Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ginekolog robił zabiegi "na niby". Usypiał pacjentki i udawał, że operuje

Marcin Rybak
Proces Andrzeja W. trwał cztery lata. Wyrok nie jest prawomocny - oskarżenie i obrona mogą złożyć apelacje
Proces Andrzeja W. trwał cztery lata. Wyrok nie jest prawomocny - oskarżenie i obrona mogą złożyć apelacje fot. Piotr Warczak
Lekarz skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Przez sześć lat nie może prowadzić prywatnej praktyki. Zarzuty: usypiał pacjentki i udawał, że robił zabieg.

Wrocławski ginekolog Andrzej W. skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu i sześcioletni zakaz prowadzenia prywatnej praktyki, m.in. za korupcję i oszustwa.

Prokuratorskie zarzuty były szokujące. Sąd uznał, że wszystkie są prawdziwe. Doktor W. miał wmawiać kobietom problemy zdrowotne, których nie było. Usypiał je w swoim prywatnym gabinecie, choć nie miał do tego uprawnień. Później wybudzał, twierdził, że wykonał zabieg i kasował honorarium.

Jak wynikało z ustaleń śledztwa - zabiegu nie wykonywał. Doktor stosował przy usypianiu pacjentek lek, który można używać jedynie w szpitalu. A zabieg mógł być przeprowadzany wyłącznie w obecności lekarza anestezjologa. Prokuratura uznała, że było to narażanie zdrowia i życia leczonych w gabinecie Andrzeja W. osób. W przypadku jednej z pacjentek Andrzej W. usypiał ją aż dziewięć razy, choć nic jej nie dolegało. Wyciągnął od niej 9 tysięcy złotych. Jedną z pokrzywdzonych w tym procesie była dziennikarka programu TVN Uwaga. Autorka prowokacji, na którą dał się złapać doktor W.

Dziennikarka poszła do niego do gabinetu. Tam usłyszała, że jest chora i potrzebny jest zabieg. Tymczasem inny lekarz stwierdził, że dziennikarka jest zupełnie zdrowa. Również za ten wątek sprawy doktor W. został skazany. Proces w tej sprawie był utajniony. W 2010 roku, gdy się zaczynał, dziennikarze mogli być tylko na odczytywaniu aktu oskarżenia.

Prokurator - jak się dowiadujemy - domagał się 4,5 roku więzienia bez zawieszenia dla doktora. Być może więc prokurator złoży w tej sprawie apelację.

Poza karą więzienia i zakazem prowadzenia prywatnej praktyki, doktor W. ma zapłacić 5 tys. zł grzywny i 50 tys. zł nawiązki na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym. Ma też wpłacić 30 tys. zł jako zwrot "korzyści z przestępstwa" oraz wypłacić zadośćuczynienie i odszkodowanie niektórym z pokrzywdzonych w tej sprawie kobiet. To kwoty od 800 do 6,8 tys. zł.

Doktor W. nie przyznawał się do winy. Jeszcze w czasie śledztwa przekonywał nas, że oskarżenie to efekt działań zawistnych kolegów lekarzy oraz zemsta byłych współpracowników komunistycznej Służby Bezpieczeństwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska