Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filipek Juras wygrał z białaczką!

Grażyna Szyszka
Paulina i Arkadiusz Jurasowie z 6,5-letnim Filipkiem i prawie rocznym Julianem.  Rodzina jest już w domu w komplecie
Paulina i Arkadiusz Jurasowie z 6,5-letnim Filipkiem i prawie rocznym Julianem. Rodzina jest już w domu w komplecie Grażyna Szyszka
Udało się! Po dwóch latach walki z rakiem, 6,5-letni dziś Filipek Juras jest zdrowy!

Ryczę..... gorzej jak dziecko! Niedawno wyszła pani doktor. Czysto!!!!! FILIPEK JEST ZDROWY!!!!! Nic więcej nie jestem w stanie napisać.. w głowie milion myśli... a ta najważniejsza NASZ SYNEK JEST ZDROWY!!!!! - napisała tuż spotkaniu z lekarzem w klinice Paulina Juras, mama 6,5-letniego dziś Filipka, któremu udało się pokonać ostrą białaczkę limfoblastyczną.

Na tak ważną wiadomość o stanie zdrowia swojego synka Paulina i Arkadiusz Jurasowie z Kulowa czekali dwa lata i jeden miesiąc, czyli od momentu postawienia koszmarnej diagnozy.

- Na szczęście dwa lata szybko zleciały i mamy nadzieję, że wszystko, co było złe w tym czasie będziemy wypierać z pamięci - mówi tata Filipka. - Musimy jeszcze jeździć co pewien czas do kliniki na kontrolne badania, ale oboje żoną wierzymy, że to tylko konieczna formalność.

Dramat w Walentynki

Państwu Jurasom trudno będzie jednak wyprzeć z pamięci dzień, w którym usłyszeli, że ich synek ma białaczkę. 14 lutego 2014 roku, podczas gdy inni świętowali Walentynki, rodzice 4,5-letniego wówczas Filipka dowiedzieli się, że ich dziecko jest poważnie chore. Filipek trafił do wrocławskiej kliniki, gdzie został poddany żmudnemu leczeniu. Oboje przyznają, że początek walki z rakiem Filipa był dla nich trudny. Dominowały rozpacz i strach o życie ich dziecka.

- Filipek to wszystko widział, czuł i przeżywał razem z nami - wspomina pani Paulina.

Przygnębienie rodziców przekładało się na wyniki Filipka. Mimo podawanej chemii, poprawy wcale nie było widać. Na szczęcie Paulina i Arkadiusz dość szybko zdali sobie sprawę, że muszą zmienić swoje podejście.

- Ktoś z kliniki opowiedział dramatyczną historię, która uświadomiła mi, że nasz syn musi mieć i widzieć w nas wsparcie, a nie płacz i łzy - opowiada pan Juras. - Podobno jakiś czas temu w klinice pojawili się rodzicie z kilkuletnim dzieckiem chorym ma raka. Kiedy poznali diagnozę byli tak zrozpaczeni i pochłonięci swoim nieszczęściem, że zapomnieli o ... dziecku. A ono, biegnąc za nimi przez ulicę, zginęło pod kołami samochodu.

Jurasowie przyznają, że kiedy ból i łzy zastąpili śmiechem i radością, w wynikach Filipka nastąpiła wreszcie poprawa. - Nasz syn zareagował na „witaminy szczęścia” - zaznacza pan Arkadiusz. - W klinice każdy nam to mówił, i lekarze i pielęgniarki. Byliśmy przykładem dla innych rodziców.

Pani Paulina czuwała w szpitalu przy dziecku dzień i noc. Była na każde jego zawołanie i każdy kaprys, choć przyznaje, że Filipek był dzielnym i pogodnym pacjentem. - Najgorzej było zanim zrobiono mu centralne wkłucie do organizmu - mówi. - Męczyły go zastrzyki, pobierania krwi i kroplówki. Filipek bardzo szybko nam wydoroślał i cierpliwie znosił cykle chemii.

Mieszkał przy klinice

Podczas gdy mama Filipka była przy nim w szpitalu, jego tato czuwał przed budynkiem. Dosłownie, bo ...kupił campera i postawił na przeciwko okien oddziału syna.

- Przemieszkałem w nim ponad trzy miesiące - przyznaje. - Nic się nie liczyło, ani praca ani inne sprawy. Najważniejszy był Filipek.

W trakcie terapii Jurasowie zetknęli się z przypadkami pokonania raka dzięki przeszczepom szpiku kostnego pobranego od młodszego rodzeństwa. Zdecydowali, że oni też zabezpieczą się na taką ewentualność i podjęli decyzję, by mieć drugie dziecko. Śliczny chłopiec o imieniu Julian przyszedł na świat w połowie kwietnia ubiegłego roku.

Rodzice Filipka przyznają, że w trakcie leczenia ich syna napatrzyli się na ból i cierpnie innych dzieci. Byli świadkami śmierci trójki małych pacjentów zaprzyjaźnionych z Filipkiem i przyznają, że jest to dramat nie do opisania. - Rysiu, Zuzia i 16-letnia Julka byli nam bardzo bliscy -opowiada pan Arkadiusz. - Dlatego nasz młodszy syn ma na imię Julian. Rysiu był o rok straszy od Filipka. Obaj leżeli kilka tygodni w jednej sali. Jak jesteśmy na cmentarzu, to nasz syn zapala pod krzyżem świeczkę dla Rysia, który „jest na chmurce”. Dziś przyznaję, że trzeba mieć wiele siły, by przejść chorobę nowotworową swojego dziecka.

Z serca dziękują

Walcząc z chorobą Filipek został podopiecznym Fundacji „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową”. Jurasowie zapewniają, że nigdy nie zapomną o wsparciu, jakie w ciągu dwóch ciężkich lat otrzymali od ludzi. Na rzecz ich synka organizowano zbiórki krwi, koncerty i aukcje charytatywne.

- Doświadczyliśmy bardzo dużo ludzkiego serca, pomocy, ale też mieliśmy wielkie wsparcie w modlitwie za zdrowie Filipka - przyznaje wzruszona pani Paulina. - Wszystkim ogromnie dziś dziękujemy.

Filipek jest dziś radosnym, rezolutnym chłopcem, który od września zostanie pierwszoklasistą. Pytany o to, czy się cieszy, że już nie będzie musiał leżeć tak długo w szpitalu odpowiada: - Tak, ale teraz nie wiem, co robić i jak się zachowywać.

Jurasowie przyznają, że ostatnie dwa lata uch życia były całkowicie podporządkowane leczeniu syna. Nie potrafią się jeszcze przestawić na „normalny tryb” i zaplanować choćby wakacyjny wyjazd.

- Z tą bombą w głowie będziemy już żyć do końca - mówi pani Paulina dodając, że nie wie, czy już kiedykolwiek pozbędzie się lęku o zdrowie Filipka.

Historia rodziny Jurasów nie byłaby kompletna bez innego, równie dramatycznego wątku. Synek Arkadiusza Jurasa zachorował na raka w czasie, gdy jego 3,5-letni wówczas wnuk Kubuś był już po przeszczepie szpiku. Wykryto u niego zespół Kostmanna - rzadki zespół pierwotnego niedoboru odporności. Lekarze dawali dziecku 2 procent szans na przeżycie. Na szczęście Kubuś je wykorzystał i dziś jest zdrowym, aktywnym chłopcem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska