Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Dzwonię do Ciebie w ważnej sprawie, kochana babciu”. Nie ufajcie Arturowi!

Janusz Michalczyk
Wroclaw 16-10-2007 portrety dzienikarzy i redaktorow gazety wroclawskiej. na zdjeciu janusz michalczyk fot. pawel relikowski
Wroclaw 16-10-2007 portrety dzienikarzy i redaktorow gazety wroclawskiej. na zdjeciu janusz michalczyk fot. pawel relikowski brak
Są tacy, którzy rzucają się pomiędzy morskie fale ratować tonące dziecko albo wynoszą na rękach staruszkę z płonącego domu, więc słusznie zostają uznani za bohaterów. Ja jednak tym razem nie o nich. Bo bywają też inni zasługujący na uznanie ludzie, nazwałbym ich bohaterami dnia codziennego, którzy nie dokonują heroicznych czynów, a warto o nich wiedzieć z tego prostego powodu, że każdy może się zastanowić, czy zachowałby się tak samo, będąc na ich miejscu.

Niedawno starsza mieszkanka jednego z miast na Dolnym Śląsku odebrała dziwny telefon. Napisałem „starsza”, bo ma to pewne znaczenie, ale tak naprawdę osoba ta jest młoda duchem, więc śmiało można ją określić jako Energiczną Emerytkę (EE). Otóż usłyszała w słuchawce młody męski głos. Mamrotał coś o wnuczku w potrzebie. W głowie EE natychmiast odezwał się dzwoneczek alarmowy i rzuciła do słuchawki: „Artur?! To ty Arturze?”. „Tak, to ja, Artur” - tym razem głośno i wyraźnie odezwał się mężczyzna. Co było o tyle zastanawiające, że EE była osobą bezdzietną, a skoro tak - niepodobieństwem było, żeby miała jakiegokolwiek wnuka o dowolnym imieniu zaczerpniętym z kalendarza. „Masz dziwny głos” - zauważyła przytomnie EE, czując, jak adrenalina rośnie jej niczym placek drożdżowy. Oczywiście, głos w słuchawce oznajmił, że jest przeziębiony.

Z mętnych wyjaśnień wynikało, że dzwoni z pobliskiego miasteczka, gdzie kupił sprzęt muzyczny za pożyczone pieniądze, które musi natychmiast oddać, więc pilnie potrzebuje wsparcia finansowego. Tu padła znaczna kwota, kilkadziesiąt tysięcy złotych. „Tyle to ja nie mam” - oznajmiła EE. Podjęta z nieznajomym gra wciągnęła ją niczym rzeczny wir. Po krótkich negocjacjach mężczyzna przystał na oferowaną sumę i zapowiedział, że wkrótce zjawi się u EE jego kolega, bo on sam rzecz jasna nie może się ruszyć ze sklepu muzycznego.

Teraz wypadki potoczyły się niczym w filmie sensacyjnym. EE zadzwoniła z telefonu komórkowego na policję (stacjonarny mógł być monitorowany), objaśniła dokładnie sytuację, za radą funkcjonariuszy pocięła stare gazety i włożyła je do dużej koperty. O ustalonej godzinie wyszła z domu, by przekazać kopertę koledze „wnuczka”. Podbiegł do niej młody chłopak, chwycił kopertę i rzucił się - jakby ścigany przez wściekłego psa - w kierunku stojącego nieopodal samochodu. „Gdzie jest ta policja?!” - pomyślała spanikowana EE, ale w tym momencie zjawiło się kilku facetów, którzy błyskawicznie obezwładnili uciekiniera. Już po godzinie zadzwonił ponownie „wnuczek” i najpierw zaczął EE błagać, by odwołała na policji zeznania, a wobec stanowczej odmowy uciekł się do pogróżek. EE wybrała się niezwłocznie na komisariat i zażądała ochrony. Uspokojono ją, że niemal cały gang siedzi już za kratkami, więc nic jej nie grozi.

Podobnych prób oszustw „na wnuczka” jest mnóstwo, czasem przestępcy udają policjantów. W Lublinie starsza pani mogła stracić 18 tys. zł. Miała szczęście, bo odbierający pieniądze mężczyzna (rzekomy policjant) po chwili wrócił, oddał kopertę i ostrzegł przed oszustami. Skruszony przestępca? Raczej nie. Wygląda na to, że gang wynajął go tylko do odbioru koperty, obawiając się zasadzki. Kiedy kurier zorientował się w sytuacji, wrócił do oszukanej. Dla mnie on i EE to bohaterowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska