Do pokonania były dwie trasy. Lżejszą można było przebyć autem z napędem 4 x 4. I tu chętniej startowały panie. Na drugiej trasie zmierzyło się jedynie sześć załóg. Żeby pokonać tę drogę, trzeba było mieć prawdziwy terenowy samochód.
- Ludzie się męczyli, taplali w błocie, ale po rajdzie byli szczęśliwi - ocenia współorganizator imprezy Sebastian Czyżewski.
Nagrody były typowo kobiece: karnety do fitness i SPA. Zwycięzca trudniejszej trasy Carsten Denn (Niemcy) zachował się fair: oddał nagrodę kolejnej załodze, która straciła silnik, ale ukończyła wyścig.