18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ela i jej szalona spółka zoo: Solo, Perła, Gibek...

Jacek Antczak
Elżbieta Gajewska w roku 2010 z wyraźnie zadowolonym Boyem i...
Elżbieta Gajewska w roku 2010 z wyraźnie zadowolonym Boyem i... Archiwum prywatne
Dla nastolatka Bobbiego jest samicą alfa, dla Solo, już dwudziestolatki, ciągle pozostaje mamą, która zmieniała jej tetrowe pieluszki. I tylko samotnik Tomek patrzy na nią nieprzeniknionym wzrokiem. I czasem opluje. O Elżbiecie Gajewskiej, która od dziesięcioleci opiekuje się małpami z wrocławskiego ogrodu zoologicznego, opowiada Jacek Antczak

Perełka już zdecydowanie jest Perłą. Rocznik 1969. Przyjechała do Wrocławia w 1974 roku z Holandii. Nestorka spogląda na spacerującą po ich klatce uczuciową wrocławiankę Kiwi. W czerwcu skończy 30 lat. Często chodzi na dwóch nogach, podpatrzyła taki styl u gibonów, z którymi się wychowywała.

Ela zbiera kamienie na wybiegu dla krokodyli i myśli, czy ta jej wymarzona biologia do czegoś się przyda. Ma 18 lat, ale jest niesamodzielna i wstydliwa. To, że tu jest, zawdzięcza kuzynce, która podszywając się pod nią, zadzwoniła do dyrektora Gucwińskiego. Zapytała, czy nie znalazłaby się jakaś robota na parę miesięcy dla kaliszanki, przyszłej studentki. Znalazła się. W akwarium. Jest sierpień, rok 1974. Ela jest zachwycona. Jest zielono, zwierzaki cudne, a ona czuje się w pracy jak na wakacjach i nie chce jej się wychodzić z ZOO.

- Pamiętam ten pierwszy dzień jak dziś. Chyba wiedzieli, że przyjdzie takie życiowe cielę w zdrowym ciele, bo na portierni czekał na mnie kadrowiec, pan Izydor, oprowadził i dostałam pierwsze zadanie. U krokodyli. Niech pan się nie przeraża, nie było ich na wybiegu - z wiecznie uśmiechniętą, niewysoką kobietą przechodzimy z małpiarni pod orientalny budynek i wysepkę, w których mieszkają Gibek z Lizą. To duma zoo. Nigdzie w Europie nie ma nowocześniejszego obiektu dla gibonów.

Jadąc autobusem zobaczyłam, że przede mną i za mną ludzie stoją w ścisku, a wokół jest pusto. Zrozumiałam, jak wtedy śmierdziałam

Po 4 miesiącach w akwarium przeszła na kolejnych pięć do gadziarni. Tuż przed egzaminami na tę biologię przyszła do zoo, żeby się zwolnić. Zamiast iść do dyrektora, cztery godziny krążyła wokół wybiegu dla małp, gdzie bawiły się małe gorylątka. Zobaczyły ją Jadzia z Halinką, opiekunki człekokształtnych, i Hanna Gucwińska. Zapytały, czy chce do nich wejść. Maluchy ją obstąpiły, wchodziły na głowę i pod pachy. Nieco starsze się przytulały. Poczuła, że jest szczęśliwa i jako Koza z chińskiego horoskopu po długich poszukiwaniach właśnie znalazła swoje miejsce na ziemi. Chce się zajmować zwierzętami. Tymi najbardziej ludzkimi. Tego samego dnia wycofała papiery i wsiadła do autobusu, by opowiedzieć o wszystkim rodzicom. W połowie drogi do Kalisza zobaczyła, że przed nią i za nią ludzie stoją w ścisku, a wokół jest pusto.

- Lubię zapach małp, ale wiem, jak jest intensywny i rozumiem, jak wtedy śmierdziałam - śmieje się, szykując przekąski dla Perełki, która uwielbia biały ser i zajmuje ostatnią z czterech klatek małpiarni. Niedawno, gdy się przy niej krzątała, usłyszała, jak za szybą dydaktyk z zoo mówi do dzieci: "A tu jest nasza seniorka. Jak myślicie, co najbardziej lubi?". Pomyślała "O matko, to już wszyscy wiedzą, że pracuję w naszym zoo najdłużej? Muszą jeszcze dzieciom o tym opowiadać...". Po chwili do niej dotarło, że chodziło o Perełkę, która w ubiegłym roku skończyła czterdziestkę.

Solo to największa rozrabiaka. Jest sprytna i wesoła. Ani śladu po tym, że matka - Kasia - odrzuciła ją, gdy była niemowlakiem. Wychowywała ją Elżbieta Gajewska. Nawet gdy Solo ważyła już 25 kilo, wsiadała opiekunce na plecy, w czasie kiedy ta sprzątała jej klatkę. Dziś ma już 20 lat. Obok niej spaceruje jej tato, Boy, który do zoo trafił z cyrku. Bo Boy nie chciał się wygłupiać.
Opowiedzieć o moich małpkach? Mam wolny dzień, to umówmy się o 15 w małpiarni - w zoo wszyscy wiedzą, że jeśli Ela ma wolny dzień albo urlop, to do pracy... przyjdzie koło południa, może troszkę później. Tak jest od 36 lat. Wciąż traktuje swe obowiązki jak hobby. Przychodzi do orangutana Tumku i spółki (dwa gibony i 6 szympansów) o 7, wychodzi koło 20. Choć to ciężka robota: godz. 7 śniadanie, 10 - drugie śniadanie, 13 - przekąska, koło 15 obiad, a w międzyczasie pojenie, sprzątanie klatek, terenu i... dostarczanie rozrywek temu stadu rozkrzyczanych i często awanturujących się o byle co mieszkańców zoo. Elżbieta Gajewska upiera się, że nigdy w życiu nie miała dnia, w którym nie chciałoby jej się iść do pracy.

- Ja się nigdy nie nudzę. Czuję się tu, jakbym całe życie była na wakacjach - stwierdza. Ten wieczny entuzjazm opiekunki małp tak rozbawił dyrektora Ratajszczaka, że pytał, czy nie zechciałaby opłacać mu "klimatycznego".

Elżbieta Gajewska spieszy się kochać zwierzęta. Wie, że za kilka lat odejdzie. Upiera się, że wtedy jej noga nie przekroczy progu zoo. - Przychodzić na emeryturze? Żeby na nie tylko popatrzeć? To byłoby lizanie cukierka przez papierek. Wiem, że przy kontaktach z małpami trzeba być sprawnym fizycznie i psychicznie. Nie przeżyłabym, gdybym to zlekceważyła i albo im, albo mnie przydarzyła się jakaś przykra przygoda - tłumaczy tę decyzję. Tylko raz popełniła błąd. 35 lat temu. Gorylka Soko, który nie chciał wejść do klatki, wzięła na ręce i wsadziła do środka. Konsekwencje były poważne. Obraził się na nią i przez pół roku nie życzył sobie, żeby się do niego zbliżała.

Przychodzić na emeryturze? Żeby na nie tylko popatrzeć? To byłoby lizanie cukierka przez papierek

- To co pani będzie robiła na emeryturze?
- Jak to co? Będę zajmować się małpkami.
- Ale gdzie?
- Jak to gdzie? W Afryce.

Nie żartuje. Już zaczyna to załatwiać. Na razie ma na oku Kamerun, gdzie jest najwięcej ośrodków, w których wolontariusze przystosowują do życia na wolności szympansiątka i małe goryle, odebrane kłusownikom przez strażników rezerwatów.

- Lubię afrykański klimat, tamtejszych ludzi, nawet muzykę. Policzyłam też koszty życia i wyszło, że jak uzbieram trochę na podróż, to potem za moją emeryturę spokojnie się tam utrzymam. Solo pohukuje radośnie, więc chyba nie słyszy, co planuje "mama", która przebierała i prała jej tetrowe pieluszki i karmiła butelką. Ulubienica Gajewskiej wie, że gdy tylko zrobi płaczliwy ryjek, naciągnie ją na wszystko. Nie została skarcona, nawet gdy zazdrosna o poświęcanie czasu młodszemu bratu Bobbiemu nakrywała go wiadrem, by jej zniknął z oczu. Zamiast spojrzenia w oczy z wyrzutem i ostrej reprymendy (zna "język małp", wie, co oznaczają ich okrzyki, i sama potrafi na nie pohukiwać), zaczęła poświęcać Solo więcej czasu.
Gibek to pierwszy gibon, który urodził się w Polsce. Jego partnerka Lisa, z którą dzieli najbardziej luksusowy apartament (z pomostem i wyspą) w zoo, trafiła tu z domu prywatnej osoby. Gibony to najmniejsze małpy człekokształtne na świecie, za to mają najdłuższe łapy. By uniknąć konfliktów sąsiedzkich, krzykiem ogłaszają prawo do swego terytorium. Gibek i Liza śpiewają w duecie tak głośno, że ich występów słuchają mieszkańcy Biskupina w obrębie kilku kilometrów.

- To dziecko zachowuje się jak szympans. Tylko w tym wieku moje maluchy są bardziej rozwinięte i inteligentniejsze - Elżbieta Gajewska szokuje pasażerów pociągu Kalisz - Wrocław, przyglądając się, jak dwuletnia dziewczynka dopasowuje klocki do otworów w plastikowym niebieskim słoniu. Szympansy szybciej odkrywają, że najlepiej wciska się je przez trąbę.

Jest rok 1995, czterdziestolatka opowiada współpasażerom, że marzy, by zobaczyć goryle na wolności. Pojechać do słynnej Jane Goodall, do Tanzanii, do rezerwatu w Gambe. Dziesięć lat później Niemka Christine, której pomaga przy zbieraniu materiałów do pracy naukowej o szympansach, proponuje jej taką wyprawę. W pociągu do Kigomy są jedynymi białymi. Jest 40 wagonów, a one spotykają kobietę, która pracuje w Goodall Institute. Mają czas na rozmowę o szympansach, gdyż trwa pora deszczowa, tory są podmyte i pociąg się wykoleja. Niegroźnie, tylko lokomotywa wypada z szyn. Elżbieta spotyka się z dyrektorem Instytutu Goodall, który wypytuje o to, jak pracuje się z szympansami we Wrocławiu. Chodzi po rezerwacie, spotyka szympanse, które zna po imieniu z książek i filmów o Goodall. Jest w siódmym niebie, choć każde wejście do parku kosztuje ją 100 dolarów plus napiwki dla przewodnika. - Teraz wybieram się do Rwandy lub Gabonu, żeby zobaczyć goryle na wolności. Brakuje mi ich. Mam nadzieję, że niebawem wrócą do Wrocławia. Na razie to nie ma sensu, trzeba im stworzyć dobre warunki i wybieg.

Małe dziecko zachowuje się jak szympans. Tylko w tym wieku moje maluchy są inteligentniejsze

Goryle, którymi się opiekowała przez 10 lat, w 1984 wróciły z wypożyczenia do ogrodu Dvůr Králové przy Hradec Králové. Oczywiście Gajewska pojechała z nimi na tydzień. Dwa inne pojechały do Amsterdamu, zachorowały i padły. Kiedy autostopem dotarła do pary, która trafiła do Brna, nie chciały puścić byłej opiekunki do Wrocławia. W ostatnich latach odwiedziła w Czechach Tadeo, ostatniego wrocławianina, który żyje...

- Gdy zmarła gorylica Sisi... Nie, o śmierci nie umiem opowiadać. To tak jak napisał Hemingway w motcie do "Komu bije dzwon": "Śmierć każdego człowieka mnie umniejsza, albowiem jestem zespolony z ludzkością" - Elżbiecie Gajewskiej łamie się głos. Jej rodzice nie żyją, ma wielu przyjaciół, ale szympanse, z którymi często spędza 24 godziny na dobę, są jej najbliższe. Dla Solo chyba wciąż pozostaje mamą, dla samotnika Tumku najbliższą przyjaciółką, a Bobbi, który ma 19 lat i stał się szefem stada, już nie traktuje jej jako opiekunki, lecz jak samicę alfa.

- Dlaczego nie wyszłam za mąż? No bo jak już ktoś się pojawiał, to zaraz mnie zrażał, mówiąc, że powinnam mniej pracować, nie przychodzić tak często do zoo - śmieje się Gajewska. - A ja mam bzika na punkcie wolności osobistej... I tak pozostałam starą panną.
Za to od 30 lat co tydzień uczestniczy w sabatach. Spotykają się w piątkę: trzy biolożki, chemiczka i opiekunka zwierząt, wszystkie wrocławianki. Gadają o życiu. Ela puszcza im piosenki Cesarii Evory. Przyjaciółki śmieją się, że stała się groupies pieśniarki z Cabo Verde. W ubiegłym roku była na jej pięciu koncertach (raz Cesaria przyjechała do niej, śpiewała 100 metrów od zoo, w Hali Ludowej). W tym ma już bilety na dwa... - Ale staram się wybierać miasta z ogrodem, żeby przy okazji popatrzeć, jak inni pracują ze zwierzętami - mówi Elżbieta Gajewska, wspominając koncerty w Barcelonie i Paryżu, gdzie na występie piosenkarki z afrykańskiej wyspy spotkała wielu caboverdyjczyków, a w autobusie do Polski kilkanaście godzin przegadała z polską przyjaciółką i tłumaczką biografii Cesarii.

Tumku, jedyny nasz orangutan, jako czternastoletni buntownik przyjechał do Wrocławia w 1985 roku z prywatnego ogrodu Geralda Durrela na wyspie Jersey. Za pomocą jednej deski wyrwanej z boazerii zrobił demolkę w swojej klatce. Mieszka w niej już ćwierć wieku. Złagodniał. Ma prywatną stronę internetową, trzy filmy na YouTube i spore powodzenie u kobiet, które przychodzą tu tylko dla niego i klękają przed klatką.

Często pytają Elę Gajewską, co słychać u niego i sąsiadów - szympansów. Kiedy opowiada o ich nastrojach, upodobaniach, uczuciach, humorach i inteligencji, zwiedzający nie mogą się nadziwić. Zupełnie jak ludzie - stwierdzają.

- Zupełnie, zupełnie. Niczym się od nas nie różnią, naprawdę - Gajewska kiwa głową i przygotowuje porcję dla Perły. Znów nie dostanie bananów. Perła ma cukrzycę i jest na diecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ela i jej szalona spółka zoo: Solo, Perła, Gibek... - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska