało to do myślenia. No ale Niemiec nie był jednak w tej swojej walce z czasem osamotniony. Tradycyjnie wspierał go ks. Janusz Gacek, proboszcz parafii w Pisarzowicach, skąd Niemiec, tzn. Polak, pochodzi.
Głównym bohaterem nie był jednak ani Polak, ani Niemiec, ani też Uran Gutan, tylko Rekin z Mesyny. Taką właśnie ksywę nosi lider, niespełna 28-letni Vincenzo Nibali (Astana), który w 2010 roku był w Giro trzeci, przez trzy dni jadąc w różowej koszulce lidera. Różowej, bo na takim właśnie papierze wychodzi La Gazetta Dello Sport, od lat patron wyścigu. W tym roku Nibali przewodzi stawce już od 11 maja, a wczoraj radził sobie wybornie, mimo że ścigał się już nie tylko z czasem, ale i z ulewnym deszczem, którego uniknęli ci pierwsi na starcie. Mimo to Włoch wygrał w cuglach. Najlepszy z biało-czerwonych, Rafał Majka (Team Saxo-Tinkoff), był piąty, awansując w generalce na szóstą lokatę. Mało tego. Odzyskał też koszulkę lidera klasyfikacji młodzieżowej (do 25 lat). Carlosa Betancoura (Colombia) wyprzedza jednak tylko o 2 sekundy. Niemiec? On również wykonał plan. Wykręcił 12. czas i wciąż jest piaty.

- Ten deszcz rzeczywiście nam przeszkodził, tym bardziej, że rozszalał się wiatr. A ja miałem na kołach slicki, więc na nawrotach musiałem uważać podwójnie, by nie przesadzić. Co dalej? Najważniejsze, żeby Scarponi wskoczył na pudło, bo jest już blisko. Zobaczymy, co będzie w piątek. Na naszej trasie znów zapowiadają śniegi, więc może pojedziemy w inne góry - mówił nam Niemiec po wyścigu. Wygląda na to, że zostanie najwyżej sklasyfikowanym Polakiem w historii Giro. A, póki co, wciąż jest nim Zenon Jaskuła (9.miejsce w 1991 roku).

Dziś, w piątek, górski etap z Ponte di Legno do Val Martello (138 km), o ile nie będzie zmian wymuszonych przez aurę. W sobotę również pofałdowana trasa (Schlanders - Tre Cime di Laverdo, 202 km), a w niedzielę - na koniec - już po płaskim (Riese Pio X - Brescia, 199 km). Transmisje w Eurosporcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska