Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Europejska Stolica Kultury 2016: Jurija Andruchowycza najważniejsze polskie miasto

Małgorzata Matuszewska
Jurij Andruchowycz
Jurij Andruchowycz Janusz Wójtowicz
Jurij Andruchowycz, wybitny ukraiński pisarz, muzyk i performer, świętuje z wrocławską grupą muzyczną Karbido jubileusz pracy.

Od Pana spotkania z muzykami Karbido mija 11 lat…
Tak, a dziesięć lat temu, w kwietniu 2006 roku była we Wrocławiu premiera naszej pierwszej płyty, „Samogonu”.

Jak wygląda teraz Wasza współpraca?
Żałuję, że nie możemy częściej razem pracować. Każdy wspólny występ to spory wysiłek organizacyjny – przecież mieszkamy w różnych krajach. Ale może tym bardziej cenne i efektywne są spotkania. Częściej też bywam we Wrocławiu, nawet wtedy, kiedy nie mam występu ani spotkania, ale przyjeżdżam na nagrania i próby. I w ten sposób Wrocław stał się najbliższym i najważniejszym dla mnie miastem w Polsce.

Pamięta Pan pracę nad „Samogonem”?
Akurat byłem na rocznym stypendium w Berlinie, od Artura Burszty (wydawcy – przyp. red.) dostałem wiadomość, że wydanie będzie możliwe. Pracowaliśmy przez cztery dni w piwnicy pod Kalamburem. Muzycy mieli przygotowane prawie wszystkie utwory, moim zadaniem było tylko dodanie głosu, dlatego nie planowaliśmy wielu prób. Miałem przyjechać na gotowe i zaśpiewać, ale okazało się, że mam muzyczne ambicje. Zaczęliśmy co nieco zmieniać. Dodaliśmy kilka utworów, jeden z nich nagraliśmy ostatniego dnia, bo zacząłem śpiewać, oni podchwycili i to nadało sens całej sesji.

Co zagracie w piątek?
Przede wszystkim bardzo zapraszam na koncert wszystkich Czytelników. Zagramy nowe wersje wszystkich utworów z płyty „Samogon” i bardzo się cieszę, że zagra z nami Michał Litwiniec, a od dawna razem nie występowaliśmy. „Samogon” będzie bazą, do której dodamy „the best of” z płyt.

Przygotowujecie nowy projekt?
Tak. W czerwcu w Iwano-Frankiwsku będzie pierwsza poza Kijowem edycja festiwalu sztuki współczesnej GogolFest. Karbido grywa w ciekawych miejscach, a festiwal to świetna okazja. Tym razem, w ramach festiwalu, zagospodarujemy pałac Potockich. Ma w nim powstać kompleks muzealno-restauracyjno-hotelowy, na realizację tych planów potrzebne są ogromne finansowe nakłady. A na razie w ruinie można zrobić coś ciekawego. Moim zadaniem jest wymyślenie libretta opartego na historii związanej z tym miejscem. Koledzy z zespołu opowiadali mi, że w sienkiewiczowskiej „Trylogii” tu był pogrzeb pana Wołodyjowskiego. A ja też przeżyłem osobistą historię związaną z pałacem: w czasach ZSRR był tu szpital wojskowy, w którym leżałem w czasie choroby – zachorowałem na urlopie, służąc w wojsku.

Co Pan teraz pisze?
Pierwszy tekst z mojej nowej prozatorskiej książki napisałem w 1990 roku. To będzie zbiór opowieści o postaciach historycznych, żyjących na marginesie wielkiej historii. Wspólnym mianownikiem jest fakt, że każdy z nich został osądzony i ukarany przez społeczeństwo. To zbiór opowieści o grzesznikach, niegodziwcach i złodziejach. Postaram się pokazać historię w niejednoznacznym świetle.

Gdzie Pan mieszka?
Tam, gdzie zawsze – w Iwano-Frankiwsku. Jeżdżę po świecie, ale tam jest mój dom.

Jak Pan ocenia sytuację polityczną na Ukrainie?
Bardzo źle. Oczywiście, wolałbym, żeby była taka, jaka jest, niż żeby miał wrócić do władzy Wiktor Janukowycz. Ale są duże szanse, że on i jego partia wrócą, bo dzisiejsza władza skompromitowała się już do cna. Uważałem obecnego prezydenta za solidnego człowieka, choć nie miałem nadziei, że uratuje kraj. Kiedyś tak wierzyłem w Wiktora Juszczenkę. Wybór Petra Poroszenki był praktyczny, uważaliśmy, że ma otwarty umysł i i potrafi pracować. Ale okazuje się, ludzie, dostając władzę, tracą kontakt z rzeczywistością. Niedawno prezydent był w Stanach Zjednoczonych, podczas konferencji prasowej powiedziano mu o artykule w „New York Times”, krytycznym wobec korupcji na Ukrainie. Reakcja prezydenta Poroszenki była taka, jak niegdyś Łeonida Kuczmy. Powiedział, że zna ten artykuł i jest on elementem wojny hybrydowej przeciw Ukrainie. Przedstawianie gazety „New York Times” jako agentury Putina to przecież przejaw szaleństwa. a ą
CZYTAJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska