Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emanuel Galitzine. Rosyjski książę-pilot, który walczył z Niemcami i Sowietami

Adam Szubielski
Spitfire – ukochana maszyna księcia,  na której gromił niemieckie samoloty
Spitfire – ukochana maszyna księcia, na której gromił niemieckie samoloty fot. archiwum
Zasiadał za sterami brytyjskiego myśliwca. Był pogromcą Niemców, którzy chcieli zbombardować jego ukochaną Anglię. O księciu Emanuelu Galitzine, pisze Adam Szubielski.

W sierpniu 1942 roku niemieckie lotnictwo rozpoczęło nękające ataki na Anglię z wykorzystaniem wysokościowych samolotów bombowych Junkers Ju 86R. Były to maszyny niezbyt szybkie, przenoszące zaledwie jedną bombę ważącą 250 kg, ale za to mogły operować na wysokości około 14 tysięcy metrów, nieosiągalnej zarówno dla ówczesnej brytyjskiej artylerii przeciwlotniczej, jak i samolotów myśliwskich Królewskich Sił Powietrznych (RAF).

Oczywiście, pojedynczy samolot, zrzucając jedną bombę, nie mógł wyrządzić poważnych szkód materialnych. Tym niemniej, brytyjskie dowództwo uznało, że wszelkie działania niemieckiego lotnictwa nad Anglią, którym obrońcy nie są w stanie się przeciwstawić, mogą być bardzo niebezpieczne dla morale coraz bardziej zmęczonych wojną Brytyjczyków.

Uznano, że najnowszy model słynnego myśliwca Spitfire, Mk IX, po odpowiednim przygotowaniu, będzie mógł przynajmniej zbliżyć się do intruza na odległość skutecznego strzału. W podlondyńskiej bazie lotniczej Northolt utworzono specjalną Eskadrę Wysokiego Pułapu. Z przekazanych jej dwóch spitfire’ów usunięto wyposażenie, które w planowanej akcji stanowiłoby zbędny balast, jak opancerzenie czy część uzbrojenia, pozostawiając tylko dwa działka.

Gdy 12 września wysokościowy junkers znów pojawił się nad Kanałem La Manche, jeden z myśliwców wystartował. Bez większych trudności pilotowi udało się dotrzeć na wysokość 13,5 tys. metrów i zająć pozycję około 200 metrów za niemieckim bombowcem. Gdy otworzył ogień, okazało się, że jedno z działek zacięło się (prawdopodobnie zamarzło), zaś po wystrzeleniu kilku pocisków spitfire gwałtownie stracił wysokość, a oszklenie kabiny całkowicie zaparowało. Odzyskanie widoczności i pułapu zajęło trochę czasu, po którym brytyjski lotnik ponowił atak. Zauważył wyraźne trafienia w lewe skrzydło junkersa, po czym znów stracił wysokość, a niemiecki bombowiec skrył się w chmurach. Ponieważ jednocześnie w myśliwcu zaczęło kończyć się paliwo, jego pilot zdecydował się na powrót do bazy.

Uszkodzenia, jakie odniósł niemiecki samolot, okazały się niegroźne i jego załoga bez kłopotu doprowadziła go na macierzyste lotnisko we francuskim Beauvais. Jednakże tego rodzaju ataki na Anglię już nigdy się nie powtórzyły.
Tak zakończyła się walka powietrzna stoczona na najwyższej wysokości spośród wszystkich, jakie miały miejsce w czasie drugiej wojny światowej. Za sterami brytyjskiego myśliwca zasiadał porucznik książę Emanuel Galitzine, jedna z najbarwniejszych postaci Królewskich Sił Powietrznych.

Książę Emanuel Galitzine
Książę Emanuel Galitzine Wikipedia Commons/Domena publiczna

Kuzyn cara
Przyszły lotnik urodził się 28 maja 1918 roku w kaukaskim uzdrowisku Kisłowodsk, w ogarniętej rewolucją Rosji, jako jeden z trzech synów księcia Władimira Golicyna, przedstawiciela jednego z najstarszych i najświetniejszych rodów rosyjskiej arystokracji, spokrewnionego z carską dynastią Romanowów, a także innymi domami panującymi Europy.

Oczywiście, dla takich ludzi rządzona przez bolszewików Rosja nie była bezpiecznym miejscem. Dlatego też, w 1919 roku rodzina Golicynów podjęła decyzję o opuszczeniu kraju. Po trudnej i pełnej niebezpieczeństw podróży udało im się dotrzeć na opanowany jeszcze przez „białych” i zagranicznych interwentów Krym, skąd na pokładzie brytyjskiego okrętu wojennego odpłynęli do Konstantynopola, a stamtąd przez Paryż dotarli do Anglii, którą rodzice Emanuela wybrali na nowe miejsce do życia. Od tego czasu przyjęli angielską pisownię nazwiska – Galitzine.
Książę Władimir otworzył w Londynie antykwariat, w którym handlował dziełami sztuki i cennymi przedmiotami, które udało się wywieźć z Rosji jemu oraz innym emigrantom. Pozwoliło to rodzinie utrzymywać dość wysoki poziom życia, a przede wszystkim zapewnić synom doskonałą edukację w elitarnych angielskich szkołach.

Dorosły Emanuel podjął pracę w firmie ubezpieczeniowej, ale przede wszystkim zyskał popularność, bardzo aktywnie uczestnicząc w życiu towarzyskim londyńskich elit. Przystojny, uzdolniony muzycznie, dowcipny, znający biegle kilka języków książę słynął też ze skłonności do brawurowych wyczynów; podczas jednego z przyjęć dla wygrania zakładu przepłynął Tamizę, kompletnie ubrany we frak.

W Finlandii
Po wybuchu drugiej wojny światowej początkowo zamierzał wstąpić w szeregi RAF. Jednak gdy Związek Radziecki zaatakował Finlandię, postanowił zaciągnąć się ochotniczo do wojska tego kraju jako pilot. Pod przybranym nazwiskiem Edward M. Graham został przyjęty do fińskiego lotnictwa, jednak zanim ukończył szkolenie, wojna z ZSRR (znana jako wojna zimowa) zakończyła się. Emanuel pozostał jednak w Finlandii jako oficer kontraktowy, służąc w jednostce lotnictwa myśliwskiego.

Pod koniec 1940 roku dotarła do niego wiadomość, że jego matka zginęła w Londynie pod niemieckimi bombami. Ponieważ w tym czasie Finlandia zacieśniała współpracę wojskową z Trzecią Rzeszą, Emanuel uznał, że jego miejsce jest gdzie indziej – postanowił wrócić do Wielkiej Brytanii, by podjąć walkę z Niemcami. W ogarniętej wojną Europie nie było to jednak łatwe. Trzeba było zwrócić się o pomoc do marszałka Mannerheima, naczelnego wodza fińskich sił zbrojnych, który doskonale znał ojca księcia z czasów wspólnej służby w armii carskiej. Marszałek nie tylko zwolnił Emanuela ze służby, ale też wyposażył go w fiński paszport, z którym nasz bohater dotarł do Bostonu.

W RAF
Zarówno w USA, jak i w Kanadzie podejmował próby wstąpienia do RAF, jednak przedstawiciele władz brytyjskich odrzucali jego prośby. W końcu zaciągnął się jako zwykły marynarz na statek handlowy. W tym charakterze dotarł do szkockiego Glasgow, gdzie natychmiast trafił do aresztu podejrzany o szpiegostwo. Uwolniony został dzięki interwencji swego ojca, współpracującego w tym czasie jako tłumacz z brytyjskim wywiadem. Książę Władimir zdołał przekonać władze o uczciwych intencjach syna, który wreszcie został przyjęty do Królewskich Sił Powietrznych jako oficer rezerwy, aby w listopadzie 1941 roku, po przeszkoleniu, rozpocząć służbę jako pilot myśliwski. Po kilku miesiącach niezbyt ciekawych lotów nad Irlandią Północną, został skierowany do Eskadry Wysokiego Pułapu, gdzie dane mu było stoczyć historyczną walkę opisaną na wstępie.

W następnych latach służył w różnych jednostkach myśliwskich RAF; między innymi wykonał kilka lotów bojowych w składzie polskiego 308. Dywizjonu Myśliwskiego. Odniósł jedno potwierdzone zwycięstwo powietrzne, zestrzeliwując nad Kanałem La Manche niemiecki myśliwiec Focke Wulf Fw 190. W niektórych lotach, z inicjatywy brytyjskiego wywiadu, prowadził typową lotniczą korespondencję radiową po rosyjsku, co miało przekonać Niemców, że w walkach na froncie zachodnim uczestniczą jednostki radzieckie.

Po okresie służby w sztabach Emanuel Galitzine latał znów jako pilot myśliwski, tym razem w rejonie Morza Śródziemnego, uczestnicząc m.in. w wyzwoleniu południowej Francji. Zakończył wojnę w stopniu kapitana, tymczasowo pełniąc obowiązki dowódcy dywizjonu.

W cywilu
Po demobilizacji nadal okresowo służył w rezerwach RAF, między innymi latając na odrzutowych myśliwcach Meteor. W życiu cywilnym często zmieniał miejsce pracy, jednak zawsze były to firmy ściśle związane z lotnictwem. Bywał w nich pilotem, przedstawicielem handlowym, menedżerem. Wciąż w jego życiu nie brakowało ciekawych przygód.
W 1948 roku, pracując jako pilot komunikacyjny w Indiach, otrzymał polecenie przewiezienia z Delhi do Bombaju nędznie wyglądającego człowieka eskortowanego przez kilku policjantów. Później dowiedział się, że w ten sposób odtransportował do więzienia zabójcę Mahatmy Gandhiego.

W latach pięćdziesiątych, po okresie pracy jako pilot w British European Airways, został przedstawicielem handlowym zakładów lotniczych Avro. W tym charakterze zaoferował samolot dyspozycyjny królowi Maroka. Ten jednak nie był zainteresowany zakupem do chwili, gdy Emanuel wspomniał mimochodem o swych związkach rodzinnych z królową Elżbietą II. Nie wspomniał co prawda, że owo pokrewieństwo, choć rzeczywiste, jest jednak bardzo odległe, a monarchini prawdopodobnie nie zdaje sobie z niego sprawy. Interes został ubity…

Kilkanaście lat Galitzine spędził w Peru, gdzie prowadził własną firmę handlującą brytyjskimi i włoskimi samolotami. Był też jednym z dyrektorów tamtejszych linii lotniczych Aero Condor. W 1991 roku powrócił na stałe do Londynu. Zmarł 23 grudnia 2002 roku. Został zapamiętany jako uroczy, pełen poczucia humoru starszy pan, ozdoba londyńskiego życia towarzyskiego, zapalony gawędziarz, chętnie śpiewający rosyjskie romanse przy akompaniamencie gitary.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska