Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Futbol amerykański: Polacy nie zaskoczyli Francuzów

Michał Rygiel
Reprezentanci Polski nie mogli mieć innych min po spotkaniu z Francją
Reprezentanci Polski nie mogli mieć innych min po spotkaniu z Francją Paweł Relikowski
Reprezentacja Polski w futbolu amerykańskim zgodnie z oczekiwaniami przegrała z Francją 2:28 w półfinale rozgrywek futbolu amerykańskiego w ramach The World Games 2017. W poniedziałek Polska zmierzy się ze skleconą naprędce kadrą Stanów Zjednoczonych, która uległa Niemcom 13:14.

Zaczęło się dobrze, bo od wymuszonej straty już w jednej z pierwszych akcji ofensywnych. Oznaczało to, że na boisku szybko pojawiła się formacja ofensywna reprezentacji Polski prowadzona przez Bartosza Dziedzica. Zawodnik Panthers Wrocław został jednym z kapitanów naszej kadry, ale pod jego wodzą atak Polaków nie funkcjonował dobrze. Młody rozgrywający miał za mało czasu na podjęcie odpowiednich decyzji i w pośpiechu nie przesuwał swoich kolegów w głąb boiska.

Nieco lepiej szło nam w akcjach biegowych - Adam Skakowski z Panthers co jakiś czas przedzierał się przez dobrze zorganizowaną defensywę Francuzów i zdobywał pierwsze próby. Było ich jednak zbyt mało, żebyśmy mogli mówić o jakimkolwiek realnym zagrożeniu dla francuskiej obrony. Polacy z rzadka pojawiali się w okolicach pola punktowego "Trójkolorowych".

- W ataku nam nie szło, linia ofensywna nie wytrzymywała ogromnej presji ze strony Francji. To klasowa, bardzo dobrze poukładana drużyna. Nasi rozgrywający nie mieli czasu. My, skrzydłowi, dochodziliśmy do dobrych pozycji, bo ich obrońcy nie byli jacyś znakomici. Wszystko zaczyna się od linii, jeżeli ona przepuszcza rywali po dwóch sekundach i rozgrywający musi uciekać z piłką to inaczej ten mecz nie mógł się ułożyć - analizował po spotkaniu Patryk Matkowski, skrzydłowy reprezentacji Polski i Panthers Wrocław.

Francuzi spokojnie budowali swoje poczynania ofensywne, cierpliwie szukając luki w ustawieniu Polaków i korzystając z ze swojej przewagi fizycznej. Goście wiedzieli, że pierwsze przyłożenie to dla nich wyłącznie kwestia czasu. I rzeczywiście, na ponad cztery minuty przed końcem premierowej odsłony tego spotkania Paul Durand podał do Andrew Jamesa, a skrzydłowy Francji zameldował się w polu punktowym.

Tuż po rozpoczęciu drugiej odsłony kibice mieli najlepszy powód do świętowania. Reprezentacja Polski zdobyła tzw. safety, czyli obaliła zawodnika z piłką w polu punktowym przeciwnika. Takie zagranie daje dwa oczka i tyle też zapisano na koncie naszych zawodników. To jednak tylko rozsierdziło Francuzów, którzy zdecydowali się jeszcze przed przerwą rozstrzygnąć losy tego spotkania. Dołożyli jeszcze dwa przyłożenia - najpierw Durand znów znalazł Jamesa, a następnie Stephen Yepmo wbiegł w pole punktowe. "Trójkolorowi" prowadzili 21:2 i wszystko było już jasne.

Nic zatem dziwnego, że pozostałe dwie kwarty praktycznie nie przyniosły emocji i punktów. Polacy nie byli w stanie przebić się przez francuskie zasieki, a goście po prostu grali swoje. Trzeba przyznać, że polska defensywa starała się jak mogła, żeby powstrzymać przyjezdnych i możliwie jak najbardziej ograniczyć rozmiary porażki. To głównie za jej sprawą (choć nie bez znaczenia była również dość niespieszna gra Francji) w drugiej połowie zobaczyliśmy tylko jedno przyłożenie w wykonaniu zwycięzców tego spotkania. Oczywiście jego autorami byli Paul Durant i Andrew James, niezawodni gracze znad Sekwany.

Polacy przegrali zasłużenie, będąc znacznie gorszą drużyną od reprezentacji Francji, zwłaszcza w ofensywie. Trudno uciec od wrażenia, że goście nie grali na sto procent swoich możliwości, raczej oszczędzając się na finał. Polska ma jeszcze długą drogę do przejścia, zwłaszcza jeżeli chodzi o boiskowe doświadczenia.

- Przepraszamy za ten wynik, staraliśmy się zagrać jak najlepiej, ale było widać ile błędów popełniliśmy. Francuzi to bardzo solidna drużyna, zresztą tu nikt cienki nie przyjechał. Ale ja nie wychodzę na boisko żeby przegrywać. Co prawda sporo nam zabrakło, ale mam nadzieję, że było widać, że daliśmy z siebie wszystko. Francuzi to duże i silne chłopaki, widać że ta gra jest zakorzeniona u nich od wielu lat. My gramy coraz lepiej, myślę że gonimy tę czołówkę, z roku na rok jest coraz lepiej - mówił Rafał Rogaczewski, zawodnik reprezentacji Polski i Panthers Wrocław.

Już w poniedziałek zagramy ze Stanami Zjednoczonymi o trzecie miejsce. Nasi reprezentanci zapowiadają, że zdążą do tej pory zapomnieć o nieudanym debiucie i postawią się przybyszom zza oceanu. Początek tego spotkania w poniedziałek o godz. 13 na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu.

Polska - Francja 2:28 (0:7, 2:14, 0:7, 0:0).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska