Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Frustracja na dwa wskazujące palce

Aleksander Malak
Mój przyjaciel, skądinąd niewyczerpane źródło moich felietonów, rzekł mi był onegdaj (dokładnie onegdaj, czyli po naszemu przedwczoraj), że od jakiegoś czasu czuje się sfrustrowany. - Jestem tak sfrustrowany, że zacząłem czytać Sołżenicyna. - "Archipelag Gułag"? - Nie. "Oddział chorych na raka". Żeby się przekonać, że nie jest ze mną tak źle...

Brr. Ponieważ bardzo zależy mi na tym, żeby moje źródło nie wyschło, zacząłem się zastanawiać, jak mu pomóc. Wiem, że rzeczywiście ostatnio zbyt namiętnie wsłuchuje się w swój organizm i słyszy rozmaite szmery, których normalne ucho nie jest w stanie zarejestrować. Wiem też, że to nie organizm przyjaciela coś mu podpowiada, jeno real, w którym żyjemy, doskwiera mu już w stopniu właśnie frustracyjnym. Dlatego od czasu do czasu wyłączam przyjaciela z realu i dostarczam mu thrillery. W ten sposób zajęty śledzeniem niekonwencjonalnych działań Johna Coreya, Olivera Stone'a, czy Jacka Reachera (odpowiednio bohaterowie DeMille'a, Baldacciego i Childa) zapomina nie tylko o realu, ale też o słuchaniu osobistej wątroby, jednocześnie znakomicie podnosząc poziom adrenaliny i endorfin, czyli tzw. hormonów szczęścia. A to z kolei przekłada się na pomysły, z których korzystam ja.

Szybko więc zaniosłem mu kilka nowych Childów i Baldaccich, a sam udałem się do lekarza, bo właśnie minęły dwa miesiące od rejestracji. Zresztą też czułem się już lekko sfrustrowany. Nie tylko czekaniem na wizytę, także, jak miliony rodaków, postępami naszej narodowej, która po raz już nie wiem który zanotowała kolejne "przesławne lania" i cóż, że z nowym trenerem. Również od wielu lat zapowiadana rekonstrukcja rządu nie usatysfakcjonowała mnie na tyle, żebym pozbył się narastającej frustracji. Wreszcie kolorowe tabletki na wzmocnienie (organizmu!!), które dostałem od przyjaciela aptekarza, nie zadziałały na tyle, bym poczuł się zadowolony. Pewnie, jak zwykle dał mi placebo. Na szczęście mój organizm nie dał się oszukać.

CZYTAJ NA DRUGIEJ STRONIE

- Dobrze, że pan się pojawił, redaktorze, muszę to komuś powiedzieć, jestem sfrustrowany - rzekł doktor na dzień dobry.
"No, nie. I ty Brutusie?", pomyślałem i wsłuchałem się w opowieść pana doktora, który zaczął od tego, że już nie jest w stanie nie tylko stosować, ale nawet zrozumieć procedur obowiązujących w jego służbie, że nie daje rady z leczeniem tzw. przypadków poszpitalnych, które trafiają do niego na 12-minutowe wizyty (procedura przychodniana) z wachlarzem chorób, od których on przecież nie jest specjalistą, więc musi się ograniczyć tylko do minimalizowania objawów, że...

- A poza tym ZUS kradnie moją emeryturę! - wypalił na koniec pan doktor, emeryt przecież dopiero filarowy, więc trochę czasu do emerytury jeszcze ma. W tym miejscu pan doktor opowiedział mi historię skrzypka, którego z kontuzją barku wysłał do ortopedy. Niestety, ten może przyjąć skrzypka dopiero za 4 miesiące. Wtedy zbada i zapisze następną wielomiesięczną rehabilitację, na którą skrzypek oczywiście kilka miesięcy poczeka.

- A ZUS w tym czasie będzie opłacał zwolnienia, które ja wypiszę w oczekiwaniu na specjalistę. A skąd weźmie pieniądze? Z mojej emerytury! Bo oni tam używają tylko dwóch klawiszów w swoim komputerze. Klawisza lekarskich zwolnień i klawisza wypłat. Jakby nie mieli do dyspozycji całej klawiatury i nie mogli się rozejrzeć za wolnymi specjalistami, za zmianą systemu, za...
Dalej nie słuchałem, bo minęło moje 12 minut (nawet 15), a w kolejce do pana doktora siedziało jeszcze kilka osób (następnej będzie mógł poświęcić tylko minut 9), opuściłem gabinet i napisałem ten felieton. Wprawdzie dwoma zaledwie palcami (wskazującymi), ale na całej klawiaturze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska