Zrobiło się ciepło, upalnie wręcz. Zamieniliśmy już na dobre cieplejsze ubrania, na te letnie, przewiewne (prześwitujące). Królują krótkie rękawki i spodenki (spódniczki też).
Ale dla wielu z nas to za mało. Panowie z brzuchami piwnymi i wyhodowanymi na kiełbasie z grilla, boczku, goloneczce i sałatce ziemniaczanej z majonezem i jajkiem zrzucają też koszulki i paradują po Wrocławiu w samych spodenkach (ukazując swe „wdzięki” niczym samce alfa kuszące samiczki: „wyginam śmiało ciało; patrzcie, bierzcie, kochanego ciałka nigdy nie za dużo”). Ale nie tylko
panowie w wieku słusznym wystawiają swe brzuszyska na słoneczko (witaminy D za mało w organizmie, nasłonecznienie sposobem na poprawę humoru?). Także młodsi panowie, chłopcy nastoletni, nauczeni pewnie przez tatusiów, ściągają koszulki i niczym Adonis prężą swe bicepsy, tricepsy, odziani jedynie w szorty.
Panie i panny nie są gorsze. Też świecą golizną idąc ulicami Wrocławia (uff, jak gorąco), więcej odkrywając niż zakrywając.
Z czasem uczymy się, jak wypada chodzić ubranym do pracy (żeby było zgodnie z zasadami savoir vivre’u, choć niektóre zakłady pracy od tych zasad odchodzą i pozwalają swoim pracownikom na większy luz), do kościoła (że w szortach i krótkich spódniczkach nie wypada przychodzić do świątyni i paradować przed ołtarzem), do urzędu, banku, szkoły (wiele placówek wprowadziło mundurki szkolne – co mnie cieszy i jestem bardzo „za”).
Niestety edukacja, co do estetycznego wyglądu w wielkim (i mniejszym mieście), jest daleko w lesie (na plaży chciałoby się rzec). Panie i panowie prężą się rozebrani niczym na plaży w Darłówku na ulicy, w restauracjach, w sklepach. Tylko czekam, aż
ruszy na dobre kąpielisko przy ul. Królewieckiej na Maślicach we Wrocławiu i pobliski market, który ma w nazwie czerwonego owada w czarne kropeczki, zaatakuje chmara plażowiczów-grillowiczów, którzy „tylko na chwilę, tylko na momencik” wpadną na zakupy: po coś do picia, po chrupki dla dzieci – tak jak leżeli na trawce, na kocyku: w kąpielóweczkach, w bikini, wysmarowani wodoodpornym kremem z filtrem nr 50.
Niektóre nadmorskie miejscowości już przygotowują się do sezonu letniego. Jak donosi TVN24: „Sopot walczy z golasami. Wakacje za ponad dwa tygodnie, letnie upały dopiero się zaczynają, ale Sopot już ustalił zasady gry. Żadnych gołych torsów i brzuchów na miejskim deptaku. Pomysł nie jest nowy, ale bardzo powszechny.”
„Nieubranych klientów nie obsługujemy” – takie naklejki pojawiły się w wielu kawiarniach i restauracjach w Sopocie. Także obsługa większości lokali w mieście delikatnie informuje, że jeżeli chcemy coś wypić lub zjeść, to nie możemy wejść odziani jedynie w kąpielówki lub bikini. Chodzi o kwestię... smaku. Nie każdemu odpowiada widok prawie gołego gościa siedzącego przy stoliku obok, gdy my akurat wcinamy sałatkę, lody czy serniczek.
To, czy mamy wyczucie, gdzie można się pojawić z nieco odsłoniętym ciałem, a gdzie powinniśmy je bardziej zasłonić, to też kwestia wychowania. Od dziecka. Tak wiec duża tu rola nas, rodziców, dziadków, żeby od młodego uczyć, wyczulać, pokazywać – co można, gdzie i w jakiej sytuacji. I to nie tylko chodzi o modowy savoir vivre.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?