Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kupił motolotnię

EUGENIUSZ KURZAWA (68) 324 88 54 [email protected]
- Nie chciałem, żeby mi się zmarnowała z takim trudem zdobyta wiza do USA - mówi Henryk Rak, elektryk z Siedlca. - No więc z rozpędu objechałem cały świat.

Henryk Rak lubi sporty ekstremalne i niebanalne przygody. Jest właścicielem firmy elektrycznej w Siedlcu. W biurze trzyma zdjęcia ze skoku na bandżi. - Żona o tym skoku nie wie. Wie tylko o skoku w Oslo - ujawnia tajemniczym szeptem. - A to był drugi, w Nowej Zelandii. Ale więcej już nie skoczę.

Kupił motolotnię

No, to teraz żona się dowie... Również z "GL", z dodatku wydanego z okazji siedleckiego Święta świni, dowiedziała się, że mąż wybrał się na kurs pilotażu. W Gądkach pod Poznaniem zaczął robić licencję pilota samolotów ultralekkich. Kupił też motolotnię, którą trzyma na lotnisku w Powodowie.
- Zacząłem latać na motolotni od maja tego roku. Mam już kilkanaście godzin w powietrzu - mówi z dumą. I dodaje, że latanie interesowało go od dziecka. - Ale wtedy mogłem najwyżej uczestniczyć w kółku modelarskim. Potem, gdy człowiek dorósł i naszła go fantazja do latania, to nie miał pieniędzy. No więc teraz, jak już się ustabilizowałem i jest trochę grosza, a fantazja nie uciekła, to realizuję swe marzenia.

Jak ludziom odbija

I ta fantazja (a także przypadek) pchnęła go niedawno w podróż dookoła globu. - Cieszę się, że objechałem świat, bo lubię robić to, co lubię - twierdzi. Chociaż przyznaje jednocześnie, że objazd kuli ziemskiej, mimo że turystyczny, był chwilami uciążliwy, a nawet stresujący. Ze względu na ludzi, dziewięcioosobową grupę, z którą przyszło mu razem spędzić 70 godzin w samolotach. Łącznie 60 tys. km w powietrzu i 6 tys. na amerykańskich drogach.
- Nie wiedziałem, że dorosłym ludziom może momentami aż tak odbić - mówi pan Henryk.
Wspomina współpasażera erotomana, który zamiast dziwów przyrody lub architektury, wszędzie widział tylko "laski". Opowiada o pani naukowiec przemycającej roślinki. O nieodpowiedzialnych kolegach i swoim końcowym znużeniu. Nie podróżą, która trwała 35 dni i "trochę" kosztowała. Ludźmi z trasy.

Przegrał w kasynie

- Wyruszyłem z niedużą ekipą. Zamiast do Phoenix, gdzie miałem być w centrum lotniczym, zafundowano nam zachodnie wybrzeże Stanów i Hawaje, a potem mieliśmy wracać do domu - siedlczanin przypomina plany wyjazdowe. Phoenix odpadło, bo po ataku terrorystycznym 11 września takie obiekty zostały dla zwiedzających zamknięte na głucho. W zamian zrobili parę tysięcy kilometrów w samochodach na Dzikim Zachodzie, a także trochę w Meksyku.
- Największe wrażenie robi Las Vegas - zapamiętał, choć przegrał tylko kilka dolarów i od razu dał sobie spokój. - Niesłychane miasto, kasyna wielkości boiska piłkarskiego.
Gdy ekipa pożegnała kontynent i dotarła na Hawaje, padła propozycja: jechać dalej. - Ludzie mówią, że lecą, więc się zdecydowałem. I tak przez przypadek wyruszyłem w podróż dookoła świata - relacjonuje.

Chciał atakować Amerykę

- Przed opuszczeniem USA kupiłem sobie, bo w końcu przecież byliśmy na Dzikim Zachodzie, atrapę pistoletu kowbojskiego. I zamiast zapakować ją do bagażu, włożyłem do podręcznej torby - opowiada pan Henryk. - Matko, co się działo na lotnisku w Los Angeles po wykryciu pistoletu?! Z miejsca dopadło mnie sześciu takich w różnych mundurach. Sprawdzali jakieś 45 minut. Cud, że zostałem wypuszczony!
Hawaje nieco rozczarowały elektryka z Siedlca. Grupy nie wpuszczono do Pearl Harbour. - Akurat zrobili alarm, tam bowiem wciąż jest baza wojskowa - mówi.
Potem było Fidżi. - Jedyny kraj na całej drodze po świecie biedniejszy od Polski - ocenia. - Pokazali trochę folkloru, tańce ludożerców i już był lot do Nowej Zelandii.

Gejzer na płatki mydlane

W Nowej Zelandii zobaczył bijące na 30 metrów w górę gejzery. - Pojawił się facet z torebką płatków mydlanych i powiedział, że o 14.55 wytryśnie gejzer. No i wytrysnął. Cud? To działa na ludzi, ale ja zacząłem dochodzić, o co tu chodzi, bo wiadomo, że chwyt pod turystów. Tymi płatkami gość zmniejszył napięcie powierzchniowe wody i dlatego gejzer poszedł w górę - tłumaczy racjonalista z Siedlca. I przeskakuje do Australii, gdzie Japończycy wzięli Polaków za Rosjan. Nie pomagały wyjaśnienia. Dopiero jak Rak powiedział im, że są... Chińczykami, Japończycy oburzyli się i chyba trochę im w głowach pojaśniało.
Ciekawe było spotkanie z Aborygenami. - Jeden z nich, nagi, obwieszony świecidełkami, odzywa się nagle do którejś z naszych pań: Ty ładna kobieta jesteś - opowiada z rozbawieniem Rak. - Ów "prymityw" powiedział to po polsku, a nas zamurowało. Więc dodał: Ja studiować Warszawa.
Długo może snuć opowieści o każdym etapie podróży wokół. Przeskakujemy więc dla skrótu kangurzymi skokami: Hongkong, Bangkok i Helsinki. Wreszcie Okęcie. - Za dużo wrażeń, jak na 35 dni - ocenia siedlecka niespokojna dusza.
Za dużo wrażeń? No, chyba niezupełnie. Żeby sprawdzić, jak ekipa fachowców rozbudowuje mu dom, wziął motolotnię i zrobił kontrolę z góry. - Lepiej widać - stwierdził.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska