Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Euro U21 2017. Miłe złego początki. Biało-czerwoni słabsi od Słowaków

Kaja Krasnodębska
Euro U21 2017. Młodzieżowa reprezentacja Polski od porażki rozpoczęła udział w mistrzostwach Europy. Biało-czerwoni zdobyli bramkę już w 2. minucie, ale później do głosu doszli Słowacy. Za sprawą trafień Martina Valjenta i Pavola Safranko trzy punkty na swoje konto dopisali nasi południowi sąsiedzi.

Na ten moment czekano już od dłuższego czasu. Reprezentacja Marcina Dorny przygotowywała się do niego już od dwóch lat, a od wielu miesięcy trwały prace w sześciu polskich miastach, które w najbliższych dniach staną się arenami najważniejszych na tym kontynencie spotkań. I wreszcie jest – w piątek wystartowały młodzieżowe mistrzostwa Europy do lat 21. Pierwszy mecz jak najbardziej do zapomnienia. Bezbramkowym remisem zakończyło się spotkanie Szwedów z Anglikami. Jednak to nie ono było prawdziwą wisienką na torcie wielomiesięcznych treningów. Punktualnie o 20.45 do swego premierowego boju stawała bowiem reprezentacja Polski.

Pełne trybuny Areny Lublin to widok zdecydowanie niecodzienny. Podczas ligowych spotkań bez problemu można było znaleźć tutaj puste trybuny, tym razem jednak bilety rozeszły się błyskawicznie. Apetyty kibiców ogromne. Wszyscy chcieli zobaczyć zwycięstwo podopiecznych Marcina Dorny. Dla fanów było jasne – jeżeli Biało-Czerwoni myślą o awansie ku fazie pucharowej, to spotkanie po prostu trzeba wygrać. Słowacja z doskonale nam znanymi (z nie zawsze dobrej gry) Jaroslavem Mihalikiem, Tomasem Vestenickim z Cracovii, reprezentującym Lechię Gdańsk Lukasem Haraslinem czy byłym graczem Podbeskidzia Robertem Mazanem to najsłabszy na papierze zespół grupy A.

Znacznie lepiej prezentują się już kluby, w których występują Polacy. Sampdoria Genua, FC Nantes, Leicester City – szkoda tylko, że w ostatnich dwóch nasi reprezentanci mecze oglądają głównie z trybun. I Mariusz Stępiński i Bartosz Kapustka do starcia ze Słowacją przystąpili już od pierwszej minuty. Mazurek Dąbrowskiego z murawy odśpiewali także bramkarz wypożyczony do Olimpii Grudziądz Jakub Wrąbel czy będący poza rytmem meczowym Jarosław Jach (długa kontuzja) oraz Patryk Lipski (brak przynależności klubowej). To wszystko sprawiało, że występ Polaków dla wielu mógł stanowić zagadkę.

Rozpoczęło się wyśmienicie, wręcz lepiej niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Chwilę po pierwszym gwizdku, futbolówkę w siatce umieścił Patryk Lipski. Pomocnik głową wykończył świetne dośrodkowanie Tomasza Kędziory z prawej strony boiska. Akcję rozpoczął natomiast Mariusz Stępiński. I na tym chyba zakończyły się większe pozytywy jeśli chodzi o Biało-Czerwonych. Szybko zdobyty gol trochę zablokował Polaków. W kolejnych minutach to Słowacy zaczęli przejmować inicjatywę. W ogóle przez całą pierwszą połowę mieli przewagę w posiadaniu piłki utrzymującą się na poziomie 65%. Jasne – na koniec liczą się tylko zdobyte gole, ale to doskonale pokazuje jak wyglądało to spotkanie do przerwy.

Mocno rozdrażnieni Słowacy kontynuowali swoje ataki. I tu warto wspomnieć nazwisko Stanislasa Labotki. Podopieczny Pavla Hapala na pełnym biegu kursował spod jednej bramki na drugą. Robił różnicę nie tylko na skrzydle, ale i środkiem pola potrafił poprowadzić kolejne natarcie swojej drużyny. Nasi południowi sąsiedzi coraz dłużej utrzymywali się pod polem karnym Jakuba Wrąbla, a bramka dla nich po prostu wisiała w powietrzu. W 20. minucie formalności dokonał Martin Valjent. Chwilę wcześniej Martin Chrien odwrócił się mając na plecach dwóch defensorów reprezentacji Polski i podał na prawo do wbiegającego partnera. Ten bez kłopotu umieścił piłkę w siatce.

Strata gola nie podziałała na Polaków pobudzająco. Niedługo potem Biało-Czerwoni mogli mówić o sporym szczęściu. Dwie dobre interwencje Wrąbla w bardzo krótkim czasie. Najpierw z dystansu uderzał Jaroslav Mihalik, chwilę później dobijał również Adam Zrelak. Tym razem jednak górą wyszedł z tego polski golkiper. Trzeba przyznać, że mimo wszystko bramkarz Śląska Wrocław rozegrał solidne spotkanie. Przed przerwą miał ogrom pracy, a w pierwszej połowie nie musiał już wyciągać piłki z siatki. Jego refleks sprawdzali jeszcze i Mihalik i Albert Rusnak, jednak do przerwy w Lublinie wciąż było 1-1.

Polska w premierowej części gry nie zachwycała, a mimo to Marcin Dorna nie zdecydował się na jakiekolwiek roszady. Wbrew oczekiwaniom dziennikarzy oraz części kibiców jedyną zmianą jaka zaszła w przerwie, była zmiana stron. Obraz gry prezentował się natomiast podobnie. Słowacy od początku próbowali podkręcić tempo, jednak to gospodarze szybko stanęli przed strzelecką szansą. Kontratak w wykonaniu Przemysława Frankowskiego zaskoczył słowackich graczy z pola, ale już stojący w bramce Adrian Chovan nie miał z nim najmniejszych problemów.

W poczynaniach Polaków widać było sporo mobilizacji, nie można odmówić im starań, jednak w kolejnych minutach obserwowaliśmy kontrowersyjną decyzję trenera. Po boisku toczył się utykający Bartosz Kapustka, który jednak nie opuszczał murawy. Przez dłuższą chwilę pokazywał selekcjonerowi, że jeszcze da radę. I tak przez ponad 10 minut dawał się ogrywać rywalom na swojej stronie. W końcu zastąpił go Łukasz Moneta. Pomocnik Ruchu wniósł sporo ożywienia, ale to Paweł Dawidowicz oraz Mariusz Stępiński próbowali ostrzeliwać bramkę Słowaków.

Minimalną przewagę w posiadaniu piłki wciąż utrzymywali goście, lecz spotkanie nieco nam się wyrównało. Podopieczni Pavla Hapala wyglądali lepiej technicznie, mieli trochę więcej sił, ale koniec końców nie sprawiali Jakubowi Wrąblowi większych problemów. Do czasu – w 78. minucie Pavol Safranko dał prowadzenie Słowacji bezlitośnie wykorzystując indywidualne błędy w defensywie Biało-Czerwonych.

Do końca spotkania pozostało niewiele, wynik niekorzystny. Taka sytuacja wymaga szczególnych środków. Marcin Dorna nie mógł już czekać. Do boju puścił dwie mocne ligowe strzelby – Jarosława Niezgodę oraz Krzysztofa Piątka. Okazało się to dobrą decyzją, bowiem obaj wprowadzili sporo chaosu na połowie przeciwnika. Znajdowali się pod piłką, kreowali kolejne szanse. Żadnej nie udało się jednak wykorzystać. I tak na otwarcie polskiego turnieju, Polacy nie zdobyli nawet oczka. Porażką z niżej ocenianą Słowacją bardzo utrudnili sobie osiągnięcie celu jakim jest wyjście z grupy. Matematyczne szanse wciąż są.

Atrakcyjność meczu: 6/10
Piłkarz meczu: Stanislav Lobotka

EURO U21 2017 w GOL24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Euro U21 2017. Miłe złego początki. Biało-czerwoni słabsi od Słowaków - Gol24

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska