Przyznaję się: wciąż mylę "póki" z "kiedy". To, że śpiewam uparcie "póki my żyjemy" oznacza, iż "ograniczam czas trwania czynności lub stanu wymienionych w zdaniu nadrzędnym do czasu trwania czynności lub stanu, o którym mowa w zdaniu podrzędnym". A to ważne jak forma Lewandowskiego w czerwcu, gdyż w zdaniu nadrzędnym jest przecież "Jeszcze Polska nie zginęła".
Wiem , co prawda, że nie jestem w tym śpiewającym łamaniu najbardziej patriotycznej polskiej ustawy odosobniony. Niektórzy nucą przecież "Z ziemi polskiej do Wolski", wykonują hymn w stylu soulowej kołysanki, niczym Edyta Górniak w Korei. Albo, co najczęstsze, nie śpiewają, ba, zupełnie nie kojarzą, że w hymnie dochodzimy do tego, iż "ojciec do swej Basi/Mówi zapłakany/Słuchaj jeno, pono nasi/Biją w tarabany".
W tym roku widać, że za hymn, flagę, godło oraz przede wszystkim za orła władze Rzeczypospolitej wzięły się porządniej niż za autostrady. Euro się zbliża, wszyscy mają bojkotować Ukrainę, więc pewnie kibice, podobnie jak drużyny, nocować będą u nas, i jeśli dróg im nie będziemy mogli pokazać, to chociaż pokażmy emocjonalny, nieszowinistyczny patriotyzm.
Na wszelki wypadek, gdyby Grzegorz Lato albo jego odpowiednik w innej dyscyplinie sportu znowu próbował zdejmować orła z koszulek naszych sportowców, prezydent z góry i ustawowo umościł obowiązkowe orle gniazdo na piersiach naszych reprezentantów i reprezentantek. W ogóle ustawa o godle, barwach i hymnie oraz jej orzełkowa nowelizacja to pewnie jedna z nielicznych ustaw, której nikt (nawet firmy Nike, Adidas czy Ruch Palikota) nie ma zamiaru oprotestowywać i sprawdzać zgodności z konstytucją.
Kampania patriotyczna pod hasłem "Do hymnu", wymyślona wprawdzie przez browar, ale firmowana przez autorytety (od Wałęsy przez Jandę, po Lubańskiego) też wzbudza więcej entuzjazmu niż protestów.
Wprawdzie złośliwcy twierdzą, że na mistrzostwach Europy polskim hymnem nie powinien być "Mazurek" z tekstem Józefa Wybickiego (od dawna przypuszczałem, że autorem nie jest jednak Dąbrowski!), lecz patriotyczna piosenka z refrenem "Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało", ale i tak warto go znać. Naprawdę jest wzruszający.
O wywieszaniu narodowej flagi w Dniu Flagi chyba nie trzeba przypominać. Flagę, szalik czy biało-czerwony kapelusz ma już pewnie każdy i to w kilku egzemplarzach. Przed ważnymi imprezami sportowymi można je dostać za darmo w sklepach spożywczych. Browary przyczepiają je jako gratisowe dodatki do paru zgrzewek piwa. Nie ma się co oburzać - taki jest świat. Choć "wielka obniżka cen materiałów patriotycznych" w hipermarketach nie brzmi najlepiej. Dlatego zamiast flagi w promocji, kupiłem sobie batonika. Niestety, nie zwróciłem uwagi, że będę musiał poczekać ze schrupaniem go do 8 czerwca. Bo na opakowaniu wyczytałem, że to "jedyny oficjalny batonik Euro 2012". Ja to mam szczęście.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?