Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie są wrocławscy lekarze? Szpitale poszukują specjalistów

Adriana Boruszewska
Adriana Boruszewska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Dariusz Gdesz / Polskapresse
Specjaliści medycyny ratunkowej, chirurdzy ortopedzi, interniści, endokrynolodzy, ginekolodzy, alergolodzy i diabetolodzy – tych lekarzy brakuje we wrocławskich szpitalach. Jak to możliwe, że brakuje lekarzy, skoro co roku studia medyczne w Polsce kończy 2000 osób?

W tej chwili lekarzy szuka m.in. dyrekcja szpitala przy Kamieńskiego. Potrzebni są specjaliści medycyny ratunkowej, pediatrii, alergologii, chirurgii ogólnej oraz ortopedii i traumatologii, chorób wewnętrznych. Lekarzy brakuje także na Brochowie. W szpitalu im. Falkiewicza potrzebni są specjaliści ginekologii oraz położnictwa. Przyjęci zostaną na pełny etat lub tylko na dyżury. Specjalistów poszukuje też szpital przy Borowskiej.

– W tej chwili chętnie zatrudnimy endokrynologów, diabetologów, ortopedów oraz specjalistów medycyny ratunkowej – wylicza Barbara Korzeniowska zastępca dyrektora ds. lecznictwa otwartego w szpitalu przy Borowskiej. I dodaje, że właśnie z powodu braku endokrynologów na początku lipca zamknięto poradnię endokrynologiczą.

- Obecnie w Polsce studia medyczne kończy około 2 tysięcy absolwentów, jednak około 20 procent z nich nigdy nie podejmuje pracy w zawodzie lub wyjeżdża z Polski – rozkłada ręce prof. dr hab. Michał Jeleń, prorektor ds. dydaktyki Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

W 2016 roku chętnych na jedno miejsce na wydziale lekarskim było około 15 osób. W zeszłym roku było to prawie 20 osób, a dwa lata temu - ponad 23 osoby.

W tym roku władze uczelni zwiększyły limit miejsc na kierunku lekarskim o 15 procent. Jednak zdaniem prorektora ds. dydaktyki, nie można stworzyć liczniejszych grup na zajęciach klinicznych. Obecnie grupy są 6-osobowe. Ideałem byłyby grupy 3-osobowe, tak by można było wykształcić prawdziwą relację uczeń-mistrz. Władze uczelni nie są jednak przekonane do nowo otwieranych uczelni medycznych, które nie mają akademickiego zaplecza. - Trzeba sobie zadać pytanie, jak potem tacy lekarze będą wykształceni.

Nie ma miejsc dla rezydentów. Młodzi wyjeżdżają z kraju

Prof. Jeleń jak i Paweł Wróblewski, prezes Dolnośląskiej Rady Lekarskiej, zwracają uwagę również na zbyt mała liczbę miejsc rezydenckich oraz specjalizacyjnych w szpitalach. - W polskich szpitalach brakuje miejsc rezydenckich, a niektóre niszowe i mniej popularne specjalności jak patomorfologia, nie są obsadzane. W niektórych specjalizacjach wykształciła się też luka pokoleniowa i tak np. średnia wieku pediatrów to ok. 60 lat. Uważam, że limity miejsc rezydenckich powinny być ustalane przez izby lekarskie i wojewódzkich konsultantów. To oni powinni sprawdzić, jakie jest zapotrzebowanie na daną specjalizację i określić liczbę miejsc rezydenckich – podkreśla prof. Michał Jeleń i dodaje, że np. w Niemczech liczba miejsc rezydenckich nie jest limitowana.

Przyszli lekarze już podczas studiów często myślą o pracy poza Polską. - Studenci medycyny już w czasie studiów uczą się języków, szwedzkiego czy norweskiego, by po studiach wyjechać do Skandynawii, gdzie system pracy umożliwia im pogodzenie życia osobistego z zawodowym, jak również zapewnia im odpowiednie warunki finansowe – mówi Katarzyna Kołaczyk, lekarz rezydent chirurgii ogólnej.

Wyjazdu po studiach nie wyklucza także Jacek Łazeczko, od października student V roku wydziału lekarskiego. - Sam zastanawiam się czy nie wyjechać po studiach, bo tak naprawdę zacznę zarabiać dopiero po 30. roku życia. A w polskich szpitalach nie można liczyć na duże zarobki. Dotyczy to zwłaszcza młodych lekarzy, bez specjalizacji. Młody lekarz bez specjalizacji w Wielkiej Brytanii może zarobić równowartość około 10 tys. złotych. W Polsce są to nieco ponad dwa tysiące. Poza tym poza Polską ludzie mają inne podejście do lekarzy. U nas o lekarzach mówi się tylko w kontekście tematu łapówek czy bentleya. Za granicą ludzie wiedzą, że lekarze są potrzebni ludziom, więc muszą odpowiednio zarabiać - przekonuje Łazeczko.
- Owszem lekarz może zarabiać kilkanaście tysięcy w Polsce, ale to łączy się z pracą na kilka etatów - w kilku miejscach, a to nie o to przecież chodzi, żeby pracować aż tyle i nie mieć czasu na prywatne życie - dodaje.

Kwestię przyszłych zarobków w rozmowach ze studentami porusza też prof. Jeleń. - Zawsze mówię moim studentom, że pełną samodzielność i swobodę finansową uzyskają dopiero po ok. 13 latach od rozpoczęcia studiów.

Nie tylko pieniądze

Na kwestię zarobków zwraca też uwagę Paweł Wróblewski z Dolnośląskiej Izby Lekarskiej. I argumentuje: z raportu, który przeprowadzono na Dolnym Śląsku, wynika, iż lekarz specjalista na etacie zarabia około 30 złotych na godzinę, a lekarz rezydent 22 złote na godzinę. - Kolejnym problemem jest rozrastająca się biurokracja. Za granicą od wypełniania dokumentów są sekretarki medyczne. Spada też liczba pielęgniarek, w konsekwencji lekarz musi robić wszystko sam, a pacjenta nie ma kto leczyć – mówi Wróblewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska