Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fajerwerki za oknem, a w duszy racjonalisty kłębią się potwory

Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk Paweł Relikowski
Kolejny, cholernie radosny sylwester przed nami. Niestety... Nikt nie jest idealny, więc i ja mogę się chyba przyznać do szczególnej usterki psychologicznej - nie przepadam za ostatnim dniem w roku.

Nie chodzi bynajmniej o to, że jestem wiecznym malkontentem. Gdybym nim był, musiałbym z ulgą przyjąć moment, gdy zamyka się cały okrągły rok, z jego obfitym bagażem wpadek, błędów i myślowych zapętleń (kto właściwie stoi tam, gdzie stało ZOMO, gdy wszyscy krzyczą „precz z komuną”?), zaś nowy roczek przychodzi z czyściuteńką, niezapisaną kartą i można w ciemno prognozować, że zaskoczy nas wieloma miłymi zdarzeniami (na 500+ forsy jeszcze wystarczy).

Nie uważam się również za rasowego pesymistę, więc nie spodziewam się po 2017 roku wszystkiego najgorszego. Towarzyszy mi przekonanie, że nie wszystkie czarne przewidywania się sprawdzą i po upływie 12 miesięcy pojawi się w podsumowaniu jakaś, choćby niewielka nad-wyżka „na plus” (np. nie cała opozycja będzie gnić za kratami). Bliskie jest mi filozoficzne podejście stoików, którzy jak wiadomo nie przywiązywali się do niczego i dlatego - co by się nie stało - zachowywali pogodę ducha.

W sylwestrze mierzi mnie bezmyślny przymus radowania się. Uleganie ogólnemu nastrojowi podniecenia kojarzy się mi z przystąpieniem do zbiorowej inhalacji gazem rozweselającym. Cieszymy się, ale właściwie bez żadnego racjonalnego powodu. Z tym, że człowiek jako istota żyjąca stadnie, ma wbudowany mechanizm ulegania pozytywnym zbiorowym emocjom, więc „kijem Wisły nie zawrócisz”. Jak śpiewali w jednej ze swoich świątecznych piosenek Skaldowie, „wszyscy wszystkim ślą życzenia” - rozsądny człowiek nie powinien raczej bojkotować stanów uniesienia. W dodatku zabawa, co zakomunikował nam dawno temu Johan Huizinga tworząc koncepcję „homo ludens” (człowiek bawiący się), ma istotne znaczenie, bo emocjonalnie skleja wspólnotę narażoną na przeróżne wstrząsy (epidemia, wojna, rewolucja, dobra zmiana itp.). Na przykład karnawał w średniowieczu służył rozładowaniu zbiorowych frustracji dzięki eksplozji najbardziej rubasznych i obscenicznych zachowań.

Jak trzeźwo zauważa profesor psychologii z Harvardu, Susan David, nie jest prawdziwą receptą przekonywanie ludzi, by „po prostu myśleli pozytywnie i wszystko będzie dobrze” (innpoland.pl). Jej zdaniem, jest to przepis na samozakłamanie. Lepiej przyglądać się wszystkim swoim emocjom i spokojnie je analizować. Prof. Susan David obiecuje, że dzięki temu lepiej siebie poznamy, uda nam się zachować psychiczną równowagę i ciekawość świata, zdobędziemy się na współczucie dla innych. Ten kierunek myślenia wydaje mi się obiecujący. Wyznam, że w skrytości ducha krążę już wokół nadziei.

Chyba wyczuliście, że mimo wszystkich oporów przed sylwestrową uciechą skłonny jestem do kapitulacji. Tak, bo czasami jedno ciepłe słowo bądź moment wzruszenia sprawiają, że malkontenctwo i pesymizm odsyłamy do kąta. Gdy się przez chwilę zastanowić, to da się wyszukać jakiś powód do wesołości. W sylwestra też.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska