Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Europejska Stolica Kultury: W muzealnych salach mamy też prawo marzyć

Małgorzata Matuszewska
Piotr Oszczanowski zaprasza do Muzeum Marzeń
Piotr Oszczanowski zaprasza do Muzeum Marzeń Paweł Relikowski
„Muzeum Marzeń” to świetny projekt, łączący literaturę, muzykę, teatr i wielkie dzieła sztuki. Piotr Oszczanowski, dyrektor wrocławskiego Muzeum Narodowego zaprasza na intrygujące i niezwykłe spotkania.

Co to jest „Muzeum Marzeń”? I czyje marzenia zostaną zrealizowane?
Jak to z marzeniami bywa – jeżeli sami nie jesteśmy w stanie, to ktoś inny musi je nam pomóc spełnić. Podjęliśmy swoisty rodzaj wyzwania. Chcemy namówić naszych gości – nie po raz pierwszy, wszak to druga odsłona pewnej specyficznej interakcji z dziełem sztuki – do ich innego oglądania oraz przeżywania. W 2013 roku, ku naszemu wielkiemu zadowoleniu prezentowaliśmy „Ganymed goes Europe”. Dziś wracamy w nowej odsłonie.

I pokażecie świetne dzieła z własnych zbiorów?
Zbiory Muzeum Narodowego są tak atrakcyjne, że inspirują poetów, literatów, aktorów, muzyków, tancerzy. To oni na kanwie specyficznej interakcji stworzyli oryginalne performance. Będziemy zatem mieli do czynienia z próbą zmierzenia się z kilkoma świadomie wybranymi obrazami i rzeźbami z naszej kolekcji. To ciekawe, bo spectrum jest imponujące – od średniowiecza po współczesność. Bohaterami tego popołudnia będą: „Tryptyk św. Rodziny” Pracowni Mistrza Poliptyku z Gościszowic, „Sen Jakuba” Johanna Thwengera, „Święta Barbara” Thomasa Weissfeldta, „Biczowanie” Mistrza lat 1486-1487, „Portret Julii Gerard de Festenburg z córką Karoliną” Marcina Jabłońskiego, „Spotkanie” Władysława Podkowińskiego, „Ucieczka do Egiptu” Martina Johanna Schmidta, a na zakończenie obraz „Wieczór” Wassilego Kandinskiego. Zapowiada się zatem bardzo intrygujące przedsięwzięcie, które będzie dla nas wszystkich interesującym przeżyciem. Dlaczego „Muzeum Marzeń”? Żyjemy bowiem w czasach bezustannej pogoni i ucieczki, w których to reakcja na dzieło sztuki jest bardzo krótka i pozbawiona głębszej refleksji. Ograniczamy się do pobieżnego zapoznania się z eksponatem muzealnym, ba, nieraz poprzestajemy na lekturze kilku zdań umieszczonych w towarzyszącym mu podpisie. A „Muzeum Marzeń” jest próbą obudzenia w nas umiejętności przeżywania dzieła sztuki. Okazuje się, że obraz lub rzeźba nie dość, że zawierają w sobie określoną wartość estetyczną, to też mogą stać się rodzajem marzenia. O takie marzenia tu chodzi: dzieła sztuki oraz specjalnie napisane na ich kanwie przez plejadę autorów aktorskie sceny odgrywane lub wytańczone w takt muzyki. A my dajemy widzom możliwość uczestniczenia w tych ośmiu scenicznych „marzeniach” oglądanych podczas wędrówki po Muzeum.

Kto napisał teksty?
Jacek Dehnel, Martin Pollack, Julia Fiedorczuk, Joanna Bator, Mikołaj Łoziński, Milena Michiko Flasar – to pochodzący z Austrii i Polski autorzy prezentujący różną wrażliwość, mentalność i stylistykę. „Muzeum Marzeń” to projekt na miarę naszych czasów i problemów oraz pytań, jakie one z sobą niosą. Nieprzypadkowo wpisujemy się w uroczystości otwarcia Europejskiej Stolicy Kultury, artyści są międzynarodowi i także sztuka, którą będą starali się nam przybliżyć, wyjaśnić lub też tylko nią nas zaciekawić i sprowokować do własnych marzeń i interpretacji. Cieszę się, że będziemy gościć znakomitych aktorów: Joannę Szczepkowską, Hannę Konarowską, Helenę Sujecką, Bartosza Porczyka i innych. Nie ukrywam, że sam jestem ciekaw efektu, jaki przyniesie to wieloaspektowe przedsięwzięcie artystyczne. Nie mogę zdradzić wszystkich niespodzianek.

Pamięta Pan pierwszą odsłonę projektu?
Tak, dwa lata temu projekt został we Wrocławiu tak dobrze przyjęty, że uznaliśmy, iż wart jest kontynuowania. Tym bardziej że podobne działania podejmowane są obecnie w różnych muzeach świata. Nasi autorzy: Jacqueline Kornmüller (reżyserka) i Peter Wolf (producent) stworzyli już specjalną edycję tego projektu dla muzeów: wiedeńskiego oraz budapeszteńskiego.

Podczas ostatniej odsłony któreś dzieło pokazało Panu swoje nowe oblicze?
Myślę, że tak. Taka prezentacja sztuki prowokuje do spojrzenia na nią na nowo. Trochę niezręcznie mi to mówić, bo – z racji zawodu – mam (mam nadzieję) – rodzaj wrażliwości pozwalający na docieranie do wartości estetycznej i treści dzieła (uśmiech). Ale ono wszak zawsze może nas czymś jeszcze zaskoczyć, zwrócić naszą uwagę na swoje ciekawe, a nieodkryte przez nas aspekty. „Muzeum Marzeń” to nie tylko rodzaj pewnej nauki, ale także swoiste podglądanie i próba dostrzeżenia tego, co ktoś inny widzi w dziele sztuki. To pouczające, choć czasem towarzyszy temu pewne rozczarowanie, najczęściej jednak – miła niespodzianka. Kiedy? Ano wtedy, kiedy uświadamiamy sobie: „ja tego nie dostrzegłem, dlaczego tego wcześniej tutaj nie widziałem?”. To ma swoje dobre strony. Dzieło sztuki, niezależnie od tego, kiedy powstało, po prostu się czyta. To rodzaj plastycznego przekazu, ale mającego swoje drugie życie. Dotarcie do niego jest kwestią naszej dobrej woli i otwarcia się na takie „skomunikowanie”. Tu mamy sytuację szczególną, bo każde dzieło pojawia się w kontekście wrażliwości małego zespołu: autora tekstu, aktora, autora muzyki, tancerza. Doświadczenie odkrycia jest cenne, pokazuje obszary, które do tej pory nie były nam znane.

Wśród dzieł wybranych na pokaz jest Pana ulubione?
Tak, związane z Żórawiną – to obraz „Sen Jakuba”, pochodzący z kościoła św. Trójcy, dziś w naszych muzealnych zbiorach. O kościele pisałem pracę magisterską, czuję się trochę odpowiedzialny za jego los. To, co dziś tam jest, jest tylko fragmentem manierystycznego wystroju i wyposażenia, niegdyś jednego z najwspanialszych na Śląsku. Niewielu o tym wie. O randze kościoła świadczy choćby fakt, że to stamtąd pochodzą jedne z najcenniejszych dzieł sztuki w polskich kolekcjach muzealnych, m.in. „Chrzest Chrystusa w Jordanie” Bartholomeusa Sprangera – ozdoba naszej Galerii Sztuki Śląskiej XVI-XIX w. To świadczy o wielkości miejsca i ambicjach właściciela – rodziny Hanniwaldtów. Stąd wszystkie zabytki związane z tym miejscem i kościołem są mi szczególnie bliskie. Do tej pory „Sen Jakuba” badałem pod kątem jego proweniencji, stylistyki, autorstwa. Teraz będę miał okazję wyruszyć w trochę nieznaną mi podróż i poznać opinię wrażliwych ludzi na temat tego obrazu. To będzie doprawdy fascynujące.

Sama promocja „Muzeum Marzeń” jest niezwykła. Będzie można wykręcić numer telefonu i posłuchać tekstów mówionych przez aktora…
Tak, dajemy taką możliwość oryginalnego obcowania ze sztuką. Ufamy bowiem, że wysoka jakość tekstów literackich oraz talent występujących w tym przedsięwzięciu aktorów stanie się swoistą pokusą dla publiczności. Stąd chcemy dać jej także szansę szczególnego sposobu „skomunikowania się” z muzeum oraz z artystami, którzy w oryginalny sposób „przeżywają” znajdujące się nim dzieła sztuki.

Czy to będą także przedstawienia społeczno-polityczne? Wśród przedstawień jest m.in. „Lampedusa” z muzyką Emmanuela Obei, oparta o „Ucieczkę do Egiptu” Martina Johanna Schmidta, co wiąże się z problemem uchodźstwa.

Przecież artyści, tak jak i my, żyją w takiej, a nie innej rzeczywistości. Kto, jak nie artyści, ma szczególne prawo, aby zwracać nam uwagę na te realia naszej codzienności? Sztuka jest też odpowiedzią na współczesność. Ale większa niespodzianka kryje się w ciekawym tekście „Święta Rodzina” Jacka Dehnela, napisanym do „Tryptyku św. Rodziny” Pracowni Mistrza Poliptyku z Gościszowic. Mogę zapewnić, że każda prezentacja niesie w sobie pewien nowy potencjał, coś zupełnie niezwykłego, dającego na pewno do myślenia. I o to tu chodzi.

Mają Państwo sygnały po „Ganymed goes Europe”, świadczące o tym, że niektórzy widzowie byli wtedy pierwszy raz w muzeum i wciąż do niego przychodzą? To byłaby świetna realizacja idei Europejskiej Stolicy Kultury, dzięki której mieszkańcy Wrocławia, Dolnego Śląska, Polski i Europy jeszcze bardziej świadomie i częściej uczestniczą w kulturalnych wydarzeniach.
Tak, staramy się poszerzyć spektrum naszej publiczności i gości muzealnych. Muzeum dla nas to nie jest miejsce wiecznej ciszy, to żywa instytucja. Reakcja na dzieła sztuki zmienia się wraz z naszymi doświadczeniami. Nie wystarczy raz przyjść do muzeum, ono zmienia się razem z nami, bo inaczej patrzymy na pewne rzeczy, będąc bogatszymi o nowe doświadczenia. Muzeum to instytucja, która rozwija się wraz z nami. Im bardziej stajemy się mądrzejsi, doświadczeni przez życie, tym głębiej i inaczej patrzymy na różne dzieła sztuki, bo za każdym razem intryguje nas inny szczegół. Dzieło sztuki jest swoistym rezerwuarem nieodkrytych, nieodgadnionych, niewybrzmiałych na pierwszy rzut oka treści. Do nich trzeba dojrzeć i dotrzeć. To, co proponujemy, jest próbą podania klucza. Potem każdy powinien tworzyć swoje własne „Muzeum Marzeń”. Mało tego – za każdym razem budować je na nowo i wielokrotnie, do końca dni swoich. Bo przecież mamy prawo marzyć… do śmierci.

Muzeum Narodowe we Wrocławiu przy pl. Powstańców Warszawy 5 zaprasza do „Muzeum Marzeń”. Premiera – 16 stycznia, godz. 16 (w ramach Weekendu Otwarcia Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016, bilety do „Muzeum Marzeń” na 16 stycznia zostały sprzedane). Kolejne przedstawienia: 25, 30 stycznia, 6 lutego, 1, 8, 15, 22 października 2016 roku, godz. 19. Ceny biletów: norm. – 20 zł, ulg. – 15 zł (uczniowie, studenci, renciści).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska