Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby ten las mógł mówić...

Grażyna Szyszka
Paweł Chruszcz ze znalezionym ryngrafem
Paweł Chruszcz ze znalezionym ryngrafem Grażyna Szyszka
Dramatyczna historia więźniów dawnego Urzędu Bezpieczeństwa w Głogowie. Paweł Chruszcz ustalił kim byli, jak zginęli i gdzie są pochowani.

Powojenna historia Głogowa i okolic wciąż skrywa tajemnice, o których do tej pory nikt jeszcze głośno nie mówił. To, między innymi, tajemnice dotyczące działaczy z antykomunistycznego podziemia z lat 1945 - 1956. Śladami ich losów podąża Paweł Chruszcz z Fundacji im. Bolesława Chrobrego. Dzięki relacji świadków i wielu godzinom spędzonym we wrocławskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej głogowianin jest bliski odkrycia przebiegu tragicznych losów pięciu osób podziemia niepodległościowego. Ustalił nawet, w których lasach naszego regionu należy szukać ich bezimiennych mogił.

Paweł Chruszcz przyznaje, że w swoim historycznym śledztwie nie doszedłby tak daleko, gdyby nie splot wydarzeń, które biorą początek w 2013 roku od zawieszenia tablicy na murach głogowskiej cukrowni poświęconej Żołnierzom Wyklętym.

- Było to po tym, jak z książki dowiedziałem się o działalności tajnej organizacji podziemnej właśnie na terenie tego zakładu - opowiada Paweł Chruszcz. - Została ona rozbita przez Urząd Bezpieczeństwa, a aresztowani członkowie skazani na wieloletnie więzienia. Ich dowódca Marian Rączka ps. „Kościuszko” został skazany na karę śmierci. Uniknął jej w wyniku amnestii.

Świadkowie wskazali las z mogiłami

Na odsłonięciu tablicy zjawił się uczestnik tamtych zdarzeń Zdzisław Ściernicki, pseudonim „Lis”, jedyny żyjący członek grupy AK „Zawisza”. Fundacja im. Chrobrego zarejestrowała jego wspomnienia i tak powstał dokumentalny film pt.: „Marzyli tylko o wolnej Polsce”, który w 2014 roku został nagrodzony na festiwalu Filmów Dokumentalnych Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci w Gdyni.

- Po filmie zgłosili się do nas kolejni świadkowie, którzy opowiedzieli nam, że po 1945 roku, w siedzibie Urzędu Bezpieczeństwa w Głogowie byli likwidowani ludzie - mówi.

Relacja jednego ze świadków dotyczy mężczyzny, który przez pewien czas był szoferem w głogowskim Urzędzie Bezpieczeństwa. Potem, przy alkoholu, opowiadał kolegom o swojej pracy i o tym, czego był świadkiem. Kierowca twierdził, że w siedzibie UB … likwidowano Polaków. Ów kierowca miał też kilka razy wywozić zwłoki ciężarówką do lasu między Polkowicami a Biedrzychową. Ciała były wrzucane do wykopanych tam dołów. Świadek, który opowiedział to wszystko Pawłowi Chruszczowi, wspólnie z byłym pracownikiem UB odwiedził te miejsca 20 lat temu .

Te dramatyczne relacje potwierdził drugi świadek. Wskazał ten sam las koło Biedrzychowej jako miejsce mogił więźniów pomordowanych w głogowskim UB. „Gdyby ten las mógł przemówić, to by się cały ruszał” - stwierdził w zeznaniach.

Chruszcz odwiedził budynek, który po wojnie zajmował UB. To kamienica przy ul. Grunwaldzkiej. Dzięki uprzejmości jednej z rodzin, zszedł nawet do piwnicy, gdzie mieścił się areszt.

Ustalił nazwiska zaginionych i dotarł do ich rodzin

Miłośnik historii porównał informacje świadków w dokumentach IPN-u. Wiele godzin przeszukiwania papierów dotyczących spraw z Głogowa i okolic nie poszło na marne, a ustalone wcześniej fakty i nazwiska układały się w jedną całość. Ustalił nawet nazwiska pięciu osób, które widnieją w spisach aresztu, a potem, według oficjalnych dokumentacji UB, niespodziewanie zaginęły podczas transportu.

- W korespondencji między UB a milicją przewija się wątek ucieczki tych ludzi - opowiada Paweł Chruszcz. - Obie strony obwiniają się za utratę więźniów, a ostatni dokument w tej sprawie, z 1982 roku, znaleziony w teczkach głogowskiej milicji zawierał informacje o poszukiwaniu zbiegów na terenie kraju. Przyznam, że przejrzałem wiele podobnych spraw i nigdy nie było tak, by nie znaleźli takich ludzi, dlatego uważam, że informacja o ich zaginięciu nie jest prawdziwa.

Głogowianin dotarł do informacji, które z wielkim prawdopodobieństwem wskazują kim była piątka uciekinierów. Zidentyfikował ich nazwiska, a nawet pseudonimy. Byli to mieszkańcy małej wsi koło Sławy w wieku 19 - 21 lat. W czasie okupacji wszyscy należeli do AK lub NSZ, a jeden z nich walczył w Powstaniu Warszawskim. Stworzyli oni oddział i walczyli z komunizmem. Na ich konto zapisano m.in. napady na milicjantów i na posterunek PPR w Sławie (Polska Partia Robotnicza), ale też przypisywano im rozboje i kradzieże, za co oficjalnie zostali aresztowani.

We wsi żyją wciąż ich rodziny. Głogowianin odwiedził ich, by wypytać o delikatną i, jak się okazuje, wciąż bolesną przeszłość. - Ustalanie kim byli ci młodzi ludzie i co robili to ostatni element, nad którym pracuję - przyznaje miłośnik historii.- Dlatego zależy mi na dotarciu do kolejnych osób lub relacji, które pomogą nam przy rekonstrukcji wydarzeń z tamtego okresu.

O pamięć młodych ludzi spod Sławy upomniał się symbolicznie ryngraf znaleziony w pobliskim lesie. Kilkanaście dni temu, na medalion w kształcie tarczy z wykutym orłem w koronie natknął się spacerując z dzieckiem mężczyzna. Taki ryngraf był symbolem przynależności do powstańczego oddziału.

Zebrane dotąd informacje posłużyły głogowianinowi do uzyskania zgody na sprawdzenie dwóch leśnych kwater między Polkowicami a Biedrzychową w poszukiwaniu szczątków więźniów głogowskiego aresztu UB. Prace będą przeprowadzone w październiku tego roku.

Jeśli ktoś z państwa chciałby się podzielić informacjami lub wspomnieniami z tamtego okresu to prosimy o kontakt pod nr tel. 76 833 48 11.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska