Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fikcyjna farma wiatraków. Oszustwo czy nieudany biznes?

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Krzysztof Piotrkowski \ Glos Pomorza \ Polskapress
Wrocławski przedsiębiorca namówiony na inwestycję w farmę wiatraków. Wpłacił 51 tysięcy złotych. Miał dostawać zyski – 12 tysięcy miesięcznie. Ani zysków ani wiatraków nie ma. Sprawa trafiła do prokuratury. Ta oskarżyła dwie osoby o oszustwo. Szef firmy od wiatraków Józef D. przekonuje nas, że to nie oszustwo tylko po prostu nieudany biznes. Zdarza się.

Akt oskarżenia obejmuje tylko jednego pokrzywdzonego Macieja K. Choć jego pełnomocnik radna prawny Jakub Tarkowski mówi nam, że podobnych umów było więcej. - Józefa D. poznałem przez znajomego. Zaproponował mi udział w farmie wiatraków. Wpłaciłem 51 tysięcy. Miały być z tego spore zyski. Dostałem 3 tysiące złotych. Nic więcej.

Umowa została zawarta 29 grudnia 2015. Po jednej zdronie był Maciej K. po drugiej Józef D. jako szef firmy od wiatraków. Ta firma jest „należycie zorganizowanym profesjonalnym podmiotem gospodarczym”, który „zobowiązuje się do wybudowania farmy wiatrowej o łącznej mocy 100 megawatów.”

Maciej K. wpłaca 51 tysięcy co przeliczono na 150 kilowatów mocy. Zyski: 144 tysiące złotych rocznie po 12 tysięcy miesięcznie. Pierwsza płatność do 20 stycznia 2016 roku. Ale żadnych zysków nie było. Zdaniem prokuratury i samego pokrzywdzonego nie było też farmy. Co więcej – konto , na które Maciej K. miał wpłacić i wpłacił 51 tysięcy złotych nie należało do „należycie zorganizowanego, profesjonalnego podmiotu gospodarczego”. Tylko do mamy Jerzego C. - drugiego z oskarżonych. Biznesowego partnera Józefa D. Taki rachunek wskazano w umowie inwestycyjnej.

Zysków nie było. Dziś Józef D. mówi, że po prostu zmieniły się przepisy prawa i inwestycje w „zieloną energię” przestały być opłacalne. A wspólny biznes z Maciejem K. nie miał polegać na budowie elektrowni wiatrowej tylko na pośrednictwie w doprowadzeniu do tego by takie inwestycje powstawały. Na szukaniu źródeł finansowania dla tego typu pomysłów. No i pojawiły się nowe przepisy i farmy wiatrowe przestały być opłacalne. Partner z Niemiec, który miał finansować budowę elektrowni, wycofał się. Absolutnie nikt, nikogo nie chciał oszukać. A pieniądze od Macieja K. zostały wydane na koszty działalności. Choćby na delegacje do Niemiec.

- Takie tłumaczenie pojawiło się też w śledztwie. Józef D. mówił na przesłuchaniu, że już pod koniec 2015 roku było wiadomo, że pojawią się przepisy niekorzystne dla inwestycji w ekologiczną energetykę. Dlaczego więc jeszcze na początku 2016 roku były zawierane umowy z inwestorami chętnymi na budowę farmy wiatraków? - Pyta mecenas Tarkowski. - Skoro pieniądze mojego klienta zostały wydane na pokrycie kosztów działalności firmy to dlaczego w umowie wskazano konto mamy Jerzego C. jako konto firmy?

Czy więc farma wiatraków była realnym biznesem, który się po prostu nie udał? Czy od początku zakładano oszukanie Macieja K? Na to pytanie będzie musiał odpowiedzieć sąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska