18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Francuskie Lille zagłębie górniczo-hutnicze Europejską Stolicą Kultury (ZDJĘCIA)

Marta Wróbel
Dagmara Gut - założycielka polskiego stowarzyszenia Lektura w Lille
Dagmara Gut - założycielka polskiego stowarzyszenia Lektura w Lille Marta Wróbel
Francuskie Lille przeszło ewolucję od zagłębia górniczego do stolicy kultury. To główne miasto historycznej Flandrii jest pełne urokliwych brasserii i galerii. A z budynkami z cegły sąsiaduje tu sztuka.

Kiedy naczelnik poczty Philippe Abrams, główny bohater komedii Dany'ego Boona "Jeszcze dalej niż północ", zamiast w słonecznej Prowansji, dostaje nową pracę w czterotysięcznym miasteczku Bergues na dalekiej północy Francji, jest pewien, że jego życie właśnie się skończyło. Nic się tam nie dzieje, ludzie mówią z dziwnym akcentem, a śmierdzące na kilometr sery popijają kawą z cykorią i morzem alkoholu. Tak myśli o regionie Nord-Pas-de-Calais przeciętny Francuz. Wykreowana przez stereotypy rzeczywistość nie okazuje się jednak taka straszna. Stolicą Nord-Pas-de-Calais i głównym miastem historycznej krainy Flandrii jest ponad dwustutysięczne Lille, które też mierzy się ze stereotypami.

To dawne centrum zagłębia górniczo-hutniczego Nord dziś nie jest już miejscem zdominowanym przez kopalnie. Zabytkowe, XII-wieczne miasto, z pięknym placem (urodzonego tutaj) Generała de Gaulle'a, setkami wąskich uliczek pełnych urokliwych brasserii, galerii, cukierni i sklepików, łączy w sobie postindustrialny urok budynków z czerwonej cegły z nowoczesną architekturą. Skwerki Lille, które w 2004 roku było Europejską Stolicą Kultury pełne są instalacji artystów. Tu znajduje się największe po Luwrze francuskie muzeum Palais des Beaux-Arts, kilka teatrów i opera, a także stadion klubu piłkarskiego Lille OSC, gdzie chętnie występują światowe gwiazdy muzyki. Żacy mają do wyboru cztery uniwersytety, a nasi rodacy... innych rodaków. Ponad 1/8 mieszkańców Lille to Polacy lub osoby mające polskie pochodzenie.

Kulinarnie. Brioszki, cydr, kasztany i karczochy
Październikowe popołudnie. Siedzę w tutejszej naleśnikarni z grupą wrocławskich dziennikarzy i Xavierem Chantrym - tłumaczem francuskojęzycznego wydania "Mikrokosmosu" Normana Daviesa i Rogera Moorhouse'a. Przyjechaliśmy do miasta z okazji premiery książki we Francji i oficjalnego podpisania umowy partnerskiej między Wrocławiem a Lille.

Chantry od ponad dwudziestu lat mieszka we Wrocławiu i pracuje tu w Instytucie Filologii Romańskiej. Cieszy się, że może wrócić do smaków z dzieciństwa: naleśników z mąki razowej z karczochami i pieczarkami i słodkich crepes z musem z kasztanów i bitą śmietaną. Do kolacji pijemy bardzo tu popularny cydr, czyli przefermentowany sok z dojrzałych jabłek o niskiej zawartości alkoholu - lokalną dumę Francuzów, która świetnie gasi pragnienie.

Jeśli masz podobnie jak ja i pierwsza rzecz, która Cię interesuje po przyjeździe do miejsca, w którym jeszcze nie byłeś, to "co tu dobrego zjem?", wizyta w Lille jest dobrym pomysłem. Na ulicznym bazarze Wazemmes znajdziesz owoce, warzywa i potrawy z całego świata: od tadżinu z mięsem osła, po senegalskie słodycze i oczywiście wszelkiego rodzaju francuskie sery. Na placu Generała de Gaulle'a i w przylegających do niego wąskich uliczkach na każdym kroku można spotkać stragany ze słodkimi przysmakami - makaronikami z różnymi nadzieniami, brioszki z migdałami czy minibagietki z orzechami włoskimi.

Eklektycznie. Artyści, huty, DJ-e i górnicy
Rytm życia mieszkańców Lille do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku wyznaczały kopalnie i huty. Wielu górników przyjechało na północ sześćdziesiąt lat wcześniej z Polski. Dziś większość kopalń nie działa, a miejsce postindustrialnych przestrzeni zajęli artyści. Dla przykładu w dawnym dworcu kolejowym Gare Saint Sauveur powstało centrum kultury, do którego na wystawy i projekcje filmowe przychodzą całe rodziny. W wąskich uliczkach miasta z piekarniami, sklepami odzieżowymi i punktami rzemieślników sąsiadują sklepy z płytami winylowymi.

- Mieszkam w Lille od piętnastu lat i widzę, jak to miasto się zmienia. Artyści różnej maści - malarze, muzycy - o wiele chętniej teraz tu przyjeżdżają - opowiada pochodzący z Maroka DJ Lamar, obracając w dłoniach płytę francuskiego zespołu hip-hopowego Supreme NTM.

Lille jest świetnie skomunikowane. W ponad godzinę można stąd autostradami dojechać do Paryża, Brukseli i Londynu. W samym mieście też jest jednak sporo do zwiedzania: budynek Starej Giełdy z podświetloną wieżą Beffoi i operą w tle, wspomniany już Palais des Beaux-Arts z dziełami Rubensa, van Dycka, Goi i Delacroix. Wrażenie robi też gwiaździsta cytadela, usytuowana na wzgórzu wśród bujnej zieleni i bazylika katedralna Notre-Dame-de-la-Treille. Lille było niszczone przez Niemców podczas obu wojen światowych, a wcześniej oblegane przez Austriaków, Hiszpanów czy Anglików. W miejscach zburzonych obiektów powstały nowe, a całkiem niedawno takie w bardzo nowoczesnym stylu. Stąd wziął się architektoniczny miszmasz, który tworzy pejzaż miasta.

Po naszemu. Tu Polaka spotkasz na każdym rogu
Po II wojnie światowej Polacy w Lille nie byli mniejszością, ale stanowili większość populacji miasta - mówi dr hab. Maryla Laurent, dyrektorka sekcji polskiej na Uniwersytecie Charlesa de Gaulle'a Lille 3. Jest w mieście Polką w trzecim pokoleniu.
Polonistyka na uczelni ma 80 lat, została założona po I wojnie światowej. Dziś liczy ponad stu studentów. Język polski zresztą słychać w Lille właściwie na każdym rogu. Są polskie przedszkola, szkoły języka polskiego, a także stowarzyszenie edukacyjno-kulturalne Lektura. Wspiera ono kontakty polsko-francuskie. Jego założycielka, Dagmara Gut przyjechała do Lille w 2006 roku po studiach polonistycznych na Uniwersytecie Wrocławskim. Uczyła tu języka polskiego, teraz się doktoryzuje. Specjalizacja: dydaktyka języków obcych. Jej partner - informatyk Nicolas jest Francuzem. To dla Dagmary dodatkowy powód, żeby zostać w Lille.

- Historia zatoczyła koło, bo mój dziadek spędził w tym mieście aż 12 lat życia. Dobrze się tu czuję. Mam polskie koleżanki. Nie mam emigracyjnej depresji - uśmiecha się Polka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska