Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal Opowiadania Bajek (wyborczych), czyli głosuję na Różewicza

Jacek Antczak
Nie ma tygodnia, by Wrocław nie gościł jakiegoś festiwalu. Najlepiej wychodzą te literackie.

Aktualnie, aż do niedzielnego finału, mamy je w mieście trzy. Prawie z tej samej bajki. Choć "prawie" robi różnicę...

Pierwszy to trwający od stycznia Rok Różewicza, drugi - Międzynarodowy Festiwal Opowiadania, wymyślony kilka lat temu przez Olgę Tokarczuk, a trzeci to wrocławska część Ogólnopolskiego Festiwalu Opowiadania Bajek (dla Dorosłych), którego organizatorem od jakichś dwudziestu dwóch lat jest niejaka Demokracja. Kobieta z pozoru młoda i rozkwitająca, a jednak po przejściach i doświadczona przez los. Do tego prawa, sprawiedliwa i obywatelska. A na dodatek stronniczo ludowa, lewicowo demokratyczna i ruchliwie palikotowa. Podobno (jest) najważniejsza.

Bohaterami drugiego festiwalu - opowiadania - są ludzie, którzy bez ogródek i hipokryzji przyznają wprost: wszystko, co do was mówimy i piszemy, to fikcja. Horrory, jakie wam fundujemy, emocje, które wzbudzamy opowieściami o ludzkich dramatach i niezwykłych zdarzeniach, jakich będziecie świadkami, to bujda na resorach. Ale świetnie napisana.

Te wszystkie słowa o wolności, niezależności, dumie, bogactwie, wartościach, pokonywaniu kryzysów psychicznych (i finansowych) - wymyśliśmy w zaciszu gabinetów (pisarskich), wiedzeni mocą daimoniona lub fantasmagoryczną wyobraźnią. Ku pokrzepieniu serc lub dla rozrywki. Zrobimy więcej, by wam się lepiej żyło, bo najważniejszy jest człowiek, który zasługuje na więcej.

I elektorat tych twórców (bo rzecz jasna cały czas piszę o festiwalu opowiadania), ich czytelnicy, słuchacze (żyjemy bowiem w czasach audiobooków), kupują tę szczerość w ciemno. I głosują. Nogami i portfelami, czyli chodzą na spotkania autorskie, do bibliotek i księgarni, a częściej do kina - na ekranizacje literackich bajek.

Coraz gorzej jest z frekwencją na trzecim festiwalu opowiadań, zwanym też kampanią wyborczą. Może uczestnicy tej imprezy nie mają dość talentu? Albo wcale. Niestety, wśród nich można zauważyć całą armię grafomanów i epigonów, choć ambitnych.

Mamy wprawdzie starą gwardię weteranów. Niestety, ci niemiłosiernie się powtarzają. Co cztery lata (albo i częściej) wypuszczają to samo opowiadanie, bajeczkę albo, nie daj Bóg, esej, w którym zmieniają tylko okładkę. Wydanie drugie, trzecie... Niepoprawne i niepoprawione. Plagiaty na plakatach, plagiaty z plagiatów. No i mamy młode, choć od urodzenia bezzębne wilczki polityczne, które mają umiejętność czytania w myślach swych mistrzów (czytaj liderów) i powtarzania ich słów, zanim jeszcze zostaną wypowiedziane.

Cóż, nie można zbyt wiele wymagać, ani prezes Kaczyński, który właśnie wydał zbiór opowiadań "Polska naszych marzeń", ani premier Tusk, który doczekał się "Pierwszej niezależnej biografii" (tę z ubiegłej kampanii wydał Palikot, więc była "zależna"), ani właśnie Palikot z plotkarskimi "Kulisamy Platformy", Sienkiewiczem, Miłoszem czy Gombrowiczem nie są. I na festiwal prawdziwych opowiadań zaproszeń nie dostaną. Ale oni i tak wolą swój Festiwal Obietnic.

Nie zapominajmy więc o niedzieli, która jest ważna dla Polski. Kulturalnej. Nie, nie o wybory chodzi - w tym dniu Tadeusz Różewicz obchodzi 90. urodziny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska