Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gangsterzy załatwili tak już 393 babcie

Marcin Rybak
Maciej Dudzik
Wrocławska policja i prokuratura są na tropie zorganizowanej grupy przestępczej, oszukującej popularną metodą "na wnuczka". Ofiarami przestępców padły już co najmniej 393 osoby z całego kraju. W tej sprawie zarzuty postawiono dotąd 22 przestępcom.

Oszuści dzwonili do swoich ofiar i podawali się za ich bliskich krewnych, którzy potrzebują pilnej pożyczki. Potrzebna była na zakup ziemi czy mieszkania. Pieniądze miały być przesłane na bankowe konto "mecenasa" albo "notariusza". W rzeczywistości był to rachunek założony na "słupa", na przykład pijaczka z parku. Za jedno konto "słup" dostawał 100 złotych.

W aktach jednego z wątków sprawy, który niedawno trafił do sądu, znaleźliśmy odtajnione stenogramy podsłuchanych rozmów oszustów z ofiarami. - Dzwonią do przypadkowych osób z książki telefonicznej - opowiada wrocławski policjant. - Zaczynają zawsze tak samo "część babciu" albo "ciociu" czy "wujku". Babcia najczęściej odpowiada "Cześć Michaś". Na sto osób jakaś zawsze da się nabrać.

Jeśli babcia, ciocia czy wujek nie poznają rozmówcy? Oszust nie zraża się. "Nie poznajesz ciociu, z kim rozmawiasz? Zastanów się" - obraca sprawę w żart. Podczas jednej z podsłuchanych rozmów oszust zręcznie wyciągał informacje od ofiary dodatkowymi pytaniami. "Ilu masz bratanków?". A gdzie mieszkają? Wszystko w stylu "No jak to, nie poznajesz?". Aż wreszcie pada imię prawdziwego wnuczka czy bratanka.

Czasem oszust zdawkowo pyta: "Co słychać". Później szybko przechodzi do rozmowy o pożyczce. Przykład: pan Stanisław, emeryt z Wrocławia, był przekonany, że rozmawia z kuzynem Arturem. Na konto fikcyjnego "mecenasa" Adama O. wpłacił 5000 złotych.
Do pani Julii, mieszkanki osiedla Rakowiec, zadzwoniła Dorota. Wrocławianka rzeczywiście ma kuzynkę Dorotę. Wpłaciła na jej konto osiem tysięcy złotych. O oszustwie nikomu nie mówiła. Policjanci dotarli do niej dzięki podsłuchom. Zeznała, że pogodziła się ze stratą. Prosiła, by jej nie nękać, bo jest starszą i schorowaną osobą.

Wrocławska Prokuratura Okręgowa nie chce ujawniać bliższych szczegółów sprawy. Nie wiadomo, jaką kwotę gang wyłudził w sumie od ofiar. Z materiałów, do których dotarliśmy, wynika, że najwięcej straciła "ciocia Gienia" z Gdańska. "Siostrzeniec" wyłudził od niej 14 000 złotych.

Oto historia gangu fałszywych wnuczków, a przede wszystkim ich pomocników. Fikcyjnych prawników i notariuszy, którym oszukani z całej Polski wpłacali na rachunki tysiące złotych.
"Mecenas" Adam O. ma dziś 28 lat i wykształcenie podstawowe. Nie nauczył się żadnego zawodu. Choć pracuje w prywatnej firmie za 1,8 tys. zł miesięcznie. "Adwokatem" został wiosną 2009 roku, dzięki Radkowi, koledze z parku Wolności w rodzinnym Brzegu na Opolszczyźnie. Razem spotykali się tam i popijali alkohol.

Radek, z zawodu elektryk, wstąpił do "palestry" przez innego kolegę z parku, Jacka C. Ten z kolei został namówiony przez Tomasza z Wrocławia - jednego z członków gangu fałszywych "wnuczków".
Tomasz przyjechał do Brzegu werbować "słupy". Płacił po 100 zł za jedno założone konto w banku. A założyć rachunek to dziś żaden problem. Wystarczy dowód osobisty i trochę czasu. W banku podpisuje się stosowne dokumenty i od razu dają nawet kartę do bankomatu.

Adam i Radek w kilka dni założyli trzy konta w trzech różnych bankach. Tomkowi z Wrocławia oddali wszystkie dokumenty oraz karty. W dowód wdzięczności oszuści tytułowali Adama i jego kolegów "mecenasami" w rozmowach z przyszłymi ofiarami swoich oszustw. Pożyczane "na jeden dzień" pieniądze babcie i ciocie miały wpłacać na rachunek "mecenasa" Adama albo Radka.
Nie wszystkie dały się na to nabrać. Ale wiele z nich - tak.

Śledztwo doprowadziło do ustalenia jeszcze dwóch fałszywych "adwokatów". To wrocławianie: Jacek G. i Paweł W. Do założenia kont zostali namówieni przez Pawła K. ps. Dino, wrocławskiego gangstera powiązanego z "wnuczkami".

Oto przykład: 13 lipca 2009 roku do mieszkanki Gdańska zadzwonił nieznany mężczyzna. Mówił do niej "ciociu". Poprosił o małą pożyczkę. Dała się nabrać. Wpłaciła na konto Adama O. trzy tysiące złotych.

Trzy dni później funkcjonariusz policji dostał z centrali sieci Orange nagranie tej rozmowy. Sporządził "meldunek numer 13". "Figurant przywitał się i zapytał »ciocię Gienię«, jak myśli, kto dzwoni, a kobieta powiedziała: Mareczek" - czytamy.
Mareczek dzwonił jeszcze kilka razy, sprawdzając, czy poszła do banku i wpłaciła pieniądze. Kobieta do końca nie zorientowała się, że to nie Mareczek, tylko podszywający się pod niego oszust.
W jednym przypadku ciocia wysłała do banku wujka. W międzyczasie skontaktowała się z prawdziwym siostrzeńcem, informując, że zaraz dostanie pieniądze. Tak wyszło na jaw, że to oszustwo. Siostrzeniec pobiegł do banku, ale nie zdążył. Wujek właśnie odchodził od okienka. Przelewu już się nie dało cofnąć.

Fragmenty podsłuchanych przez policję rozmów oszustów z niedoszłymi ofiarami.
Rozmowa z 13.07.2009
gangster: Halo.
ofiara: Tak, słucham.
g: Dzień dobry, wujku.
o: Dzień dobry.
g: No, jak się czujesz?
o: No, dobrze. (...)
g: Wujku, posłuchaj. Mam taki mały kłopot i potrzebowałbym twojej pomocy. (...)
Kupiłem coś i zabrakło mi paru złotych na koszty notarialne. Do jutra żebyś mi pożyczył. (...)
o: Chwileczkę. Ale kto mówi?
g: No jak to? Jak, wujku? Nie wiesz z kim? Nie poznałeś czy co?
o: Nie.
g: No zastanów się, kto by mógł dzwonić do ciebie?
o: Nie, ale ja cię nie poznaję.
g: Ojejku, no, wujek. Ciocia Jadzia od razu by poznała .
o: No to pogadaj z nią.

Wujek przekazuje telefon cioci Jadzi.
o: Halo.
g: Dzień dobry, ciociu. (...) Ja tam mówię mu, do wujka mówię, ciocia Jadzia od razu by rozpoznała. A on nie może rozpoznać. A ty, ciociu, rozpoznałaś?
o: Jarek jesteś?
g: Tak.
(...)
Meldunek streszcza dalszą część rozmowy. Gangster mówi, że musi pożyczyć parę złotych. Wystarczy 2000. Prosi o wpłatę pieniędzy na konto.

Rozmowa z 10.07. 2009.
g: Dzień dobry, babciu.
o: Maciuś? Kto mówi? Maciek?
g: Tak.
o: Maciuś! Słodki mój, nawet głosu twojego nie poznaję. Kocham cię i tęsknię za tobą. (...) Skąd dzwonisz?
g: Na mieście jestem.
o: No dobrze kotku, ale, nie, nie w Łynipegu, tam u siebie w tym? [zapewne chodzi o Winnipeg, miasto w Kanadzie - M.R.]
g: Tak, tak. (...)
o: Jak ładnie po polsku mówisz. Myślałam, że zapomniałeś już. (...)
g: Babciu, posłuchaj.
o: Co chciałeś, kotuniu?
g: W życiu cię nie prosiłem (...), ale kupiłem coś (...) i zabrakło mi paru złotych na koszty notarialne. (...) Żebyś do jutra mi pożyczyła.
o: Ale jak to zrobić?
g: Babciu, musisz wpłacić na konto. (...) Ja bym ci powiedział wszystko. Wytłumaczył. (...)
o: Jak będę mogła, to ci wyślę. (...) Ja mam trochę uściubane.
g: Ale ile teraz masz? To jest dla mnie ważne, babciu.
o: Trzy i pół tysiąca dolarów. Może być?
g: No to super. Bardzo by mnie ratowały. (...) I teraz posłuchaj, babciu, co musisz zrobić. Weź sobie karteczkę i długopis (...). Ja ci podyktuję wszystko powolutku. (...)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gangsterzy załatwili tak już 393 babcie - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska