Ekstremalna Droga Krzyżowa to wydarzenie o charakterze religijnym, zainicjowane przed laty przez znanego księdza Jacka Stryczka. Polega na pokonaniu w nocy wybranej trasy, medytowaniu rozważań o męce Jezusa i zmaganiu się z własnymi słabościami. Przejście trasy ma charakter indywidualny. W razie jakichkolwiek nieprzewidzianych zdarzeń, jesteś zdany wyłącznie na własne siły.
We Wrocławiu EDK cieszy się dużą popularnością. Z roku na rok tworzone są nowe trasy z różnych miejsc. Korzysta z nich kilkaset osób. Największą popularnością cieszyło się przejście spod kościoła dominikanów w centrum Wrocławia na Ślężę (warianty 55, 60 i 70 km).
W tym roku z Wrocławia można było pójść praktycznie w każdą stronę, a nawet okrążyć aglomerację. Np. do Oleśnicy (43 km), Tyńca Małego (44 km), Trestna (69 km), Szewc (40 km) , Namysłowa (70 km). Coraz częściej organizowane są przejścia w kierunku gór. Na wspomniany masyw Ślęży, Wielką Sowę (67 km), czy nawet Śnieżkę w Karkonoszach (111 km).
Jednym z wariantów są pętle. Np. na Ślężę i z powrotem (80 km), Wrocław-Maślice, kościół NMP Fatimskiej – Wroclaw-Maślice (42 km)
- EDK to walka z samym sobą. Z własną głową. Po dniu pracy, wykonywaniu przeróżnych obowiązków zamiast położyć w łóżku pod kołdrą, wychodzisz nocą na niełatwą, bo długą trasę. Brak snu, zmęczenie, nocna aura, trudna pogoda - to wszystko męczy. Dochodzą do tego twoje myśli, które kłębią się w twojej głowie. Na co dzień ich nie zauważać w pędzie życia. Ale tutaj masz naprawdę dużo czasu w samotności na myślenie. Kilkanaście godzin. Głowa dosłownie paruje od tego - mówi Artur Kwiatkowski, który szedł z Wrocławia na Ślężę. Zajęło mu to prawie 15 godzin.
Podkreśla, że po drodze chciał nie raz zrezygnować, ale nie poddawał się, a modlitwa dodawała mu sił. Na EDK wybrał się trzeci raz.
- To nie jest wydarzenie survivalowe, sportowe, ale duchowe. Nie ma wyścigów, każdy idzie swoim tempem. Po drodze zagłębiasz się w rozważanie tego, co przeżył Jezus. Oczywiście walczysz z bólem nóg, odbitymi stopami, ale najważniejsze jest to, co dzieje się w twoim sercu. Ja zawsze obieram sobie intencję, w której podejmuję ten wysiłek. Dotyczy ona spraw osobistych - opowiada Katarzyna Wieczorek, uczestniczka EDK.
Na Dolnym Śląską Ekstremalna Droga Krzyżowa organizowana jest nie tylko we Wrocławiu. Praktycznie w każdej części województwa znajdziemy jakąś trasę. W Legnicy, Kamiennej Górze, Wałbrzychu, Bielawie, Ząbkowicach Śląskich, Nowej Rudzie, Obornikach Śląskich, Oławie, czy Wińsku.
Łukasz Burzyński po raz trzeci wziął udział w EDK. Tym razem szedł wokół Ślęży. Rozpoczął wędrówkę po godzinie 18, a zakończył o godz. 3:30. Szedł przez przełęcz Tąpadła, szczyt Ślęży i Sulistrowiczki.
- Dla mnie to zawsze element przygotowania do Wielkanocy. Czas kontemplacji, wyciszenia i modlitwy. Taka ostatnia prosta przygotowań do świąt Zmartwychwstania Pańskiego. EDK jest namiastką tego, co czuł Jezus podczas męki. Chcemy się z nim w ten sposób łączyć. Dla mnie zdecydowanie najbardziej bolesnym elementem są nogi, które dość mocno czują trasę. Ostatnie kilometry zawsze się dłużą, ale motywację mam, myślę, czysto ludzką - jeśli się do czegoś zobowiązałem, chcę to wykonać. Noc akurat mnie nastraja, daje odpowiedni klimat i upiększa całe przejście - opowiada Ł. Burzyński.
Po raz kolejny licznie na EDK stawili się podchorążowie Akademii Wojsk Lądowych. Kilkudziesięciu żołnierzy pokonało 56-kilometrową trasę z Wrocławia na Ślężę.
- Ekstremalny szczyt nadziei zdobyty. To było prawdziwie ekstremalne nocne wędrowanie. Nie warto żyć normalnie-warto żyć ekstremalnie - stwierdza ks. mjr Maksymilian Jezierski, kapelan AWL, który wędrował razem z podchorążymi.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?