Wszystko zaczęło się we wrocławskim więzieniu przy Fiołkowej. Marcin M. siedział tam za oszustwa. To tutaj wpadł mu do głowy pomysł zorganizowania dwóch porwań. Na ofiary wybrał biznesmena spod Warszawy, z którym robił interesy i bogatą wrocławiankę, którą również dobrze znał. Do zastraszenia kobiety miała wystarczyć groźba zabicia jej ukochanego pieska. Na biznesmena przygotowany był sekator.
Marcin siedział w celi z mężczyzną skazywanym już za bardzo brutalny rozbój. W styczniu 2010 roku wtargnął on do wrocławskiego mieszkania, obezwładnił lokatora, pobił, związał, zakneblował, przypalał żelazkiem i kazał połykać rozcieńczone tabletki psychotropowe. Potem szukał w mieszkaniu ofiary wartościowych przedmiotów.
To właśnie on podjął się organizacji porwania. Znalazł dwóch innych chętnych na udział w przedsięwzięciu. Jako pierwszy porwany miał być biznesmen. Ale mężczyzna był świetnie pilnowany. Gangsterzy dostali się na jego posesję i wtedy zaatakowały ich wielkie psy, trzymane do obrony domu. Niedoszli porywacze uciekli w popłochu. Do próby porwania wrocławianki nie doszło, bo całą szajkę zatrzymali policjanci z wrocławskiego wydziału CBŚP.
Nieprawomocny wyrok skazujący zapadł 17 lutego we wrocławskim Sądzie Okręgowym. Główny wykonawca pomysłu Marcina M., jego kolega z celi Ryszard Ł. został skazany na 6 lat więzienia. Dwaj pozostali mężczyźni zostali skazani na 3 lata i 8 miesięcy oraz 4 lata i 2 miesiące pozbawienia wolności.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?